Tak brzmiało przed wielu laty hasło reklamowe jednego z producentów luksusowych samochodów. W moim przypadku marzenia się spełniły!
Gdy pod koniec lat 70. byłem jeszcze uczniem jednego z poznańskich liceów, wpadła mi w ręce książka pt. „Watykan z daleka i bliska”. Mimo że wydana była na kiepskim papierze i jakość zdjęć była beznadziejna, jak w większości wówczas wydawnictw, przeczytałem ją w jeden dzień.
Zafascynował mnie w niej odległy świat. Watykan, o którym w czasie komuny nie mówiono zbyt dużo, a jeżeli już, to mówiono źle, nagle zaczął ukazywać się przede mną jako niezwykłe zjawisko państwowe, religijne i artystyczne w samym sercu Europy. I to był tak naprawdę początek mojej wielkiej fascynacji tym miastem. Niestety, na pierwszy wyjazd do Watykanu musiałem jeszcze poczekać wiele lat, aż do 1991 roku.
Pamiętam, że obawiałem się konfrontacji moich wyobrażeń z rzeczywistością. Jak się później okazało, rzeczywistość była jeszcze piękniejsza niż moje wyobrażenia. Mimo że spędziłem w Watykanie tylko kilka dni, wyjeżdżając postanowiłem, że jeszcze tam wrócę. I wracałem wiele razy.
W roku 2000 podjąłem szaloną decyzję o realizacji moich marzeń, czyli nakręceniu serialu dokumentalnego o Watykanie. Każda ekipa telewizyjna, która choć raz próbowała nakręcić coś na terenie Watykanu, doskonale wie, jak trudne postawiłem sobie zadanie. Musiałem przede wszystkim dotrzeć do wielu ludzi, od których zależało wydanie wszelkich pozwoleń. Musiałem zdobyć ich zaufanie, bez którego realizacja mojego projektu byłaby absolutnie niemożliwa.
Nieocenioną pomoc uzyskałem od mojego przyjaciela Arturo Mari – osobistego fotografa Papieża Jana Pawła II. To on nauczył mnie, jak poruszać się w labiryncie watykańskiej administracji. To dzięki Arturo poznałem wiele osób, które przyszły mi z pomocą.
I tak oto 1 maja 2005 roku przyjechałem do Rzymu z prawie dwudziestoosobową ekipą filmową, aby rozpocząć realizację 14-odcinkowego serialu pt. „Tajemnice Watykanu”.
Przywieźliśmy ze sobą ogromną ilość sprzętu filmowego i coś, z czego byliśmy szczególnie dumni – najnowsze kamery High Definition. Cała produkcja zaplanowana została na ponad sto dni!
Rozpoczęliśmy od wysokiego „C”, od Bazyliki św. Piotra i grobu apostoła. Aby w profesjonalny sposób sfilmować bazylikę, należy co najmniej kilkakrotnie na wiele godzin zamknąć ją dla pielgrzymów i zwiedzających. Ktoś powie, że to niemożliwe. Nam się to udało aż cztery razy!
Jednym z trudniejszych przedsięwzięć, pod względem technicznym, było sfilmowanie Kaplicy Sykstyńskiej. Byliśmy drugą ekipą filmową po Japończykach z telewizji NHK, której pozwolono ją filmować. Przez ponad siedem godzin, pod bacznym okiem dyrektora muzeów, filmowaliśmy najsłynniejsze freski świata. Dyrektor wykazał się tu nie lada odwagą, zezwalając na użycie przywiezionych przez nas ogromnych reflektorów wyładowczych, które przepięknie oświetliły kaplicę. Pamiętam dreszcz emocji, który przeszył mnie, gdy będąc w kaplicy i obserwując pracę ekipy uświadomiłem sobie, że te freski są niemym świadkiem wielu konklawe, szczególnie tego z 1978 roku.
Każdy ze stu dni zdjęciowych był niezwykły. Mógłbym jeszcze długo pisać o muzeach, ogrodach, garażach papieskich lub Gwardii Szwajcarskiej. Ale opowiem jeszcze tylko o jednym, szczególnym dniu… Kręciliśmy historię grobu Świętego Piotra. Miejsce, w którym znaleziono szczątki apostoła, znajduje się na starym rzymskim cmentarzysku głęboko pod bazyliką. Jest tam mała nisza, w której złożona jest szkatułka opieczętowana papieskimi pieczęciami. W niej znajdują się doczesne szczątki św. Piotra. Nigdy nie zapomnę tego ogromnego wzruszenia, które towarzyszyło nam, gdy znaleźliśmy się w tym świętym miejscu.
Dziś serial jest już gotowy. Ukaże się w Telewizji Polskiej, prawdopodobnie na wiosnę. Patrząc z perspektywy czasu, mogę spokojnie potwierdzić, że „marzenia są po to, aby się spełniały”. Wierzę, że nad realizacją moich marzeń czuwał osobiście św. Piotr.