Tegoroczna zima dała się we znaki nie tylko w kraju. Znajdująca się po przeciwległej stronie globu Japonia zmaga się z opadami śniegu na ogromną skalę. Padł smutny rekord: zima w Kraju Kwitnącej Wiśni pochłonęła już sto cztery ofiary – to najwięcej od ponad 20 lat. Pojawiły się opóźnienia pociągów, odwoływano loty samolotów, a 1,3 mln domostw były okresowo pozbawione dostaw energii elektrycznej.
Specyficzny, wydłużony kształt sprawia, iż poszczególne wyspy Japonii znajdują się w różnych strefach klimatycznych. – Ma to wymierne korzyści, gdyż jak twierdzą mieszkańcy Nipponu, w tym samym dniu można zjeżdżać na nartach na Hokkaido, by po czterech godzinach lotu oglądać kwitnące wiśnie na Okinawie. Typowy Japończyk powie, że w jego ojczyźnie jest ciepło i jeśli będzie narzekał, to raczej na upalne lato i niedogodności pory deszczowej, a nie na zimę. Zamiast marudzenia wciąż w modzie jest gaman, czyli siła woli, hart i wytrzymałość. Z tych względów japońskie domy nie są przystosowane do chłodnych pór roku: nie posiadają centralnego ogrzewania, w większości budowane z lekkich płyt i prefabrykatów, mają pojedyncze, nieszczelne okna i nie są izolowane termicznie. Wyjątkiem jest śnieżne Hokkaido z klimatem zbliżonym do Polski. Nawet tam mieszkanie w bloku ma własną „kozę” w centralnym pomieszczeniu zamiast centralnego ogrzewania. Japończycy, jak mawiają, „są wytrzymali” na zimno. Oszczędne rozwiązania architektoniczne nie szokują w przypadku południa – tu temperatury rzadko spadają poniżej 0 stopni, lecz wydają się zastanawiające na północno-zachodnim Honshu, gdzie śnieg pada każdej zimy i temperatury ujemne nie należą do rzadkości.
Hartuj się!
Pamiętam moją pierwszą zimę na całkiem „ciepłej” wyspie Kyushu. Znajomi doradzili mi kupno różnych utensyliów: kotatsu – stolika z podgrzewanym blatem, koca elektrycznego, kairo – specjalnych torebek wypełnionych chemicznym proszkiem, który przez dobę wydziela ciepło, i oczywiście niezbędnego piecyka olejowego. – Na cóż mi te wszystkie sprzęty? – myślałam. Rozwinięty technologicznie kraj, czy nie wygodniej i w sumie oszczędniej byłoby założyć c.o.? I tak mimo tych wszystkich zakupów, z włączoną klimatyzacją, śpiąc na tatami jest okropnie zimno. Kiedy dzielę się moimi spostrzeżeniami, wyspiarze jedynie uśmiechają się życzliwie. Nie wyobrażają sobie innej zimy: bez chodzenia z kanistrem na stację benzynową, by kupić olej, bez tego specyficznego zapachu paliwa, jaki czuje się na każdej uliczce, gdy zaczynają się jesienne chłody, bez zebrania całej rodziny przy kotatsu. Bo w zimie życie koncentruje się w salonie (czasem jedynym ogrzewanym pomieszczeniu): cała rodzina, nierzadko w zimowych kurtkach na ramionach (temperatura w domu jest identyczna jak na zewnątrz) podczas posiłku, odrabiania lekcji, oglądania TV i popołudniowych drzemek leży lub siedzi przy tym niskim stoliku. Wynikiem takiego stanu rzeczy są pożary i zatrucia czadem. Na nic zdają się ostrzeżenia lekarzy: najwięcej zawałów zdarza się w okresie zimowym w ubikacji – organizm nie wytrzymuje różnicy temperatur między salonem i wc...
W Japonii obowiązuje zasada, iż dziecko powinno być ubrane lżej niż dorosły. Nie dziwią lekko ubrane niemowlaki bez skarpet, gdy obok paradują mamy w puchowych kurtkach. Do szkoły dziewczynki noszą mundurki: do spódnicy muszą obowiązkowo założyć skarpety a nie rajstopy, niektórzy chłopcy z podstawówek noszą całą zimę kuse szorty. Jest to najbardziej przykre, kiedy dziecko dojeżdża na rowerze do nieogrzewanej szkoły. Efektem są zielone sople u nosów, ale panuje przekonanie, że to wszystko dla ich dobra. Na szczęście młode pokolenie zaczyna odchodzić od tych twardych wzorców.
Śnieżny kataklizm
Nippon przygotowywał się do zimy w zwyczajny sposób: na górskich drogach ułożono worki z piaskiem, by w razie potrzeby mogli z niego korzystać kierowcy, w miastach zabłysły świąteczne iluminacje. W tym roku jednak zima zburzyła stoicką cierpliwość Japończyków. Z niedowierzaniem słuchano wiadomości o ponadpółtoramiesięcznych, nieprzerwanych opadach śniegu na północno-zachodnim Honshu. Śnieg też był inny niż zwykle – mokry, zbity i ponad dwa razy cięższy. W grudniu głośnym echem na wyspach odbiła się katastrofa pociągu ekspresowego w prefekturze Yamagata, która pochłonęła pięć ofiar, zaś 33 osoby zostały ranne. Przyczyną wypadku według ekspertów było śnieżne tornado wiejące z prędkością 80 km/h, które oprócz pociągu zniszczyło dachy trzech okolicznych domów i powyrywało drzewa owocowe.
W tragicznej sytuacji znaleźli się ludzie mieszkający w małych górskich wioskach. Pługi śnieżne nie mogły przebić się przez kilkumetrowe warstwy białego puchu, jaki zalegał na drogach. Okazało się też, że nie wytrzymują lekkiej konstrukcji domy – waliły się dachy, które nie były projektowane pod kątem zapewniającym naturalne osuwanie się śniegu. Do dziś zniszczonych zostało kilkadziesiąt gospodarstw, głównie ludzi starszych, samotnych. Tam, gdzie śnieg pada obficie, istnieje specjalny fundusz składkowy. Z niego finansuje się firmę, która trzykrotnie usuwa śnieg z dachów. Zwykle największe opady występują w styczniu i lutym, tymczasem przez anomalie pogodowe większość seniorów wykorzystała usługę już w początkach grudnia i potem sama starała się usuwać z dachu 2-3-metrowej grubości warstwy śniegu. Dla wielu skończyło się to tragicznie: 58-letni Katsuji Sato spadł podczas odśnieżania, został odnaleziony w hałdzie śniegu dopiero po dziewięciu dniach. Jego rodzice myśleli, iż wyruszył do pracy bez słowa, co często robił. 80-letnia Kyauko Hasegawa utknęła i zamarzła w 1,8 m śniegu, gdy próbowała zabezpieczyć przed nim okna. Uprzątanie śniegu było walką z żywiołem, ludzie nie wytrzymywali psychicznie i fizycznie: trzeba to robić praktycznie każdego dnia, a przecież każdy ma pracę i inne obowiązki. Pokazywano domy staruszków, które kompletnie zasypane, przypominały pagórki. Wewnątrz panowała ciemność, gdyż śnieg zasypał okna, część szyb pękała pod jego naporem i dla ochrony zabito je deskami. Ponad 80 proc. ofiar tej zimy to ludzie powyżej 60. roku życia.
Dodatkowym problemem były dobowe wahania temperatury: śnieg topniał, zamarzał, tworząc lodową warstwę, po której niczym lawiny osuwały się kolejno zgromadzone hałdy. W prefekturze Fukushima po raz pierwszy od kilku tygodni była ładna pogoda i przedszkolaki wyszły pobawić się na zewnątrz. Mimo ostrzeżeń nauczycielki chłopcy podeszli do muru budynku i wtedy z dachu spadła na nich kilkutonowa warstwa śniegu, zginął 6-latek, dwóch innych odniosło obrażenia. Śnieg miał być usunięty następnego dnia...
Po wielu relacjach TV premier Junichiro Koizumi ogłosił stan klęski żywiołowej i wysłał do pomocy na początek... 30 pracowników obrony cywilnej. Dziś w walce z zimą bierze udział ponad 2000 oddziałów. Priorytetem było ułatwienie życia odciętym od świata 200 mieszkańcom Tsunam (Niigata): do domów helikopterami przetransportowano 10 nauczycieli uwięzionych w tamtejszej szkole przez rekordową, 4-metrową pokrywę śniegu.
Innym zadaniem służb interwencyjnych jest wywołanie sztucznych lawin w zagrożonych punktach. Do tej pory zeszło kilkanaście mniejszych lawin między innymi w prefekturze Toyama (zasypała tory kolejowe) oraz na stoku zjazdowym w Niigata, gdzie spod śniegu uratowano 12 osób. Wciąż w 1800 miejscach panuje zagrożenie lawinowe. W setkach z nich pokrywa śnieżna przekracza 3 m. Na usuwanie skutków zimy w 26 najbardziej poszkodowanych prefekturach japońskie ministerstwo transportu postanowiło przeznaczyć 11,3 mld jenów.
Karnawał
W ostatnich dniach sytuacja trochę się unormowała. Śniegu spadło znacznie mniej. Ludzie są dobrej myśli. W telewizji pojawiły się relacje z zimowych festiwali – tarzania się w śniegu świeżo upieczonych małżonków w Tokamachi (Niigata), Sakura na tropikalnej Okinawie i przygotowania do 57. Śnieżnego Festiwalu w Sapporo. Ten ostatni rozpocznie się 6 lutego i potrwa tydzień. W tym czasie śnieżne i lodowe rzeźby ustawione w parku Odori zobaczy 2 mln turystów. Cześć uczestników wystawia swe dzieła każdego roku. Największe z nich (pałace w skali 1:1) wykonują drużyny obrony cywilnej, strażaków i dużych zakładów pracy. Oprócz Japończyków startują zespoły z 15 krajów m.in. Litwy, Niemiec i Rosji. W tym roku z okazji 30-lecia przyjaźni australijsko-japońskiej błyszczeć mają kopie znanych budowli z Melbourne, a także kopia najstarszej na świecie drewnianej świątyni Horyuji z Nara, kambodżańska Angkor-Wat i sceny z filmu „Opowieści z Narnii”. W sąsiednim Otaru zabłysną setki lodowych latarni. Japończycy na chwilę zapomną, że śnieg czasem oznacza śmierć.