Co może dla nas znaczyć adwentowe „czuwajcie”? Może „czuwać” to tyle, co nie dać się nabrać na świat pozorów
Ewangelia nie jest sielankowa: trwoga narodów i ludzie mdlejący ze strachu, bezradność wobec nawałnicy morza, wstrząśnięte moce niebios. A wezwanie w niej zawarte: „Czuwajcie i módlcie się!” nie tylko otwiera tegoroczny Adwent – czas radosnego oczekiwania na przyjście Chrystusa, ale także przypomina nam Jego słowa z Ogrójca. W apokaliptycznej sytuacji można się załamać, stracić wiarę, wybuchnąć, do głosu mogą dojść nasze najgorsze instynkty. Ale dla tych, którzy mają wiarę, będzie to moment realizacji szczególnego wezwania: nabierzcie ducha i podnieście głowy. W trudnej sytuacji jest możliwa taka reakcja, poprzez którą przekroczę to, co ludzkie, by odsłoniło się to, co we mnie jest najpiękniejsze.
Co może dla nas znaczyć adwentowe „czuwajcie”? Może „czuwać” to tyle, co nie dać się nabrać na świat pozorów. Uroki władzy, świat dóbr materialnych, nasze porażki, emocjonalne i seksualne pragnienia chcą chwilami uśpić naszą czujność i oszukać nas: „wyluzuj się”, „nie przejmuj się zasadami”, „to niekoniecznie od razu jest grzech”, „za słaby jesteś, by się temu przeciwstawić”.
Czuwaj i nie daj się nabrać, nie dyskutuj z pokusą, bo w tym momencie już przegrałeś. Czuwaj, bo toczy się śmiertelna walka o twoje życie wieczne. W tej walce jedyne, co naprawdę możesz zrobić, to właściwie wybrać i stanąć po stronie Boga. Ten wybór dokonuje się dzięki modlitwie. To w modlitwie nabieram ducha – napełniam się Duchem Świętym, abym mógł unieść głowę i spojrzeć na Boga. Bym mógł liczyć na Boga, a nie patrzeć na siebie, przejmując się sobą i próbować liczyć na swoje siły.
Radość adwentowa to radość kogoś, kto pomimo czasu próby sercem odnalazł to, co najważniejsze – Boga, który przychodzi, aby nas zbawić.