Choć na jego trzytomowej „Historii filozofii” wychowało się wiele pokoleń studentów, nie tylko kierunków humanistycznych, ubiegłoroczna 25. rocznica śmierci tego wybitnie zasłużonego dla nauki i kultury polskiej filozofa, historyka filozofii, estetyka i historyka sztuki minęła niemal niezauważona. To „niewdzięczne” przemilczenie postaci profesora Władysława Tatarkiewicza zrekompensował w jakimś stopniu wykład muzykologa i humanisty prof. Marka Dyżewskiego z Akademii Muzycznej we Wrocławiu, wygłoszony w styczniu w poznańskim Pałacu Działyńskich w ramach cyklu „Świat w moich oczach. Dawać świadectwo prawdzie”, rozpoczętego podczas Dni Papieskich (X 2005 r.).
Był jednym z ostatnich polskich uczonych poruszających się swobodnie po różnych dyscyplinach nauk humanistycznych. Jego odczyty wygłaszane w wielu zagranicznych ośrodkach naukowych przyczyniły się do popularyzacji osiągnięć polskiej nauki. Wykładał historię filozofii, etykę i estetykę, teorię i historię sztuki. Jego „iście renesansową wszechstronność” podziwiali polscy uczeni w liście do profesora z okazji 85. urodzin. Ale też – co m.in. podkreślił prof. M. Dyżewski – ten wybitny naukowiec i nieprzeciętny człowiek nie zmarnował ani chwili w ciągu 94 lat życia. Władysław Tatarkiewicz po trochu studiował m.in. prawo, antropologię i zoologię, a nade wszystko filozofię. Zawsze fascynowała go też sztuka i historia sztuki. Po siedemdziesięciu latach pracy pozostawił dorobek, którym można by obdarzyć kilkunastu uczonych. Jego wiedza i autorytet były tak wielkie, że choć nigdy nie zaliczył regularnego kursu filozofii, w 1915 r. został pierwszym profesorem filozofii na Uniwersytecie Warszawskim, opracował też najlepsze jak dotąd i wciąż wznawiane dzieje tej nauki. Trzeci tom „Historii filozofii” profesor pisał w czasie powstania warszawskiego. Rękopis spłonął, jednak odtworzył go z pamięci i napisał od nowa (wyd. I – 1950). W czasie II wojny światowej prowadził też wykłady na Tajnym Uniwersytecie Ziem Zachodnich. – Była to praca wykonywana dla przyszłości po apokalipsie wojny, ale także, żeby ocalić siebie, nadać sens czasom absurdu – zauważył prof. Marek Dyżewski.
Warto przypomnieć, że prof. W. Tatarkiewiczowi, choć nie przeszedł regularnego kursu historii sztuki, w 1921 r. ówczesne władze Uniwersytetu Poznańskiego powierzyły kierowanie katedrą estetyki i nowszej historii sztuki. Połączenie pasji filozofa i historyka sztuki zaowocowało najlepszą do tej pory na świecie „Historią estetyki” (1960-1967), ilustrującą pogląd, że teoria sztuki może być wyrażona słownie przez twórców (explicite), ale może być też zawarta w samym dziele i świadomości społecznej (implicite). Dzieło to profesor stworzył w czasie, gdy władze komunistyczne odsunęły go od pracy akademickiej (1949-1956), pozbawiając kilka roczników studentów kontaktu z tak wybitnym naukowcem.
Służba wartości i obrona wartości
Zdaniem prof. Marka Dyżewskiego, najbardziej wskazaną, nietracącą nic na aktualności lekturą dla współczesnych czytelników pozostaje przepiękna rozprawa „O bezwzględności dobra” (1919) – „dzieło na dzisiejsze czasy relatywizmu i subiektywizmu, na dzisiejszy postmodernistyczny sceptycyzm i podważanie ontycznego statusu dobra i prawdy”. Drugą książką wartą lektury, uznaną przez prof. Dyżewskiego za dzieło życia prof. Tatarkiewicza, są „Dzieje sześciu pojęć – sztuka, piękno, forma, twórczość, odtwórczość, przeżycie estetyczne”(1975). Dzieło, które „wciąga, fascynuje, olśniewa wirtuozerią intelektualną profesora i jasnością jego wywodów”. Autor m.in. traktatów „O szczęściu” (1976) czy „O doskonałości” posiadał bowiem rzadki dar mówienia w sposób prosty i jasny o rzeczach najtrudniejszych, a całym swoim życiem potwierdził, że „prawda zobowiązuje zawsze”. Nie sposób przecenić zasług profesora dla rozwoju myśli humanistycznej i jego wpływu na kształtowanie polskich umysłów poprzez to, jak żył i czego uczył. Po raz kolejny mogliśmy przekonać się o tym podczas poznańskiego spotkania.