Logo Przewdonik Katolicki

Tajemnice Opus Dei?

Ksawery Śliwiński
Fot.

Wewnątrzkościelna masoneria, narzędzie w rękach kard. Ratzingera, dzięki któremu zasiadł na tronie Piotrowym, tajemne stowarzyszenie o dziwnych rytuałach i stopniach wtajemniczenia, do którego należy wielu polityków, choć nie chcą się do tego przyznać, zrzeszenie katolików uzależniające swoich członków oto wybrane opinie i epitety, jakie pojawiły się w ostatnim czasie...

Wewnątrzkościelna masoneria, narzędzie w rękach kard. Ratzingera, dzięki któremu zasiadł na tronie Piotrowym, tajemne stowarzyszenie o dziwnych rytuałach i stopniach wtajemniczenia, do którego należy wielu polityków, choć nie chcą się do tego przyznać, zrzeszenie katolików uzależniające swoich członków – oto wybrane opinie i epitety, jakie pojawiły się w ostatnim czasie w niektórych gazetach piszących o Opus Dei – organizacji założonej w 1928 roku przez św. Josemarię Escrivá de Balaguera. Czym naprawdę jest Opus Dei i czy należy się rzeczywiście bać tej kościelnej instytucji?

Opus Dei, z łaciny – Dzieło Boże – to hierarchiczna instytucja Kościoła katolickiego. Jej głównym celem jest propagowanie prawdy o powszechnym powołaniu do świętości oraz zachęta do uświęcania własnego życia poprzez odnajdywanie Boga w pracy i codziennych zajęciach. Opus Dei, założone w 1928 roku w Madrycie przez ks. Josemarię Escrivá, ma od 1982 roku nadany przez Papieża Jana Pawła II status prałatury personalnej. Na czele prałatury stoi prałat mianowany przez papieża, dodatkowo – tak jest obecnie – może on być obdarzony godnością biskupią.

W atmosferze sensacji
„Działalności Opus Dei towarzyszy wiele medialnej sensacji. Oskarżane bywa o tzw. konserwatyzm oraz o to, że pełni rolę «katolickiej masonerii» – stwierdza Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej w Polsce, w wypowiedzi zamieszczonej na polskich stronach Opus Dei. – Tymczasem jest to na wskroś nowoczesne duszpasterskie środowisko, doskonale odpowiadające na współczesne znaki czasu” – dodaje. Rzeczywiście, wśród celów, jakie wymieniają członkowie Opus Dei, znajdujemy: propagowanie idei odnowy religijnej, animowanie życia modlitewnego ludzi świeckich i upowszechnianie wśród nich wiedzy teologicznej oraz zalecanie pracy i życia codziennego jako drogi do świętości. Jednym z zadań Opus Dei jest także wierność papiestwu.

Kto należy do Dzieła
Około 98 proc. członków Opus Dei to osoby świeckie. Jest ich obecnie ok. 85 tysięcy. Nie jest prawdą, że są wśród nich wyłącznie intelektualiści i osoby z tzw. wyższych sfer. Mit ten neguje ks. Piotr Prieto – wikariusz regionalny Prałatury Personalnej Świętego Krzyża i Opus Dei w Polsce, mówiąc w jednym z wywiadów: „Nie przesadzajmy z tą oceną. Około 40 proc. członków Opus Dei w Polsce to intelektualiści, inteligencja i studenci. Pozostałe 60 proc. stanowią gospodynie domowe, pracownicy fizyczni i osoby ze średnim wykształceniem. Ale prawdą jest także to, że gdy rozpoczynamy gdzieś działalność, zaczynamy od studentów i środowisk intelektualnych. (...) Środowiska te są zwykle bardziej antyklerykalne, oporne na ewangelizację, nastawione polemicznie do Kościoła i prawd wiary”.
Do Prałatury Personalnej Świętego Krzyża i Opus Dei (bo tak brzmi pełna nazwa tej organizacji) mogą należeć osoby dojrzałe do takiego wyboru, katolicy, mężczyźni i kobiety. Wśród świeckich członków Opus Dei są tak zwani numerariusze – osoby żyjące w dobrowolnym celibacie oraz supernumerariusze – osoby żyjące w małżeństwie. Członkowie dzieła prowadzą normalne życie, żyją w swoich rodzinach, wykonują najnormalniejszą w świecie pracę. Z tą tylko „różnicą”, że każde, nawet najbardziej trywialne, codzienne zadanie starają się wykonywać z myślą o Panu Bogu, naśladując Chrystusa.

Rekomendacja kardynała
W 2002 roku kard. Joseph Ratzinger w artykule o Josemarii Escrivá, założycielu Opus Dei, tak napisał o specyfice i duchu Dzieła: „Fizjonomia Opus Dei to silna więź, jaka istnieje między absolutną wiernością wielkiej tradycji Kościoła i jego wierze, a niezrównaną prostotą i otwartością wobec wszystkich spraw świata, czy to chodzi o świat akademicki, czy świat spraw zwyczajnych, ekonomii itd. Kto ma tę więź z Bogiem, kto podtrzymuje nieustanną rozmowę z Bogiem, może odważyć się odpowiedzieć na nowe problemy tego świata i nie będzie się bał. Bo kto jest w rękach Boga, upada zawsze w ręce Boga. W ten sposób znika lęk i rodzi się odwaga odpowiedzi na wyzwania dzisiejszego świata”. W świetle tej opinii oraz rzeczywistej działalności Opus Dei trzeba jasno powiedzieć, że założona przez świętego Josemarię prałatura jest niczym innym, jak tylko częścią Kościoła powszechnego na swój charakterystyczny sposób realizującą powszechne powołanie do świętości w zgodzie z nauczaniem Kościoła i w ścisłej więzi z papieżem i Stolicą Apostolską, a także z biskupem diecezjalnym, któremu świeccy prałatury podlegają tak samo jak pozostali katolicy.

Marna „czarna legenda”
Skąd zatem bierze się pokutująca w niektórych środowiskach „czarna legenda” Opus Dei? Przyczyn jest zapewne wiele. Jedne z nich, te najbardziej pierwotne, historyczne, wiążą się jeszcze z działalnością hiszpańską samego Josemarii Escrivá. Wiele jego postulatów odnowy, wyprzedzających ducha epoki, pozostawało w latach 20. i 30. XX wieku niezrozumiałych. Podobnie psychologiczne wyjaśnienie może przynieść rozpowszechniana plotka o tajemnym oddziaływaniu Opus Dei na najwyższe instytucje kościelne.
Pewien typ ludzi zawsze będzie doszukiwał się drugiego dna spraw, tajemnych sił rządzących rzeczywistością. Spiskowa teoria dziejów nadal jest domeną wielu komentatorów, szczególnie w czasach, kiedy każda prasowa rewelacja czy sensacja, dobrze podana i „uzasadniona” podnosi nakład bulwarowej gazety, przyczyniając się do kolejnego sukcesu finansowego. Wreszcie nie brak środowisk jawnie lub skrycie antyklerykalnych i antypapieskich. Pod ich egidą powstają często bełkotliwe, pełne konfabulacji publikacje, opowiadające jedynie „prawdziwą” wersję historii i rzeczywistości. Mniej lub bardziej zręcznie napisane zawsze zyskają jakąś grupę zainteresowanych, a nawet apologetów. Przykładem może tu być głośna ostatnio książka „Kod Leonarda da Vinci”. Tym natomiast, którzy skłonni są gorliwie wierzyć w knowania i tajne pakty Opus Dei, warto zadedykować myśl kanonizowanego przez Jana Pawła II Josemarii Escrivá: „Nie możesz, jak inni, pogodzić się z konwencjonalną wiarą mas. Istotnie, winieneś posiadać wiarę osobistą: z poczuciem odpowiedzialności”.
O Opus Dei powiedzieli...

Erhard Gasda – w Opus Dei od 22 lat, dyrektor Biura Informacyjnego Opus Dei w Warszawie
– Poznałem Opus Dei na studiach w Niemczech. Dla młodego człowieka był to burzliwy czas. Studiowałem geologię i rzucał mi się w oczy pozorny rozdźwięk między nauką i wiarą. Zawsze mnie to nurtowało, jak i czy w ogóle obie te rzeczywistości można pogodzić. Np. jak biblijna wizja świata ma się do tego, co na temat początku wszechrzeczy mówi nauka. Wtedy pojechałem na rekolekcje Opus Dei, które trwały trzy dni. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wówczas przeżyłem przebudzenie. Byłem zdziwiony, że ksiądz rekolekcjonista mówił studentom rzeczy, o których ostatnio słyszałem w podstawówce na lekcjach religii. Usłyszawszy podstawowe wydawałoby się prawdy wiary, odnowiłem się wewnętrznie. Zrozumiałem, że nie ma konfliktu między prawdą w nauce a wiarą. Usłyszałem na początku w Opus Dei, żeby szukać świętości pośrodku świata, ale także apostołować, dzielić się swoją wiarą. Kontakt z księdzem z Opus Dei szybko zaowocował dla mnie kierownictwem duchowym. Odzyskałem wtedy dumę w to, że rodzice mnie ochrzcili i że należę do Kościoła. Opus Dei dało mi oprócz pogłębienia duchowości i dążenia do świętości także gruntowną wiedzę teologiczną i religijną.

Józef Ginter – dr fizyki, szef Ośrodka Opus Dei w Poznaniu
– W domu moich rodziców często rozmawiało się na tematy religijne, fascynowaliśmy się Ewangelią i dziejami pierwszych chrześcijan. Kiedy spotkałem Opus Dei, poczułem się, jakbym przeniósł się w tamte czasy – ten sam zaraźliwy zapał apostolski, chęć chrystianizowania pogańskiego świata od wewnątrz i ta sama pasja jedności ze św. Piotrem. Można powiedzieć, że się zaraziłem.
Opus Dei zachęca świeckich korzystających z jego formacji do tego, by szukali szczęścia w codzienności życia rodzinnego i w swojej pracy zawodowej, którą starają się jak najlepiej wykonywać. Od św. Josemarii nauczyliśmy się, że jedyną receptą na szczęście jest świętość i że wszyscy możemy marzyć o heroicznej świętości.

Renata Pawlak – biolog, w Opus Dei od 10 lat
– Kiedy skończyłam studia i przestałam należeć do duszpasterstwa akademickiego, szukałam jakiejś formy pogłębienia wiary, by nadal uczestniczyć aktywnie w życiu Kościoła. Ten czas poszukiwań zbiegł się z beatyfikacją Josemarii Escrivá. Czytałam wówczas wiele artykułów na temat Opus Dei, m.in. w L’Osservatore Romano. Opus Dei zainteresowało mnie szczególnie z racji swojej ciekawej duchowości oraz z powodu osoby założyciela. Wkrótce udało mi się znaleźć ośrodek Opus Dei w Polsce i wyjechać na rekolekcje. Od razu stwierdziłam, że Opus Dei jest tym, czego szukam. Pokłosiem tych pierwszych rekolekcji było przekonanie, że trzeba od siebie więcej wymagać i ciągle doskonalić się w Chrystusie. Ważne było też dla mnie, że Opus Dei pomagało konkretnie realizować wiarę w życiu, przekładać ją na język codzienności, odnajdywać Pana Boga w szczegółach codziennego dnia. Opus Dei umacnia mnie też regularnie i pozwala na co dzień korzystać z łaski sakramentów.

Stanisław Szymański – lat 54, przedsiębiorca z Poznania
– Z informacjami o Opus Dei zetknąłem się w Szwecji w końcu lat 80. Czytałem tam sporo artykułów na temat dzieła. Paradoksalnie do zainteresowania Opus Dei skłoniły mnie pomówienia i nieprawdziwe informacje, jakie wówczas pojawiały się w prasie na ten temat. Chciałem dotrzeć do źródeł i zobaczyć, jak to jest naprawdę. Kiedy wróciłem do kraju, znałem już jednego kapłana zaangażowanego w Opus Dei i tak powoli, od 1991 roku, zaczęła się moja przyjaźń z Opus Dei. Po raz pierwszy pojechałem też wtedy na rekolekcje. Jedną z wartości, jakie już na początku wyniosłem z Opus Dei, jest optymizm, przebijający z dzieł naszego założyciela św. Josemarii Escrivá. W Opus Dei łatwiej szukać pozytywnych aspektów naszego życia, tego co ono niesie i czym nas otacza. Dla mnie szczególnie ważna jest umiejętność znalezienia siły w rozwiązywaniu różnego rodzaju życiowych problemów. Wiara w drugiego człowieka i w siebie, którą daje nam nasz Zbawiciel. Spotykamy się w kręgach supernumerariuszy przeciętnie raz w tygodniu. Raz na miesiąc spotykamy się na dniu skupienia. Trwa to dwie godziny – są wtedy dwie medytacje, adorowanie Najświętszego Sakramentu. Raz do roku jeżdżę na dwudniowe rekolekcje. Cały czas towarzyszy mi praca nad swoim sumieniem, doskonaleniem siebie i zmaganiem się ze swoimi słabościami.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki