Cierpięgi – starsi znają tę nazwę doskonale, młodsi kojarzą z trudem. Nieco przykurzona i zapomniana. Wiekowe kamienice, gwarny plac targowy i niewielki Rynek zwany Bednarskim. Naprzeciw kościół pw. św. Wawrzyńca. To tu bije serce jednej z najstarszych gnieźnieńskich parafii.
Mało kto wie, że Cierpięgi były w średniowieczu odrębną osadą rzemieślniczą o charakterze miejskim, która posiadała własny ratusz, kościół, cmentarz i plac targowy. Niewykluczone, że w pobliżu znajdowało się także wzgórze szubieniczne, co tłumaczyłoby nazwę osady, wywodzącą się z całą pewnością od słowa „cierpieć”, które Aleksander Brückner – wybitny znawca średniowiecznej historii Polski – łączył z miejscem straceń. Przypuszczenia te nie znajdują jednak potwierdzenia w zachowanych źródłach. Podobnie zresztą jak domniemania, jakoby pierwszy kościół na Cierpięgach ufundowali dworzanie Bolesława Chrobrego. Faktem jest natomiast, że w XIII wieku świątynia w osadzie istniała i że nosiła wezwanie św. Wawrzyńca. Poświadcza to dokument wydany przez Bolesława Pobożnego w 1225 roku, który donosi o zapisie, jaki król uczynił na rzecz tegoż kościoła. Pewnym jest również, iż kościół ów spłonął doszczętnie w 1331 roku, podczas najazdu Krzyżaków, którzy pustoszyli Wielkopolskę ogniem i mieczem, dopóki ręka Władysława Łokietka nie dosięgła ich pod Płowcami. Jak mówi ks. kan. dr Jan Szrejter, było to z całą pewnością jedno z najboleśniejszych wydarzeń w dziejach gnieźnieńskiej parafii pw. św. Wawrzyńca, której obecnie jest proboszczem.
Dziejowa zawierucha
Na zgliszczach spalonego przez Krzyżaków kościoła zbudowano murowaną, jednonawową świątynię, z której do naszych czasów zachowała się jedynie czworoboczna wieża nakryta gotyckim dachem w kształcie piramidy. Kościół ten służył wiernym do XVIII stulecia, kiedy to na skutek różnych okoliczności popadł w niemal całkowitą ruinę. W aktach wizytacyjnych z 1811 roku zachowała się krótka notka na temat stanu budowli. Czytamy w niej m.in.: „kościół jest murowany, lecz we wszystkich częściach dużo spustoszony tak, że Konsystorz, obawiając się upadnięcia belek i całego dachu, kazał go zapieczętować”. Jak się później okazało, świątynia miała pozostać zamknięta przez kolejnych sześć lat. Dopiero w 1817 roku dzięki staraniu dziekana zbarskiego ks. Michała Jasienickiego oraz ofiarności parafian świątynię odrestaurowano, a kilkadziesiąt lat później, w 1896 roku, rozbudowano, powiększając jej bryłę o dwie nawy boczne oraz okrągłą wieżę od strony południowej. Dalszą rozbudowę kościoła przeprowadzono w latach 1935-36 z inicjatywy ówczesnego proboszcza ks. Józefa Chilomera, który wspólnie z architektem Lucjanem Michałowskim z Poznania zdecydował o przedłużeniu i podniesieniu naw oraz dobudowaniu prezbiterium i bocznych kaplic, które nadały budowli kształt krzyża łacińskiego. Tak odmłodzoną i powiększoną świątynię poświęcono w 1936 roku. Niestety, niedługo cieszyła ona oczy i serca wiernych. W czasie wojny, która rozpętała się trzy lata później, urządzono w niej magazyn.
Pomożesz, masz radość
Po wyzwoleniu życie duszpasterskie w parafii odżyło na nowo. Uporządkowano świątynię i reaktywowano część istniejących przed wojną grup i organizacji katolickich. Wznowiono także działalność charytatywną, która „u Wawrzyńca” ma bogatą tradycję i jest prowadzona do dziś. Potrzeby zaś są ogromne, bo osób szukających wsparcia z roku na rok przybywa. Jak mówi ks. Szrejter, przykościelna stołówka wydaje każdego dnia około 70 obiadów. Potrzebujący otrzymują także odzież, paczki żywnościowe i dwa razy w tygodniu chleb. Gdy zachodzi taka potrzeba, parafia pokrywa także koszty zakupu leków. – Trudne czasy, ludziom trzeba pomóc – mówi Teresa Bilska, która w stołówce pracuje charytatywnie od 13 lat, czyli od początku jej istnienia. Przyznaje, że pomoc nie byłaby możliwa, gdyby nie życzliwość i zaangażowanie sponsorów. Pomagają też parafianie, których ks. proboszcz Szrejter chwali za ofiarność i przywiązanie do parafii. – Mam dobrych ludzi i bardzo gorliwych wikariuszy, którzy pomagają mi w pracy duszpasterskiej – mówi z uśmiechem, przyznając, że zajęć kapłanom nie brakuje. Sam również na nadmiar wolnego czasu nie narzeka, bo w parafii zawsze jest coś do zrobienia. – Planujemy w tym roku pomalować wnętrze kościoła oraz odnowić zabytkową gotycką wieżę. Myślimy także o wyremontowaniu kaplicy w domu parafialnym, którego część zdołaliśmy już odnowić – mówi ks. Szrejter. Na pytanie, skąd bierze siły na podołanie wszystkim obowiązkom, odpowiada krótko „Pan Bóg daje”.
Aktywni świeccy
A trzeba tych sił dość sporo, bowiem parafia pw. św. Wawrzyńca liczy nieco ponad 5 tysięcy wiernych i obejmuje, prócz ulic leżących w tej części miasta, także trzy wioski: Dalki, Mnichowo i Woźniki. Jest także w czołówce pod względem apostolskiej aktywności wiernych, działa w niej bowiem kilkanaście różnorakich wspólnot i grup kościelnych zrzeszających zarówno młodzież, jak i dorosłych. Należy do nich m.in.: Eucharystyczny Ruch Młodych, Droga Neokatechumenalna, Odnowa w Duchu Świętym, Wspólnota Czcicieli Miłosierdzia św. siostry Faustyny i św. Ojca Pio, Apostolstwo Matki Bożej Patronki Dobrej Śmierci, Duszpasterstwo Nauczycieli Gniezna i okolic, Żywy Różaniec Matek, Grupa Samopomocowa Niepełnosprawnych i Koło Przyjaciół Misji. W parafii działa także liczna grupa ministrantów i lektorów, Schola parafialna oraz prowadzone przez katechetki Podwórkowe Kółko Różańcowe „Dzieci Maryi”, do którego należą najmłodsi. Ksiądz proboszcz Jan Szrejter przyznaje, że wszystkie te grupy i stowarzyszenia działają dzięki zaangażowaniu księży wikariuszy i wiernych świeckich, którzy nie tylko znajdują czas dla Kościoła, ale potrafią także do swej działalności zachęcić i zaprosić innych.
W kolejnej prezentacji przedstawimy parafię pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Cieninie Kościelnym