PiS, Samoobrona i Ruch Samorządowy LPR (Narodowe Koło Parlamentarne) utworzyły rządową koalicję, która liczy 118 posłów. Do większości w Sejmie brakuje zatem kilkunastu głosów. Liderzy PiS wierzyli, że skład koalicji uzupełni PSL, jednak jego rada naczelna zadecydowała, by nie wchodzić do rządu. Nie udało się też porozumieć z całością LPR.
Koalicjanci zapowiedzieli w deklaracji programowej m.in. budowę silnego i uczciwego państwa, walkę z najbardziej bolesnymi problemami społecznymi, przestępczością i korupcją oraz sprzyjanie działalności gospodarczej. Zgodnie z deklaracją, „funkcje publiczne mogą pełnić tylko osoby uczciwe i kompetentne”. Nie będą ich obejmowały osoby prawomocnie skazane za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego o charakterze kryminalnym (taka definicja nie obejmuje Andrzeja Leppera) lub osoby podejrzane o popełnienie przestępstw o podłożu korupcyjnym albo o związki ze światem przestępczym. Koalicjanci zobowiązali się też, że na stanowiska państwowe nie będą wysuwać kandydatur osób, które były rekomendowane przez SLD na stanowiska publiczne w latach 2001-2005.
Przemysław Gosiewski z PiS twierdzi, że podpisana umowa koalicyjna to trwałe zaplecze dla rządu, choć nie większościowe. Szef klubu parlamentarnego PiS wyraził żal, że PSL nie weszło do koalicji. Gosiewski wyjawił, że prezes ludowców Waldemar Pawlak nalegał, by zostać wicepremierem. Temu stanowczo sprzeciwiła się Samoobrona. Liderzy PiS zapowiedzieli też kolejne rozmowy o stworzeniu stabilnej, większościowej koalicji. Z kolei Adam Lipiński, wiceprezes partii, zagroził, że jeśli w kilka tygodni nie będzie większości, w czerwcu odbędą się przedterminowe wybory.
Krytycznie o nowej koalicji wypowiadają się przedstawiciele ugrupowań opozycyjnych. Roman Giertych uważa, że jedyną osobą, która przegrała na powstaniu koalicji, jest Jarosław Kaczyński. Lider LPR uznał, że Kaczyński przegrał, ponieważ „ma w rządzie Andrzeja Leppera, a nie ma większości”. „Miało być wesele, a jest tak naprawdę pogrzeb” – ocenił z kolei szef SLD Wojciech Olejniczak.
Według medialnych zapowiedzi, PiS chce powołać nowe ministerstwa dla swoich koalicjantów. W sumie liczba resortów miałaby wzrosnąć do osiemnastu. Wiadomo na pewno, że trzy teki przypadną ludziom Samoobrony; jej lider zostanie wicepremierem i ministrem rolnictwa.
Rekonstrukcja rządu, na którego czele pozostanie Kazimierz Marcinkiewicz, nastąpi najprawdopodobniej w piątek 5 maja. Taki termin został wstępnie ustalony podczas spotkania premiera Kazimierza Marcinkiewicza z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Jacek Tomczak
poseł PiS
– Oczywiście Samoobrona nie jest koalicjantem, o którym marzyliśmy idąc do wyborów. Ma się jednak takich koalicjantów, jacy chcą poprzeć rząd. Uważam, że LPR i PSL zrobiły błąd, bo przystępując do koalicji, miałyby szansę zrealizowania wielu swoich postulatów programowych, a jednocześnie dałyby rządowi większość. Myślę jednak, że to nie jest jeszcze ostatnie słowo tych ugrupowań.
Tadeusz Dębicki
wiceprzewodniczący Samoobrony
– Jestem pewien, że ta koalicja przetrwa do końca kadencji. Mam też nadzieję, że ostatecznie będzie to rządowa koalicja większościowa. W kolejnych dniach jeszcze dużo może się zmienić, jeśli chodzi o postawę LPR i PSL, bo będą prowadzone różnego rodzaju rozmowy z przedstawicielami tych partii. Jestem optymistą co do ich rezultatu.
Eugeniusz Grzeszczak
poseł PSL
uczestnik rozmów o koalicji z PiS
– O stanowisku naszej rady naczelnej zadecydowało nastawienie działaczy terenowych; zadecydował pewien zły klimat, na który złożyły się działania przeciwko naszej partii, wypowiedzi o „wciągnięciu” nas na listy PiS za trzy lata. Myślę jednak, że z samym PiS byśmy się dogadali, ale decydujący był brak zaufania do Samoobrony.