Co w nas zostało?
ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TCHR
Fot.
Pytanie o to, co w nas zostało pojawiało się z wielką częstotliwością w mediach, a za nimi w naszych rozmowach. Są oczywiście tacy, którzy twierdzą, że Pokolenie JPII nie istnieje. Są tacy, którzy ignorują postać Jana Pawła II, gdyż zdaje się zatrzymywać wzrok, a ten powinien podążać ku Chrystusowi.
Są tacy, którzy gotowi są na celebracje wyłącznie patetyczne i pompatyczne....
Pytanie o to, co w nas zostało pojawiało się z wielką częstotliwością w mediach, a za nimi w naszych rozmowach. Są oczywiście tacy, którzy twierdzą, że Pokolenie JPII nie istnieje. Są tacy, którzy ignorują postać Jana Pawła II, gdyż zdaje się zatrzymywać wzrok, a ten powinien podążać ku Chrystusowi.
Są tacy, którzy gotowi są na celebracje wyłącznie patetyczne i pompatyczne. Albo Requiem, albo nic… Są i tacy, którzy skłonni byliby w coś się włączyć, gdyby sami to zrobili, ale że ogarnia ich niemoc (a może trwają w niej od zawsze), pozostają do niczego nieprzekonani…
Są więc i tacy… Ale – dziwne by było, gdyby ich nie było. Jan Paweł Wielki nie był zbawicielem świata ani nie miał boskich prerogatyw. Był Świadkiem swojego Boga, był Bratem naszego Boga. Dla nas był Ojcem, bardzo osobistym i bardzo własnym.
Wróciłem z papieskich dni w moim rodzinnym mieście. Dwoje ludzi – zakrystianin i siostra zakonna zorganizowali biały marsz. Dołączyło się do nich kilka, a może kilkanaście tysięcy ludzi. Ci ludzie szli pięć kilometrów. W czasie tego marszu – marszu 27 kroków – przywołano 27 fragmentów przemówień papieskich, które były inspiracją do modlitwy. Następnego dnia, w jednym z kościołów odbył się koncert Requiem przeplatany łacińsko-polską Mszą. Wymieniam to w kolejności odbieranej przez nas, uczestników. W kolejnym dniu – poważna sesja naukowa w miejscowym liceum.
Kiedy na wzgórzu nad miastem, pod milenijnym krzyżem odbywało się zakończenie marszu, kilku młodych ludzi trzymało, stojąc tuż przy nim, dużą tablicę z napisem „Pokolenie JPII. Jesteśmy, pamiętamy, czuwamy”. Charakterystyczne były dłonie podtrzymujące tablicę, jakby spoczywało w nich coś więcej… „Ty potrzebujesz mych dłoni, mego serca młodego zapałem…”.
Nie wiem zatem, co w nas zostało. Wiem, co zostało we mnie. Wiem, co zostało w tych, którzy w tych dniach dzielili się ze mną swoimi przeżyciami. Tak jak wiem, że rację mieli polscy kibice, którzy rok temu śpiewali „nie masz większego nad Jana Pawła Drugiego”. Z tym, że oni nie byli wtedy akurat kibicami Kościoła.