O pustelni pw. Matki Bożej Bramy Nieba
na Świętej Górze Polanowskiej
z jej założycielem o. Januszem Jędryszkiem OFMConv
rozmawia Marcin Jarzembowski
Święta Góra Polanowska - co to za miejsce?
- Na środkowym Pomorzu są trzy święte góry - Góra Chełmska, góra Rowokół i Góra Polanowska. Znajduje się ona niedaleko małego miasteczka Polanów - 35 kilometrów od Koszalina. Te trzy wzniesienia były przed wprowadzeniem chrześcijaństwa ostoją kultu pogańskiego. Po złych czasach zasłynęły jako góry czci Matki Bożej - wybudowano tam nawet sanktuaria. To, które znajdowało się na Górze Polanowskiej, było znane w całej średniowiecznej Europie. Przez to miejsce prowadził szlak pielgrzymkowy ze Skandynawii, Litwy do Santiago de Compostela. Dzięki temu sanktuarium było wciąż odwiedzane przez pielgrzymów. W czasach reformacji świątynia uległa zniszczeniu, a mnisi zostali wygnani. Miejsce porósł las, a górę spowiła cisza.
I całkiem niedawno, dzięki Ojcu, to miejsce zaczęło tętnić życiem, chociaż dla wielu osób pozostało... ostoją ciszy.
- Zostałem tutaj skierowany przez biskupa Ignacego Jeża. Byłem wówczas proboszczem oraz przełożonym domu w Darłowie. Pasterz zasugerował, abym zajął się tą "świętą górą". To miejsce urzekło mnie od pierwszego spojrzenia. Od razu - w sposób fizyczny - można było odczuć ducha modlitwy, która przed wiekami była zanoszona stąd do Boga. Dzięki temu zrodziła się myśl, aby na tym wzniesieniu powstała pustelnia franciszkańska. Nasz zakon prowadził kiedyś takie miejsca. Od tego czasu minęło jednak 150 lat. Pustelnie do dziś istnieją nieprzerwanie we Włoszech. Gołym okiem widać, że żywa jest tendencja powrotu do pierwotnego doświadczenia zakonu. Mamy sanktuaria, miejsca pielgrzymkowe, domy rekolekcyjne - brakuje jednak pustelni, które ja nazywam "uszami Kościoła". W żadnym pokoleniu nie powinno zabraknąć tego typu miejsc. To Kościół - właśnie poprzez pustelników - wsłuchuje się w głos Boga.
Mówi się o tej pustelni, że jest to miejsce uprzywilejowane. Dlaczego?
- Dlatego, że Bóg przemawia w ciszy. To wtedy przychodzi do człowieka. Nawet nasz wielki poeta ks. Jan Twardowski powiedział, że najprostsza droga do Boga to taka, na której najmniej ludzkich słów…
Ilu zakonników korzysta w tej chwili z pustelni?
- W tradycji naszego zakonu nigdy nie byliśmy pustelnikami w pełnym tego słowa znaczeniu. Mieliśmy swoje eremy, w których dłuższy czas przebywali dwaj albo trzej nasi bracia. Stamtąd wracali do swoich klasztorów, gdzie prowadzili normalne - zakonne życie. Pustelnia na Górze Polanowskiej została "zapoczątkowana" przeze mnie. Przez rok mieszkałem z socjuszem - kandydatem do zakonu, który obecnie odbywa nowicjat. W najbliższym czasie spodziewam się dwóch braci. W międzyczasie przybywali tam także księża i świeccy, którzy dzielili ze mną życie w ciszy, modlitwie oraz pracy.
A jakie są plany, jeśli chodzi o budowę całej pustelni?
- Jest już prawie gotowa. Na Górze Polanowskiej znajduje się ogólnodostępna kaplica. Do niej dołączona jest pustelnia, w której są cztery cele, kuchnia i wspólna izba. Mogą tam jednocześnie przebywać cztery osoby. Więcej nie, ponieważ miejsce straciłoby charakter pustelni. Powinno ono również charakteryzować się skromnością. Nie ma tam więc ani prądu, ani telefonu.
Czyli jesteście odcięci od świata, codziennego hałasu. Jak wygląda dzień w pustelni?
- Pustelnia to przede wszystkim miejsce ciszy dla oczu, uszu oraz intelektu. Dla uszu, czyli z dala od wielkich miast i ulicznego gwaru. Mamy cztery kilometry do małego miasteczka i dwa kilometry do najbliższego sąsiada. Cisza dla oczu to doświadczanie ciemności, które jest bardzo potrzebne. Szczególnie w świecie obrazu, reklam i rzeczywistości wirtualnej. Nie oznacza to ślepoty. Wręcz przeciwnie - tylko w ten sposób można więcej zobaczyć. Ja ciągle tego doświadczam. Cisza dla intelektu to brak prądu, który nie oznacza jednak powrotu do prymitywizmu. Jeśli chcę napisać pismo, to idę do pobliskiego proboszcza. W pustelni nie czyta się gazet i książek, nawet teologicznych. Pustelnik czyta Biblię i "księgę przyrody". Człowiek żyjący w pustelni ma się wyzbyć wszelkich alienacji, żeby na płaszczyźnie samej wiary mógł spotkać Chrystusa.
Życie w pustelni toczy się w rytmie pracy i modlitwy. Każdy pustelnik wie również, że został posłany do tego miejsca nie ze względu na cnoty, ale ze względu na swoje słabości. Dzień rozpoczynamy przed drugą w nocy. Mamy godzinę czytań oraz modlitwę indywidualną. Jest to modlitwa wstawiennicza za Kościół i świat. Gdy inni śpią, w pustelniach trwa modlitwa. O szóstej rano rozpoczynamy modlitwy poranne. Jest czas na śniadanie i Eucharystię. Później pracujemy w lesie, na polu i w ogrodzie. Wysiłek fizyczny oczyszcza nasze życie wewnętrzne z sentymentalizmu oraz chroni przed ucieczką w marzenia. W południe odmawiamy modlitwę Anioł Pański, jemy obiad i pracujemy do Nieszporów. Praca zimą trwa do szesnastej, a latem do osiemnastej. Następnie jest czas na kolację, Różaniec i około dwudziestej pierwszej idziemy spać. Dzięki modlitwie codzienność staje się świętem. Kto szuka w pustelni jakiejś sensacji, ten jej nie znajdzie. Kiedy sprzątam, rąbię drewno, palę w piecu, uprawiam ogród czy gotuję obiad, spotykam Chrystusa. I to jest piękne doświadczenie.
Jak często zakonnicy powinni korzystać z pustelni? Czy jest jakaś reguła?
- Pustelnie są różne. Mogą w nich przebywać osoby świeckie lub duchowne. Każda pustelnia ma swój charakter. U franciszkanów zachęta św. Franciszka mówi, że do tego miejsca powinni przybywać bracia, którzy mają w sobie pragnienie życia kontemplacyjnego. Wówczas przełożeni powinni się pozytywnie przychylić do takiej prośby. O czasie pobytu decyduje również przełożony. Jednak nie może być on za krótki. To nie jest okres rekolekcji czy urlopu. Sam Franciszek miał swoje pustelnie. Nawet w jednej z nich spędził ostatnie dwa lata przed śmiercią. Potrzeba czasu, aby nasza pustelnia zafunkcjonowała. Chcemy na pewno tym miejscem się dzielić. Ono ma służyć każdemu.
W jaki sposób można zachęcić świeckich, aby przyjeżdżali na Górę Polanowską?
- Jest pewna zasada. Nikogo się nie zaprasza do pustelni i nikogo się nie zachęca, aby do niej przybył. Wręcz odwrotnie. Trzeba zniechęcać po to, aby oczyścić motywy tej decyzji. Również dostęp do tego miejsca powinien być utrudniony. Ten, kto będzie miał potrzebę płynącą z serca, na pewno nas znajdzie.