Logo Przewdonik Katolicki

Ci, o których Pan Bóg nie zapomniał

Mateusz Wyrwich
Fot.

U schyłku rządów Gorbaczowa nierzadkim widokiem były staruszki klęczące na śniegu. Modliły się w intencji otwarcia kościołów. Rok po roku. Również w pierwszych latach prezydentury Jelcyna. I wymodliły. Przez kilkadziesiąt lat ZSRS nie pozwalał na pomoc katolikom mieszkającym na jego terytorium. Nawet jeszcze kilkanaście lat temu nie można było przesłać choćby książki katolickiej....

U schyłku rządów Gorbaczowa nierzadkim widokiem były staruszki klęczące na śniegu. Modliły się w intencji otwarcia kościołów. Rok po roku. Również w pierwszych latach prezydentury Jelcyna. I wymodliły.



Przez kilkadziesiąt lat ZSRS nie pozwalał na pomoc katolikom mieszkającym na jego terytorium. Nawet jeszcze kilkanaście lat temu nie można było przesłać choćby książki katolickiej. Celnicy rekwirowali je bezwzględnie, a jej adresatów nierzadko prześladowano. Żeby więc książka trafiła do odbiorcy, imano się różnych sposobów. Jednym z nich było rozrywanie woluminu i wysyłanie po kilkadziesiąt stron do wiernych, którzy z kolei przekazywali tak "poszatkowane" egzemplarze do alumnów z tajnych seminariów. Księża, zakonnicy i zakonnice jeździli do Sowietów bez habitu. Mimo to każdego dnia narażali się na represje za prowadzenie posługi religijnej w "Kościele podziemnym". Dziś już taka sytuacja należy do przeszłości. Jednak nadal Kościół katolicki niechętnie jest widziany w krajach byłego ZSRS. Szczególnie przez Cerkiew prawosławną i sprzyjające jej miejscowe władze.
O tym m.in. mówiono na spotkaniu poświęconym problematyce Kościoła katolickiego na Wschodzie. Przede wszystkim jednak skupiono się na tym, jak wiele udało się tam zrobić dla katolików. Oficjalna pomoc trafia do nich dopiero od piętnastu lat. Kierowana jest do katolików, ale i do osób niewierzących. Dociera m.in. zarówno do Rosji, jak i na Białoruś oraz Ukrainę. W ramach pomocy już po raz szósty w Polsce i placówkach polonijnych zorganizowany też został Dzień Modlitwy i Pomocy Materialnej Kościołowi Katolickiemu na Wschodzie.
Współorganizatorami warszawskiego spotkania był Episkopat Polski i Stowarzyszenie Wspólnota Polska. O swoich doświadczeniach w duszpasterskiej i zakonnej posłudze opowiadali w warszawskim Domu Polonii księża i zakonnice, którzy wiele ostatnich lat spędzili w krajach byłego "obozu pokoju". Wśród zaproszonych gości był Prymas Polski kardynał Józef Glemp oraz prezes Wspólnoty Polskiej profesor Andrzej Stelmachowski. W swojej wypowiedzi profesor podkreślił, że to w główniej mierze dzięki Polakom przetrwała wiara katolicka na Wschodzie. A później dzięki nim odbudowywano kościoły na tamtych terenach. - Owszem, są takie diecezje, gdzie nie możemy pominąć udziału Niemców czy Ormian - mówił były marszałek Senatu. - Ale w ogromnej większości katolicyzm na terenie byłego Związku Radzieckiego był przede wszystkim zakorzeniony w sercach i umysłach naszych rodaków.

Módl się i pomagaj


Prymas Polski kardynał Józef Glemp mówił o wymierności pomocy kierowanej na Wschód, zarówno materialnej, jak i duchowej. Jak zaakcentował, pomoc materialna bez duchowej zawsze będzie niepełna. - Pełna jest dopiero wówczas, kiedy towarzyszy jej duchowość, modlitwa. Wtedy potrafimy integralnie objąć człowieka potrzebującego i przysporzyć mu nadziei. A gwarantem tej nadziei jest Jezus Chrystus. Stąd też i modlitwy, towarzyszące Dniowi, który ma przypominać nam Kościół i wiernych na Wschodzie, a także przyczynić się do wzrostu naszej ufności i hojności.
Czas legalnej i nielegalnej działalności katolików na Wschodzie charakteryzował prowincjał pallotynów ksiądz dr Czesław Parzyszek. Mówił o czasie wiary ukrytej, mocno zakorzenionej, ale niewidocznej na zewnątrz. O pomocy materialnej i duchowej niesionej wówczas przez polski Kościół, w tym przez seminarium pallotyńskie. Opisywał również początki oficjalnej pracy na terenie ZSRS w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Ostatnie lata w rozwoju Kościoła na Wschodzie ksiądz Parzyszek uznał za szczególnie dynamiczne. - Są już nowe struktury Kościoła katolickiego na Wschodzie. Powstało wiele świątyń. Rozwija się nie tylko duszpasterstwo parafialne, ale coraz bardziej duszpasterstwa specjalistyczne - podkreślał prowincjał. - Tworzą się ośrodki naukowe. Domy rekolekcyjne, gdzie młodzież może się spotykać i pogłębiać swoją wiarę. Pracować we wspólnotach. Dynamiczny rozwój nastąpił także we wspólnotach zakonnych.
Ksiądz Parzyszek podkreślił, że wielką zasługę w docieraniu do polskich katolików ma Wspólnota Polska inicjująca zakładanie polskich szkół na Wschodzie. Mocnym wsparciem jest również coraz większa ilość stypendiów organizowanych w ojczyźnie przodków. - Wiele młodzieży przyjeżdża ze Wschodu, patrzy na Kościół w Polsce i wracając przenoszą to, co tu podpatrzyli. Powstają już nie tylko zakony, ale też różne szkoły apostolstwa świeckich, gdzie młodzi przygotowują się do tego, by być liderami w swoim środowisku. Powstają także świeckie instytuty katolików. To jest ogromnie ważne, by nie prowadzić ich za rękę, a tylko podpowiadać. Bo oni najlepiej wiedzą, co potrzebne jest w ich środowisku. Kościołowi na Wschodzie niezbędna jest więc zarówno nasza modlitwa, jak i pomoc materialna.

Matka Boża w skromnym domu


O roli Kościoła katolickiego mówił również ksiądz Stanisław Pożarski, proboszcz parafii pod wezwaniem św. Stanisława w Sankt Petersburgu, od piętnastu lat będący na misji w Rosji. Podkreślał, że kiedy przyjechał do Petersburga w 1990 roku, to była tylko jedna świątynia katolicka. Jedna parafia i piętnastu wiernych. Dzisiaj jest ich w samej tylko parafii pw. św. Stanisława czterystu, a w mieście - siedem katolickich parafii. Jest też seminarium duchowne, które każdego roku kończy kilku neoprezbiterów. Coraz więcej też młodzieży garnie się do Kościoła. Wierni często wyjeżdżają na pielgrzymki do Rzymu. A tamtejsza Caritas dociera z pomocą biednym do coraz większej liczby wiernych. W większości do niekatolików. - Zawsze jednak są pewne niebezpieczeństwa. Ktoś widząc działalność Kościoła katolickiego, może dosłownie w ciągu jednej nocy zakazać bądź ograniczyć nam działalność, bojąc się pozytywnego wpływu na rosyjskie społeczeństwo - mówił ksiądz proboszcz. - Bywały takie przypadki. Niektórych się nie rozgłasza, bo nie jest to nam potrzebne. Najlepiej jest pracować w cichości, w pokorze serca, ufając Panu Bogu. Trudna to misja być księdzem w prawosławnym kraju, ale dla mnie interesująca, bo pośród różnych niebezpieczeństw w sposób szczególny odczuwa się Bożą Opatrzność.
O roli żeńskiego zakonu sióstr Szensztackiego Instytutu Sióstr Maryi w krajach zagrabionych niegdyś przez ZSRS mówiła matka prowincjalna s. Franciszka Orzeł. Opowiadała również o rozprzestrzenianiu się od 1990 roku kultu Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej, patronki zgromadzenia, czczonej w Europie już w XVI wieku.
Siostry swoją misję modlitwy i pomocy społecznej rozpoczęły od parafii Matki Bożej Anielskiej w Grodnie, w świątyni, gdzie niegdyś pracował ojciec Maksymilian Kolbe, a w czasach współczesnych proboszczem był ksiądz Tadeusz Kondrusiewicz, dziś metropolita Moskwy. Wschód był dla zgromadzenia wielkim wyzwaniem. Siostry chciały odpowiedzieć na prośbę Kościoła o wsparcie ewangelizacji. Ludzie Wschodu przez lata upokarzani nie obawiali się już niczego. Chętnie podejmowali pielgrzymujący obraz Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej i powoli zbliżali się do Niej, do Kościoła, pytając, gdzie jest najbliższa świątynia. Do jakiej parafii oni sami należą? I wreszcie - wracali do Kościoła. Przyprowadzali swoje wnuki. - Czułyśmy się słabe jako ludzie, gdyż rzeczywistość nas wielokroć przerastała. Ale świadomość, że jedziemy z Matką Bożą Przedziwną dodawała nam skrzydeł - wspominała matka prowincjonalna. - Muszę powiedzieć, że podczas tych piętnastu lat pracy mogłyśmy wielokrotnie doznawać tej "przedziwności". Doświadczyłyśmy, że człowiek sam niewiele może zdziałać. I że idąc z Maryją, otwierają się drzwi ludzkich serc. W niektórych miejscowościach położonych w rejonie szczucińskim Matka Boża pielgrzymowała od domu do domu w niezwykle uroczysty sposób. W niektórych rejonach chłopcom dawano nawet przepustkę w wojsku, żeby byli w domu. To było coś niezwykłego. Osiemdziesięcioletnie staruszki, którym polityka zabrała Kościół, mówiły, że "jednak o nas Pan Bóg nie zapomniał, że "jeszcze przed naszą śmiercią Matka Boża weszła w progi naszych skromnych domów".

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki