Wierni świeccy są ogromnym bogactwem Kościoła, które ciągle jeszcze wydaje się być nieodkryte i pogrążone w letargu. Trzeba, by się wreszcie obudzili.
Konkluzja ta może stanowić podsumowanie kolejnego spotkania rejonowego II Kongresu Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich Archidiecezji Gnieźnieńskiej, które odbyło się 8 października w parafii pw. św. Radzyma Gaudentego w Gnieźnie. W obradach uczestniczyło ponad 270 osób, głównie reprezentanci wspólnot i organizacji kościelnych działających na terenie dekanatów: Gniezno I, Gniezno II, Kiszkowo, Kłecko, Mogilno, Pobiedziska, Rogowo, Trzemeszno, Września i Żnin.
Jesteśmy powołani
Spotkanie rozpoczęła Msza św. koncelebrowana, sprawowana przez około trzydziestu kapłanów pod przewodnictwem bp. Bogdana Wojtusia, po której zebrani wysłuchali referatów wprowadzających: ks. Krzysztofa Redlaka nt. blasków i cieni współpracy osób duchownych i świeckich oraz ks. Mieczysława Polaka, który zachęcał do odkrywania swojego powołania we wspólnocie. - Każdy, kto należy do Kościoła, jest współodpowiedzialny za realizację jego misji apostolskiej - tłumaczył. - Współodpowiedzialność jednak to coś więcej niż współpraca. Nie chodzi o to, by się angażować, bo ksiądz proboszcz kazał, ale by mieć świadomość, że tego właśnie oczekuje ode mnie Chrystus. Dlatego musimy bardzo uważnie wsłuchiwać się w Jego słowa i odkrywać zamierzenie, jakie ma względem nas.
Zdaniem ks. dr. Mieczysława Polaka człowiek, który odkrywa w sobie powołanie, patrzy z innej perspektywy na zadania, jakie ma do wypełnienia w Kościele. Czuje się zobowiązany do uczestnictwa w jego misji i jednocześnie odpowiedzialny za jej wypełnianie. Dla takiego człowieka angażowanie się w działalność stowarzyszeń katolickich nie jest więc przymusem czy chwilową zachcianką, ale odpowiedzią na wezwanie Pana Boga. Czy katolicy w Polsce mają tego świadomość? Chyba nie do końca.
Liczą się drobiazgi
Kwestię tę poruszono także podczas dyskusji warsztatowych, które odbyły się w drugiej części spotkania. Jak stwierdzili uczestnicy jednej z nich, wielkim problemem jest dziś bierność i apatia wiernych świeckich. - Ludzie są zniechęceni, obojętni lub zbyt zapracowani, by się angażować - zauważył jeden z uczestników. - Swoją religijność ograniczają do uczestniczenia w niedzielnej Mszy Świętej, a i to nie zawsze. Wydaje się, że wychodząc z kościoła, przestają być katolikami. Jak takich ludzi zachęcić i przekonać? Odpowiedź była zgodna - świadectwem własnego życia, które jest najlepszą rekomendacją i przykładem dla innych. - Nie możemy myśleć ,,i tak nic nie mogę zrobić" - przekonywał ks. prałat Stanisław Pohl, emerytowany proboszcz parafii pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Kruszwicy. - Nie możemy czekać na innych. Musimy zacząć od siebie i skupiać się nie tylko na rzeczach wielkich, ale i na małych, bo przecież robiąc czasami tak niewiele, zdziałamy najwięcej.
Uczestnicy warsztatów zwrócili także uwagę na zatrważająco małe zaangażowanie młodych w życie Kościoła. Niemniej - jak stwierdzili - nie można powiedzieć, że nie szukają oni Boga. Wręcz przeciwnie. Szukają i świadczą o tym choćby spotkania z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, bratem Rogerem i ojcem Janem Górą na Lednicy. Gdzie zatem leży problem? Być może w sposobie komunikowania się duchownych z młodymi. - Młodzi ludzie mówią o księżach ,,ekologiczni" i ,,nieekologiczni" - zauważył półżartem jeden z uczestników dyskusji. - Pierwsi to ci, którzy nie trują, drudzy to ci, którzy trują. Oczywiście powiedzenie to należy potraktować z przymrużeniem oka, niemniej rzuca ono nieco światła na to, jak młodzież postrzega księży i czego od nich oczekuje.
Mniej moralizatorstwa
Temat relacji księża - świeccy pojawiał się w czasie obrad wielokrotnie. Poruszył go w swoim wykładzie ks. Krzysztof Redlak, a dyskusje w grupach potwierdziły częściowo wysunięte przez niego tezy. Największym problemem wydaje się brak dialogu i wzajemnego zaufania. - Trzeba nam większej otwartości i chyba także odwagi - stwierdzili uczestnicy debaty. - Wierni świeccy powinni bez obaw zwracać się do swoich duszpasterzy, duszpasterze zaś powinni znaleźć czas i odrobinę cierpliwości, by ich wysłuchać. Zdaniem ks. prałata Pohla, w wielu sytuacjach duchowni powinni także zrezygnować z moralizatorstwa na rzecz wskazywania i wspierania. - Duszpasterstwo powinno być pełne delikatności i pokory - dodał. - W końcu rybak, który chce złapać rybę, nie krzyczy.
Podczas warsztatów zastanawiano się także, czy współpraca między organizacjami kościelnymi działającymi na terenie danej parafii jest możliwa, a jeśli tak, to jak ją inicjować i prowadzić. Konkretnych pomysłów zabrakło, jednak sugestie, które padły, świadczą o tym, że członkowie wspólnot o tym myślą i co więcej, są takiemu współdziałaniu przychylni. Zdaniem członkini Akcji Katolickiej, należy zacząć przede wszystkim od porzucenia błędnego rozumowania w kategoriach ,,my" i ,,oni". - Bywa, że jedni nie wiedzą, co robią drudzy - mówiła. - Nie interesują się, bo po co? A przecież trzeba się zjednoczyć, by zdziałać coś więcej.
Wstańcie, chodźmy!
Wnioski, do jakich doszli uczestnicy sobotniego spotkania, były klarowne. Po pierwsze - świadectwo życia, po drugie - odpowiedzialność, po trzecie większe zaangażowanie i obecność w życiu publicznym. Katolicyzm nie może zostać zamknięty w zakrystii. Musi być otwarty, odważny i aktywny. Ten wielki olbrzym, jakim są świeccy, musi się wreszcie obudzić. - W Polsce wybiła godzina laikatu - przypomniał w podsumowaniu słowa Ojca Świętego Jana Pawła II bp Bogdan Wojtuś. - Z mandatu Chrystusa macie swoje miejsce oraz zadania w Kościele i jesteście odpowiedzialni za jego przyszłość, a także za losy narodu i państwa. Miejcie odwagę! Nie bójcie się! Wstańcie i chodźmy! Nawet gdyby miało być trudno.