Ksiądz odpowiada
ks. Jan
Fot.
(...) Jeśli wiem, że coś jest złe, a mimo wszystko to robię, bo na przykład sprawia mi to przyjemność, to czy wtedy popełniam większy grzech? Wydaje mi się, że tak, bo wówczas zachowuję się tak, jakbym robiła Bogu na złość. Ale przecież nie chcę sprzeciwiać się Panu Bogu.
Katarzyna
Pytanie, które zadałaś, jest dosyć teoretyczne, dlatego też taka będzie odpowiedź....
(...) Jeśli wiem, że coś jest złe, a mimo wszystko to robię, bo na przykład sprawia mi to przyjemność, to czy wtedy popełniam większy grzech? Wydaje mi się, że tak, bo wówczas zachowuję się tak, jakbym robiła Bogu na złość. Ale przecież nie chcę sprzeciwiać się Panu Bogu.
Katarzyna
Pytanie, które zadałaś, jest dosyć teoretyczne, dlatego też taka będzie odpowiedź. Wiele czynników decyduje o takiej "klasyfikacji" grzechu. Z jednej strony, zdradzasz swoim pytaniem wrażliwość sumienia, a z drugiej, dajesz do zrozumienia, że jednak traktujesz grzech nie tyle jako zerwanie lub naruszenie przyjaźni z Bogiem, co jako przekroczenie przepisu.
Sumienie chrześcijanina powinno być uformowane w ten sposób, by patrzeć sercem na wszelkie wybory między dobrem a złem. Jeżeli coś wybieram, to dlatego, że kocham Boga i jest to znak mojej miłości wobec Niego. Jeżeli coś odrzucam, to też moja decyzja jest motywowana miłością. Jeśli kocham Boga, to nie będę postępował wbrew Jego woli, wbrew Jego słowom, bo to jest po prostu odrzucenie Jego miłości.
Takie świadome wybieranie zła jest rzeczywiście większym złem, większym nieszczęściem w relacji człowieka z Bogiem. Problem w tym, że my bardzo często nie mamy pełnej świadomości tego, że jeśli Pan Bóg prosi o powstrzymywanie się od czegoś, to jest to naprawdę zło. Tutaj nasza świadomość płata nam figle. W dużej mierze odpowiedzialny za to jest szatan, który zło przedstawia jako dobro, przyjemność, korzyść, bez ubocznych skutków. A my na ślepo temu wierzymy. Jeśli chcę sprawić sobie przyjemność i np. nie zachowam zasady umiarkowania w jedzeniu, to ostatecznie odcierpię moją krótkowzroczność.
Tak więc trzeba być ostrożnym w rozumieniu przyjemności. Dobrym przykładem może być obraz zatroskanego ojca, który przestrzega swoje dzieci, że wybrana przez nich zabawa może być niebezpieczna. No, ale dzieci muszą same doświadczyć jej na własnej skórze… Potem ojciec ma bolesną satysfakcję, jak się komuś stanie krzywda. A jeśli się zabawa mimo wszystko uda, to jednak w sercu ojca zostanie bolesna rysa, że dzieci mu nie zaufały. Tak to obrazowo można odpowiedzieć na Twoje pytanie.
Pan Bóg stwarza człowieka do miłości, do szczęścia. Nie zabrania nam cieszyć się przyjemnościami życia. Pragnie jednak, byśmy uczyli się używać wszystkich Jego darów w odpowiedni sposób. Nadużywanie przyjemności może owocować sporą krzywdą, sporym nieszczęściem. Kiedy pirat drogowy jedzie ze zbyt dużą prędkością, skutek może być tragiczny nie tylko dla niego samego. Dla kogoś przyjemnością są nierozsądne żarty robione przez telefon, np. informowanie o podłożeniu bomby. W rzeczywistości trzeba podjąć olbrzymią i kosztowną akcję interwencyjną. Było fajnie? Tylko dla kogo? Może dla niego, ale ile osób skrzywdził?
Można powiedzieć, że niektóre moje działania dotyczą tylko mnie i sam za nie odpokutuję. Nieprawda! Nie jesteśmy samotni na tym świecie. Zły stan fizyczny lub psychiczny po nadużyciu przyjemności to duże zmartwienie dla najbliższych i kłopot dla społeczeństwa.
Dlatego bardzo Cię proszę, byś słuchała głosu swego serca, swej wrażliwości. Nie tylko unikniesz fałszywej przyjemności, lecz także będziesz trwała w przyjaźni z Bogiem.