Logo Przewdonik Katolicki

Skarby na miedzy

Ks. Mariusz Pohl
Fot.

Trudno o coś bardziej prozaicznego, pospolitego i zwyczajnego niż miedza. Na wsi liczą się hektary, a nie miedze: najlepiej, gdyby ich wcale nie było. Miedza tylko zawadza: gdy podczas żniw kombajn zbliża się do niej, to musi nawracać. Dla wielotonowej maszyny to męczący manewr - o ileż łatwiej jechać prosto i szybko przez długie pole, widząc, jak dojrzałe łany zboża nikną pod bębnem...

Trudno o coś bardziej prozaicznego, pospolitego i zwyczajnego niż miedza. Na wsi liczą się hektary, a nie miedze: najlepiej, gdyby ich wcale nie było. Miedza tylko zawadza: gdy podczas żniw kombajn zbliża się do niej, to musi nawracać. Dla wielotonowej maszyny to męczący manewr - o ileż łatwiej jechać prosto i szybko przez długie pole, widząc, jak dojrzałe łany zboża nikną pod bębnem hederu, niż ostrożnie zwalniać i skręcać, bacząc, by nie zawadzić o zarośnięty chwastem kamień na miedzy, a zarazem nie zmarnować choćby metra zboża. I dlatego wiosną czy jesienią, w czasie orki, traktory tak chętnie podjeżdżają pod miedzę, ile tylko można. Stąd marzenie rolników, by miedze likwidować, by w miarę możliwości wszystko było "w jednym kawałku". We współczesnym, unijnym rolnictwie dominuje właśnie ta tendencja.



O ileż ciekawsze i weselsze są pola poprzecinane miedzami i rowami, tworzące kolorową szachownicę różnorodnych upraw. Tu żółci się i pachnie rzepak, tam zieleni się ozimina, kwitną ziemniaki, wschodzą długie rzędy cebuli i kukurydzy. A gdy pola zaczną w lipcu dojrzewać do żniw!... Jakie wspaniałe kolory, subtelne odcienie szarego srebra, bursztynowego złota, tysiące odmian zieleni... A wszystko porozdzielane ciemniejszymi, ukwieconymi miedzami.
Kiedyś miedze mnożyły się jak grzyby po deszczu: z każdym pokoleniem ojcowizna była rozdzielana pomiędzy synów i ziemia z konieczności była rozdrabniana. Na południu Polski poletka mają niekiedy po trzy-cztery metry szerokości i ciągną się równoległymi pasemkami po kilkadziesiąt czy kilkaset metrów. W takim układzie prawie metrowe miedze zajmują po kilkanaście procent gruntu. Nic dziwnego, że o każdy centymetr miedzy - i pola - toczyły się nieraz niekończące się spory i procesy, jak Kargula z Pawlakiem. Ale w terenie górzystym miedze są nieodzowne: dzięki nim, tworząc tarasy, można niwelować różnice między polami położonymi na stromych stokach. W przeciwnym razie ich uprawa byłaby niemożliwa.
Niekiedy miedzą prowadziła wąska ścieżyna, którą w niedzielę ludzie ciągnęli do kościoła, a w tygodniu dzieciaki chodziły do szkoły. Dopiero gdy weszło się w miedzę, albo w czasie żniw na niej przysiadło, by chwilę odsapnąć, ukazywała ona swoje niewypowiedziane bogactwo kolorów, zapachów, dźwięków, życia. Nie ma dwóch jednakowych miedz. Nawet na jednej miedzy nie ma dwóch identycznych odcinków, choćby na jeden metr.
Przez całe lato miedze rozkwitają tysiącami kwiatów. Biało-złote wiechcie maruny, rumianku i margaretek (kto potrafi te gatunki rozróżnić?), czerwone maki, błękitne chabry, jakby podsuszone i przyblakłe od ostrego słońca cykorie podróżniki, czepiająca się wszystkiego wyka i powój, szlachetna, choć - uwaga! - trująca naparstnica, lepka i cuchnąca wilżyna, zawsze przyciągająca motyle fioletowa świerzbnica, wysokie, niekiedy na 2-3 metry baldachy barszczu, marchwi i arcydzięgielu - kto to wszystko kwiecie i ziele zliczy! Szczególnie upodobały sobie miedze różnego rodzaju ciernie: tarniny, głogi, dzikie róże, osty… Sforsowanie takiej kolczastej barykady jest wręcz niemożliwością.
A przecież to nie wszystko. Na zbiegu dwóch lub trzech miedz bywa, że rośnie krzak czarnego bzu albo polna grusza. To dopiero gratka. Olbrzymie, słodko pachnące baldachowate, ciężkie od nektaru i zapachu grona kremowo-białej hyćki, które szybko zaczynają się uginać pod ciężarem niezliczonych, zielonych jagód. Chłopcy lubią zrywać te grona i strzelać do siebie kulkami z wydrążonych trzcinowych rurek niczym z wiatrówki. A gdy w drodze z kościoła uda się obstrzelać dziewczyny - to ci zabawa! Ile było zdrowego, chłopięcego śmiechu i dziewczęcych pisków! W sierpniu, już po żniwach, dojrzewa bez i dowodzi trafności swej nazwy: lśniące w słońcu, czarne, pachnące jagody przyciągają na darmową ucztę setki ptaków. Ale i tak zostanie coś na zdrowy sok - zimą jak znalazł na poty i przeziębienie.
Polne grusze - ulęgałki, to ozdoba naszych miedz. Trudno wyobrazić sobie drzewo o bardziej gęstych gałązkach: nawet zimą, bez liści, tworzą one zwarty, splątany pokrój. Na wiosnę okrywają się białym kwieciem, a zaraz potem wyrastają piękne, jednakowe, lekko sztywne i wygięte listki. Jesienią przybierają one złocisto-pomarańczowo-żółto-czerwono-brunatną barwę. Pośród nich "lęgną się" ulęgałki - małe, twarde, najpierw cierpkie, a potem rozpływające się gruszki. Człowiek nie ma z nich zbyt wiele pożytku, ale ptaki i polne zwierzątka rozkoszują się ich słodyczą, gdy pod drzewem zalega gruba, aromatyczna warstwa przejrzałych owoców.
Miedze to nie tylko flora, ale i fauna. Najpierw miliony owadów: komarów, much, cykających 24 godziny na dobę świerszczy, skaczących spod nóg pasikoników, buczące basem trzmiele i bąki. Trzeba bardzo uważać, by przypadkiem nie trącić baniastego gniazda dzikich os - przed żądlącym, jadowitym pościgiem nie ma ucieczki. Miedza to ulubione miejsce na ptasie gniazda, zwłaszcza skowronków, lelków, pliszek, świergotków, kosów. Od wczesnego rana, a zwłaszcza wieczorami, dają one prawdziwe koncerty.
W gąszczach miedzy kryją się także żaby, jaszczurki, zaskrońce, niekiedy żmije, mnóstwo myszy, ale także zające, lisy, sarny. Bo rozrośnięta miedza, zwłaszcza przy rowie, przypomina niekiedy gąszcz dżungli. Przy samej ziemi to tylko jedna czy dwie bruzdy ziemi, ale bogactwo roślin rozrasta się nad nią parasolowato, tworząc cały ekosystem: siedlisko, schronienie, spiżarnię i korytarz komunikacyjny dla mnóstwa żyjątek, ptaków i zwierząt. Tu czują się bezpieczne i dopiero żniwa stanowią dla nich czas apokalipsy. Ale wtedy młode są już odchowane i potrafią uciekać.
To wszystko widać dopiero z bliska, gdy wysiądzie się z samochodu i zapuści pomiędzy pola. Mało komu się chce taką wyprawę podejmować. A szkoda, bo w zasięgu naszych kroków i oczu mamy do dyspozycji nieznany, bogaty świat, który tylko czeka na swoich odkrywców i koneserów.
A trzeba się spieszyć, bo w świecie nowoczesnego rolnictwa miedze przechodzą do historii: komasacja gruntów i śmiercionośne herbicydy stanowią dla tego ekosystemu śmiertelne zagrożenie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki