W "Gazecie Wyborczej" rozpoczął się festiwal dominikańskich wolnomyślicieli. Ledwie przebrzmiały tam wystąpienia o. Tadeusza Bartosia OP (który w obronie homoseksualnej Parady Równości zagalopował się aż do zniekształcania nauki Katechizmu o homoseksualizmie) a już mamy kolejny manifest. Tym razem o. Marcin Lisak OP, wiceprezes Katolickiej Agencji Informacyjnej ("Gazeta Wyborcza" 9-10. 07 br.), ostrzega przed "zniewoleniem umysłu" w Kościele, ubolewa nad "wszechobecnością wypowiedzi papieskich" oraz smuci się, że "nam [Polakom] wystarczy, że wprowadzimy w życie naukę Katechizmu". Autorowi marzyłyby się także u nas wielkie debaty, lecz wymienione przezeń tematy (antykoncepcja, celibat, "problem roli kobiety w Kościele") są jedynie banalnym powtórzeniem repertuaru, którym od dziesięcioleci straszą dywagacje antyrzymskie niektórych teologów zachodnich. Kościół ma już w tych sprawach zdanie dość wyrobione, po latach odpowiadania na argumenty zwolenników zniesienia celibatu, zgody na antykoncepcję oraz dopuszczenia kobiet do kapłaństwa czy diakonatu.
Pozostaje też kwestia bardziej zasadnicza: do czego ma prowadzić "spór teologiczny"? O. Lisak uważa podawanie przez Kościół trwałych rozwiązań (dogmatów?) za "drogę pychy". Zastanawiam się, czy za coś złego uważa także zwykłe u katolika pragnienie, by wiedzieć, w co wierzy Kościół i wierzyć z nim w to samo.