W odstępie zaledwie kilku dni przez Polskę przetoczyła się fala fałszywych anonimowych alarmów o zagrożeniu terrorystycznym.
Sprawcą największego zamieszania - informacji o podłożeniu bomby w warszawskim metrze - okazał się 40-letni Jacek K., były funkcjonariusz policji, obecnie rencista.
Koszty ewakuacji 20 tysięcy osób z warszawskiego metra można szacować nawet na kilkaset tysięcy złotych. Blisko trzy godziny trwało sprawdzanie pirotechniczne. Funkcjonariusze przeszukiwali wszystkie stacje i tunele metra. W akcji, oprócz kilkudziesięciu załóg policji, wzięło udział 17 jednostek straży pożarnej, 8 karetek pogotowia ratunkowego, 100 funkcjonariuszy straży miejskiej oraz pogotowie gazowe i energetyczne.
Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia zdecydował o tymczasowym aresztowaniu Jacka K. na trzy miesiące. Zatrzymanemu w izbie wytrzeźwień "dowcipnisiowi" policja zarzuciła "sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób", za co grozi do 8 lat więzienia plus zwrot kosztów przeprowadzonej ewakuacji.