Grób opleciony drutem kolczastym
Mateusz Wyrwich
W pierwszą wojenną Wielkanoc 1940 roku, jak co roku, w warszawskim kościele pw. św. Anny wzniesiono Grób Pański. Do kościoła akademickiego już od szóstej rano podążały tłumy warszawiaków ubranych na czarno.
Od dziesiątków lat z warszawskiego akademickiego kościoła pod wezwaniem świętej Anny, podobnie jak z katedry, w kościelne i narodowe święta wychodziły antyrosyjskie, a...
W pierwszą wojenną Wielkanoc 1940 roku, jak co roku, w warszawskim kościele pw. św. Anny wzniesiono Grób Pański. Do kościoła akademickiego już od szóstej rano podążały tłumy warszawiaków ubranych na czarno.
Od dziesiątków lat z warszawskiego akademickiego kościoła pod wezwaniem świętej Anny, podobnie jak z katedry, w kościelne i narodowe święta wychodziły antyrosyjskie, a później antysowieckie manifestacje zarówno w okresie zaborów, jak również w stanie wojennym. Tutaj też, w czasie niemieckiej okupacji, pielgrzymowali warszawiacy do grobów, które z narażeniem życia dekorowali księża i plastycy.
U początku niemieckiej okupacji rektorem kościoła akademickiego był Edward Detkens, ksiądz związany ze środowiskami nie tylko akademickimi, ale i warszawskimi stowarzyszeniami twórczymi. W szczególności z Akademią Sztuk Pięknych. Wówczas też spotkał się on po raz pierwszy z początkującym plastykiem Stanisławem Tomaszewskim.
Stanisław Tomaszewski pseudonim "Miedza" zdobył w podziemiu. Rozpoczynając studia na ASP, był romantykiem, dalekim od marzeń o wojskowym mundurze, o walce w podziemiu czy partyzantce. Marzył o malarstwie. Zamierzał wybrać się na plenery do Paryża i Rzymu. ASP skończył trzy miesiące przed wybuchem wojny. Był jednym z bardziej aktywnych studentów. Pomagał słabszym kolegom, udzielając się w Sodalicji. Przed Tomaszewskim, absolwentem dwu wydziałów - malarstwa i architektury wnętrz, mogła otworzyć się droga do kariery. Tymczasem przyszło mu żyć w zdeformowanym czasie okupacji. I od jej pierwszego dnia wszedł do podziemia. Pracował na potrzeby Delegatury Rządu i Armii Krajowej. Został naczelnym plastykiem Biura Informacji i Propagandy. Stworzył mnóstwo projektów graficznych, plakatów. Z czasów okupacji jego najbardziej znanym projektem okazała się winieta "Biuletynu Informacyjnego AK". Jego prace dla podziemia docenił Tadeusz Bór-Komorowski, odznaczając go w maju 1944 roku Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Pierwszy Grób Pański
To właśnie Stanisław Miedza-Tomaszewski stał się autorem pierwszego w czasie okupacji projektu Grobu Pańskiego w kościele pw. św. Anny. Kolejne jego projekty powstawały w tym kościele przez blisko sześćdziesiąt lat. Ostatni - "Miedza" zaprojektował na dwa lata przed śmiercią, w 1998 roku. - Dziś już do końca nie wiadomo, kto komu zaproponował stworzenie tak wymownego Grobu w pierwszą Wielkanoc niemieckiej okupacji. Ksiądz Detkens - Staszkowi czy też Stanisław - księdzu - wspomina brat artysty, fotografik Jerzy Tomaszewski. - Być może Jerzy Baurski albo może Edmund Burke, którzy pracowali przy realizacji projektu. Nie można wykluczyć, że Józef Trenarowski, autor projektu figury Chrystusa. Może architekt Beata Trylińska, której podlegało techniczne wykonanie plastycznej wizji Grobu.
Spotykali się konspiracyjnie na plebanii, na miesiąc przed Wielkim Piątkiem, omawiając projekt. Stanisław Tomaszewski rozrysowywał kolejny koncept. Zasiadali nad pracą, dyskutowali. Wreszcie wygrał pomysł najprostszy i najbardziej dramatyczny. Symboliczne zobrazowanie tego, co działo się za murami świątyni. Grób opleciony drutem kolczastym był symbolem obozów koncentracyjnych. Nadpalone belki opisywały zbombardowany kraj. Kilkaset kilogramów ziemi ułożonej w formie grobów znaczyły setki tysięcy pomordowanych, a metry tiulu nadzieję. - Ja też trochę pomagałem w budowie Grobu - wspomina fotografik Jerzy Tomaszewski, brat Stanisława "Miedzy". - Przynosiłem belki. Zbierałem potłuczone rzeźby, lichtarze, by brat mógł pokazać, jak została zrujnowana przez Niemców nasza kultura. Grób był ostrym odzwierciedleniem tego, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach w Polsce. Od bocznego ołtarza po ambonę przewieszony był całun. Usypane, podobnie jak na warszawskich ulicach, groby z krzyżami. Fotografowałem ten Grób Pański w noc poprzedzającą Wielki Piątek. Zrobiłem zdjęcie z ambony. Było to z jednej strony bardzo przygnębiające, bo byliśmy w takiej, a nie innej sytuacji, ale i wzruszające. Pamiętam jak dziś, ludzie szli tłumnie do Grobu. Kolejka była aż do kościoła Wizytek. Wychodzili z kościoła z wielkim namaszczeniem. W spokoju. Wielu płakało. Przychodziłem wiele razy do kościoła. Widać było, że Grób był wielkim szokiem dla warszawiaków. Kolejka stała od rana do wieczora. Ludzie szeptem rozmawiali. Słyszałem wieczorem rozmowy przy ołtarzykach na podwórkach kamienic. Odbywały się tam modlitwy po godzinie policyjnej. Takiego wzruszenia już później nie widziałem.
W Wielki Piątek 1940 roku nie było wielu Niemców pod kościołem św. Anny. Nie było też widać niemieckiej policji politycznej. Dopiero w pierwszy dzień po Wielkanocy pojawiło się mnóstwo gestapowców. Aresztowali księdza Edwarda Detkensa. Zapowiedzieli, że jedzie z nimi na krótkie przesłuchanie w siedzibie gestapo przy alei Szucha, ale stamtąd trafił do więzienia na Pawiaku. Niebawem do obozu w Dachau.
Grób pod sierpem i młotem
Po aresztowaniu księdza Denkensa rektorem kościoła został ksiądz Zdzisław Kozubski. Mimo tragicznego losu swojego poprzednika i on postanowił, że Grób będzie odzwierciedleniem okupacji. Projektował go również Stanisław Miedza-Tomaszewski. Prace nad jego przygotowaniem trwały dłużej. Tym razem zapadła decyzja, że dla wiernych odwiedzających świątynię będzie przygotowanych osiem tysięcy fotografii mogiły formatu pocztówkowego, by każda z odwiedzających go osób mogła dostać odbitkę. Na tę okazję powstała też specjalnie skonstruowana kopiarka w warsztatach okupacyjnego podziemia. - Wcale niełatwo było zdobyć dla takiego przedsięwzięcia tę ilość papieru fotograficznego - opowiada Jerzy Tomaszewski. - Wreszcie, kiedy się udało, Grób został zbudowany kilka dni wcześniej tylko na potrzeby tej fotografii. Później go rozebrano i ponownie złożono w noc przed przyjściem wiernych. Grób przedstawiał eksterminację ludzi, niszczenie życia naukowego, kulturalnego, dewastowanie kościołów, zabytków. Każdy, kto wychodził z kościoła, dostawał fotografię formatu pocztówkowego. Ludzie chcieli nam wtykać jakieś pieniądze za te kartki. Całowali tych, którzy je rozdawali. Traktowali te obrazki jak świętość. Przychodziło więcej ludzi niż poprzedniego roku, mimo że już w 1941 roku co kilkadziesiąt minut podjeżdżały budy i w łapankach aresztowano wychodzących z kościoła.
W 1942 r. Europa była już zajęta przez Niemców. Nasilił się terror w Polsce. Grób u świętej Anny tym razem symbolizował nadzieję na nadejście nowych, lepszych czasów. W Grobie z suchego drzewa wyrastała młoda gałązka. - W następnym roku - tłumaczy Jerzy Tomaszewski - po bokach Grobu były czarne kulisy. A za każdą z nich widoczna ludzka sylwetka z tektury, za nią zapalona świeczka. Za każdym poruszeniem kulisy migotał ogień świecy. Sprawiało to wrażenie ruchu. Miał on symbolizować rozrastający się ruch konspiracyjny. W roku powstania warszawskiego Grób składał się z dwóch olbrzymich, długich ścian imitujących ceglany mur, a u jego końca była postać Chrystusa z monstrancją. Moim zdaniem to było duże wizjonerstwo brata.
W 1945 roku na gruzach kościoła św. Anny na Krakowskim Przedmieściu u Grobu dominował leżący olbrzymi krzyż. Nad nim - sierp i młot. Jeszcze zanim ludzie zaczęli przychodzić, komuniści nakazali go rozebrać. Byli w tym względzie bardziej radykalni niż Niemcy.