Wierzyć Chrystusowi to znaczy najpierw w pełni Mu zaufać nawet wtedy, kiedy to jest trudne. W Katechizmie Kościoła Katolickiego można znaleźć określenie, które stało mi się bardzo bliskie: "Wiara to osobowe przylgnięcie człowieka do Boga". Osobowe - czyli wolne i świadome dokonanie wyboru; wolne i świadome traktowanie Boga jako kogoś godnego przyjaźni, więzi, serdeczności czy wprost czułości! Jest to zatem wejście z Panem Bogiem w swoistą intymność, ciepło! W naszych kościołach można często zauważyć małe dzieci wtulone, dosłownie, w ramiona rodziców. Dziecko jest szczęśliwe, spokojne, ma poczucie bezpieczeństwa: zaufało swoim najbliższym i jest mu z tym dobrze; podobnie musi zaufać Bogu chrześcijanin.
Wiara, jako międzyosobowa relacja człowieka z Bogiem, jest procesem, czyli czymś, co w człowieku rośnie, rozwija się, co jest dynamiczną rzeczywistością. Wszystkie zresztą wielkie wartości podlegają temu prawu: i przyjaźń, i miłość, i wierność.
Z tego wynika, że o jej umocnienie i wzrost trzeba troszczyć się nieustannie. Pewnie dlatego jest taka trudna: człowiekowi o wiele łatwiej zdobyć się na jednorazowy nawet heroiczny czyn, niż na systematyczną, zwykłą i codzienną troskę. Przypuszczalnie tu właśnie tkwi jeden z powodów klęsk: wiary pozornej, wybiórczej i niepogłębionej. Wydaje się także, że Jezus jakby te nasze problemy rozumiał, o czym przekonują Jego reakcje: kiedy np. spotykał się z ponadprzeciętną wiarą człowieka (w wypadku choćby rzymskiego setnika czy syrofenicjanki) zdumiewał się, dziwił, był poruszony. Aby wprawić w zdumienie dziecko, nie trzeba wielkiego powodu, natomiast z człowiekiem dorosłym jest już inaczej. Jaki zatem musi być powód, żeby poruszyć serce Boga-Człowieka?! Widocznie wiara jest rzeczywistością naprawdę niezwykłą, skoro wyzwala takie zachowania Chrystusa! Zapytajmy także: gdyby Chrystus dzisiaj przeszedł się ulicami miast, w których mieszkają Jego wyznawcy, czy zatrzymywałby się zdumiony, widząc rzeczywistość wiary w ich sercach?!
Wiara jest szukaniem Boga, a to zawsze oznacza podjęcie trudu, wysiłku i ryzyka. Nie ma przypadku w fakcie, że właśnie na konieczność szukania Boga w życiu Jan Paweł II zwrócił uwagę młodym ludziom 8 listopada 1978 r., w czasie jednego ze swych pierwszych spotkań z młodzieżą Wiecznego Miasta. Powtarzał jak refren: "Szukajcie Jezusa" i wskazywał zaraz miejsca tych poszukiwań: Pismo Święte, dobra książka, studium (katecheza). Wiara powierzchowna, nie angażująca dostatecznie intelektu nie zabezpieczy człowieka przed kryzysami, odejściami i zwątpieniem. Ludzie wierzący nie mogą rozwijać się tylko pod innymi względami, a dziedzinę religijności pozostawić np. na poziomie poznania właściwym dla dziecka II klasy szkoły podstawowej; w trudnych chwilach, wyposażeni w tak przestarzałe narzędzie, poczują się niepewni, słabi i zawiedzeni, a intelekt nie będzie skutecznie bronił wiary. Braki intelektualne spotyka się dzisiaj bardzo często, ludzie nazywający się niewierzącymi tak naprawdę często są "niewiedzącymi"! Przyczynia się do tego zarówno słaba katecheza, skupienie się w religijności głównie na emocjach, a także rodzina, która kolejnym pokoleniom coraz słabiej przekazuje wiedzę religijną.
Wiarę przeżywa się we wspólnocie Kościoła. A z Kościołem właśnie jest najtrudniej, ponieważ jest on bezwzględnie atakowany, ośmieszany i oskarżany o wszystko co najgorsze.
Trafnie mówił o tym Jan Paweł II. Nawiązał do podróży Szawła jadącego do Damaszku. Bóg po swojemu wkroczył w jego plany. Kiedy zdumiony i zapewne przerażony pytał: "Kim jesteś, Panie"? (Dz 9, 5), usłyszał w odpowiedzi: "Jestem Jezusem, którego ty prześladujesz"! Co wtedy musiało się dziać w umyśle Pawła? Być może myślał: "Nie prześladuję Jezusa, nigdy Go nie spotkałem, nawet Go nie znam"! Widocznie jednak Jezus i chrześcijanie, Jezus i Kościół stanowią jedną nierozłączną i nierozerwalną całość!
Intuicja Jana Pawła II jest porażająco trafna: wybór Kościoła stanowi logiczną konsekwencję wyboru Jezusa; nie mogę nie wybrać Kościoła, jeżeli wybrałem Chrystusa! Kościół jest bowiem Jego Rodziną, Jego obecnością na ziemi, przedłużeniem Jego działania i nauczania; jest sobą wyłącznie, trwając w absolutnej jedności z Chrystusem, Swoją Głową. Powtórzmy zatem i zapamiętajmy: "Jezus i chrześcijanie, Jezus i Kościół stanowią jedną, nierozerwalną całość"!