Boże Narodzenie - 1918
Mateusz Wyrwich
Fot.
"Na miasto wyjedzie sześć wozów wojskowych, towarzyszący im zaś skauci od godziny 10 rano do 4 po południu chodzić będą od mieszkania do mieszkania, od sklepu do sklepu i zbierać będą obuwie i bieliznę dla ubogich mieszkańców Lwowa, dla dziatwy i młodzieży, którym zwłaszcza wobec braku węgli i szyb, grozi chłód zimowy. Zbliżanie się wozów zwiastować będzie głos trąbki"....
"Na miasto wyjedzie sześć wozów wojskowych, towarzyszący im zaś skauci od godziny 10 rano do 4 po południu chodzić będą od mieszkania do mieszkania, od sklepu do sklepu i zbierać będą obuwie i bieliznę dla ubogich mieszkańców Lwowa, dla dziatwy i młodzieży, którym zwłaszcza wobec braku węgli i szyb, grozi chłód zimowy. Zbliżanie się wozów zwiastować będzie głos trąbki".
Tak w grudniu 1918 roku "Kurier Warszawski" nawoływał swoich czytelników do przedświątecznej pomocy dla mieszkańców walczącego jeszcze Lwowa. W prasie co rusz ukazywały się nekrologii poległych tam żołnierzy. I prośby ich rodzin, by żałobnicy pieniądze przeznaczone na pogrzebowe wieńce przekazali na potrzeby biednych i sierot.
Apele o pomoc "Dla ubogich i walczących" ukazywały się od najmniejszych parafialnych gazet po największe, popularne tygodniki. Często z inicjatywy samoistnie organizujących się komitetów pomocy czy też związanych z kołami gospodyń wiejskich, harcerstwem bądź komitetami parafialnymi. Wspomożenie dla Lwowa organizowały też korporacje studenckie z całego kraju. Ale pieniądze zbierano nie tylko dla osób cywilnych. Także dla niezamożnych żołnierzy. W listopadzie i grudniu w samej tylko Warszawie powstało kilkanaście komitetów zbierających dla nich fundusze. Zbiórki te zwykle zwano zbiórkami "Dla ubogiego żołnierza". Na kilka dni przez świętami Konserwatorium Muzyczne "wydało charytatywny koncert, na który przybyło bardzo dużo ludzi, nie szczędząc pieniędzy na cel dobroczynny", pisały gazety. Ale właśnie kwesty na dzieci i młodzież szkolną oraz ubogich żołnierzy, a także inwalidów wojennych były wówczas najbardziej popularne. Duże sumy zbierano też w trakcie kwest organizowanych przez znane wówczas restauracje czy kawiarnie. Nieomal powszechną akcją w niepodległej już Polsce były restauracyjne koncerty zatytułowane "Bigos gwiazdkowy", gdzie za symboliczną miskę bigosu goście płacili drogie bilety wstępu. Dochód szedł na dożywianie ubogich. Głównie w przytułkach.
Mam 50 kg przedniej mąki...
Wielka radość panowała po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Ale przed świętami Bożego Narodzenia nie była ona widoczna na ulicach. Niewiele było choinek na miejskich placach stolicy czy innych większych miast. W szczęśliwej niepodległością, ale mocno zubożałej Polsce nędzy nie brakowało. Pomoc dla biednych organizowały zarówno rozmaite organizacje, jak i pojedyncze rodziny. W "Kurjerze Polskim" można było przeczytać - bezpłatne, co zaznaczał właściciel gazety, ogłoszenie : "Mam 50 kg przedniej mąki. Zapraszam kobiety do pieczenia chleba z przekazaniem całkowitem na cel dobroczynny". W tygodniku "Bluszcz" zaś, "poświęconem sprawom kobiecym", widniało ogłoszenie: "Zlecony materiał uszyję na ubranka dla dzieci na gwiazdkę, przeznaczonem wyłącznie na cele sierotek".
W wielu miejscach kraju kwestowano też na pomoc uczniom. Akcję rozpoczętą w Warszawie nazywano zbiórką "Na kropelkę mleka", bądź na "Świąteczne ciasto". Duży komitet pomocy zorganizowała "Straż Kresowa", zbierając wysokie kwoty "dla budowy i zaopatrzenia szkół Podlasia". Wiele wówczas istniejących teatrów amatorskich i zawodowych "za punkt honoru" stawiało sobie "rezerwowanie jednego spektaklu dla celów zbożnych". Wszystkie zaś teatry z Krakowa pieniądze z jednego spektaklu przekazały dla "Głodnych ze Śląska".
W pierwszych powojennych miesiącach wiele bowiem polskich miast cierpiało głód. Mimo to w niektórych z nich organizowano "Dobroczynne choinki". W Warszawie największa z nich stała na placu Wareckim (dziś pl. Powstańców). W Poznaniu - na Rynku. Przy drzewku odbywały się występy teatrów amatorskich oraz zawodowych. Prezentowano szopkę i rozdawano niezamożnym dzieciom skromne prezenty: ciastka, jabłka, cukierki, ciepłe skarpety, szaliki, czapki, buty. Wszelakie towarzystwa miłośników książek obdzielały dzieci bajkami i podręcznikami. Bożonarodzeniowe spotkania wokół choinki dla dzieci niezamożnych pracowników organizowano w zakładach pracy. Podarunki kupował właściciel, kierownictwo spółki bądź bardziej zamożni pracownicy. Powszechnym nieomal obyczajem były gwiazdkowe spotkania, połączone z wręczaniem prezentów, organizowane przez księży i siostry zakonne. Dzieci na ogół otrzymywały w podarunku książeczki do nabożeństwa lub książki świeckie. Młodzież - katolickie kalendarze czy pisma.
Prezenty, choć niezbyt często, reklamowali w prasie producenci. Na ogół również książki. Często z zaznaczeniem: "Pamiętaj o niezamożnych". Najczęściej tego typu ogłoszenia były publikowane bezpłatnie. I tak warszawska księgarnia Arct`a przygotowała na Gwiazdkę bibliofilskie wydanie "Życiorysów znakomitych Polaków", albumów "Powstania Listopadowego" czy "Powstania Kościuszkowskiego". Jako gwiazdkowe prezenty często reklamowane były także ubrania. Związek Katolicki Kobiet Polskich uruchomił nawet specjalnie przed Gwiazdką akcję "Tańsze sukienki dla dzieci".
Radosnej Niepodległości winszuję
Dopiero na kilka dni przed świętami 1918 roku rozpoczęto handel świątecznymi choinkami. Wówczas mało jeszcze był rozpowszechniony zwyczaj ich sprzedaży na miejskich placach. Kupowano je przede wszystkim w leśnictwach. "Pierwsze choinki o jeszcze nieustalonych cenach", pisał krakowski "Czas", pojawiły się 18 grudnia. Nie było ich wiele, "ale też nie były brzydkie". Choinki w Warszawie i Poznaniu były, jak informowała miejscowa prasa, "na ogół na kieszeń". Drogo sprzedawano tylko "specyjalne świerki coto na drugi rok można wykopać, jeśli masz ogród i na gwiazdkę urządzić". Niezbyt też były wówczas powszechne bombki do dekoracji drzewka. Na choince królowały różnobarwne kokardy, jabłka, na twardo wypiekane ciastka, pajace ze słomy i złote gwiazdy na czubku. Drzewko oświetlały świece w kolorowych albo srebrnych lichtarzykach. Czasem jak reklamował jeden z ówczesnych producentów: "Świece niepalące choinek".
Pierwsza Wigilia Bożego Narodzenia w II Rzeczpospolitej była dniem wolnym od pracy. Na dzień bądź dwa wcześniej w zakładach składano sobie życzenia. Najpopularniejsze były "powinszowania radosnej Niepodległości". W podobnym tonie życzenia redagowano dla czytelników większości ówczesnych dzienników i tygodników. Niektóre z nich dołączały do życzeń ostrzeżenia. "Kurier Poznański" wraz z życzeniami, w dwóch odredakcyjnych tekstach, przestrzegł przed niebezpieczeństwem zaprzepaszczenia wolności "w swarach". Natomiast redakcja "Tygodnika Ilustrowanego", podobnie jak redaktorzy wielu innych pism, przypominała swym czytelnikom o: "Nakazie szanowania narodowej pamięci. (...) W Wigilijne godziny roku obecnego Polska stanie w tradycyjnej wieczerzy z uczuciem, jakiego Ojczyzna nasza nie zaznała chyba od stuleci (...) Oto nam, oto Polakom rodzi się Bóg. Jesteśmy ubodzy. (...) W godzinę skupienia dusz, jakie przeżywać będziemy, nie zapominajmy myślą o tych, którzy przez wiele ostatnich lat napróżno czekali (...) tegorocznej Wigilii. Tego przyjścia Boga do Polski. (...) My doczekaliśmy. Niech oto naszem zadaniem życia będzie, by ci co po nas przyjdą, nie żałowali nas, ni też przeklinali".
Pisząc w podobnym tonie krakowski "Czas" przestrzegał przed grożącą "Zawieruchą bolszewizmu, (...) której podszeptom ulegli niektórzy robotnicy". Dziennik apelował też: "(...) W Wielkie święto Bożego Narodzenia jest może czas najwłaściwszy, aby hasło zgody i jedności rzucić do rozwagi polskiemu społeczeństwu (...). Przez cały czas wojny dzieliło się społeczeństwo wedle taktyki politycznej na dwa odłamy: aktywistów i pasywistów (...). W mroźnej nocy zimowej, kiedy na niebie Bóg się rodzi, a na ziemi świata wreszcie pokój na modłę dobrej woli, jest może pora najwłaściwsza, aby rzucić wezwanie o zapomnienie o przestarzałych swarach i niedojrzałych jeszcze planach (...)".
Również "Gazeta Warszawska", składając życzenia w dzień wigilijny, przestrzegała "Łatwowierców przed zarazą z Moskwy". W jednym z tekstów pisano: "(...) Gwiazda, która świeci nad naszym Bettleem, jest dla wrogów naszych hasłem walki. Nie narodzenia naszego pragną, ale śmierci. Jednak hasła życia są silniejsze od haseł śmierci i program polityczny pozytywny jest trwalszy od negatywnego (...). To poczucie leży u podstawach narodów chrześcijańskich. (...)".