Trzy pierwsze wizyty Jana Pawła II w Polsce przypadały na okres komunistycznych rządów. I traktowane były przez nich jako "zło konieczne" albo "zło dyplomatyczne", jak wówczas definiowano spotkania Papieża w Polsce.
Wizyty ze strony PRL-owskiej przygotowywali towarzysze z Biura Politycznego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Aranżowano je w najdrobniejszym szczególe. Po to, by Jan Paweł II miał jak "najmniej możliwości dla nie zaplanowanych kontaktów".* Organem wykonawczym poleceń partyjnych były w głównej mierze milicja i służba bezpieczeństwa. Ale też i wojskowe służby bezpieczeństwa, czyli WSW. Całości doradzali towarzysze sowieccy. Wcześniej jednak plan każdej z papieskich wizyt był akceptowany w Moskwie. Dokumenty dostarczano pocztą dyplomatyczną, uprzednio składając je również w ambasadzie ZSRR w Warszawie. Mimo iż w przygotowaniach do papieskiej wizyty, podczas narad w gremiach partyjno-policyjnych, uczestniczyli rezydenci KGB w PRL.
Każda z wizyt Papieża, według pezetpeerowskich funkcjonariuszy, miała "zakładane przez Watykan efekty strategiczno-ideologiczne". Zakładali je więc i komuniści. Według ich założeń, rząd PRL miał, jak raportowali towarzysze, "pokazać siłę socjalistycznego państwa i jego nienaruszalność". Po każdej zaś pielgrzymce Papieża raport "aparatowi partyjno-państwowemu" składało kierownictwo MSW, zawsze kończąc go tym samym zdaniem: "Wizyty te są w dużym stopniu sukcesem władz PRL, MSW i klęską Kościoła".
"Izolować od tej osoby"
Ważnym, a w 1983 roku najważniejszym, zadaniem służb było "izolowanie wiernych od Papieża". Ale "priorytetowe zadanie", jakie stawiało kierownictwo PZPR swoim służbom, w każdej z pielgrzymek było zróżnicowane. Zależało to w dużym stopniu od politycznej sytuacji międzynarodowej. Podczas pielgrzymki Ojca Świętego w 1979 roku PZPR zalecała na przykład swoim służbom w swoim "fachowym" języku: "Aktywizowanie sił na odcinku [...] systematycznego rozpoznawania nastrojów w zakładach pracy, uczelniach i placówkach naukowych". Znaczyło to dosłownie tyle, co zatrzymywanie i przesłuchiwanie wiernych, którzy namawiali innych do uczestnictwa w papieskich Mszach.
W tym samym roku, też podczas "przygotowań do wizyty", powołany został w MSW "Zespół analizy kazań księży i biskupów". Jego zadaniem było wskazywanie, w których z homilii wykroczyli oni poza dozwolone im przez komunistyczną władzę prawo. Tylko podczas dwóch miesięcy 1979 roku, w kwietniu i maju, przeanalizowano prawie 850 kazań. Okazało się, że już sama ilość wygłoszonych kazań stanowiła niebezpieczeństwo. Była bowiem świadectwem: "wzmożonej aktywności kleru". Z tej ilości kazań około dwudziestu uznano za niebezpieczne dla socjalizmu, ponieważ: "Nosiły znamiona negatywnych treści politycznych kwalifikowanych do rozmów na szczeblu państwo - episkopat".
Co na to Wańka?
Szczególnie długie dyskusje, z udziałem towarzyszy sowieckich, trwały nad przygotowaniami wizyty w 1983 roku. I to zarówno w siedzibie Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, jak i MSW. Zastanawiano się, "jakie może ona przynieść zyski i straty" dla PZPR. Jedna grupa towarzyszy twierdziła, że przyjazd Jana Pawła II: "w okresie prawnego trwania stanu wojennego oznaczać będzie uznanie przez niego metod i sposobów rozwiązywania spraw wewnętrznych przez władze". Przeciwni papieskiej wizycie uważali, że jest ona niepotrzebna, bo może "ożywić sentymenty społeczne w stosunku do rozwiązanej "Solidarności"". A także: "zaktywizować uczucia religijne w krajach socjalistycznych". Przeciwko "aktywizacji uczuć" protestowali towarzysze radzieccy, ale przede wszystkim - enerdowscy. Stąd wizycie Papieża w Polsce poświęconych było pięć narad w Berlinie i Warszawie. W tym jedna na szczeblu: Honecker-Jaruzelski.
Przeciwnicy wizyty Biskupa Rzymu w Polsce przegrali. Ale zwolennicy, w zamian za obecność Papieża, próbowali nakłonić polskich biskupów do różnorodnych ustępstw czy oświadczeń. Nalegano na przykład, by biskupi wygłosili oświadczenie mówiące o tym, że "Pokój społeczny, praca i bezsens podziemnej działalności są czynnikami rozwoju Polski". Próbowano też wymusić na hierarchii "odsunięcie od działalności duszpasterskiej księży, którzy mają kontakt z podziemiem". Albo też próbowano nakłonić biskupów, by: "wykorzystywali im podległych księży, mających kontakt z podziemiem, do spacyfikowania inicjatyw podziemia".
Te inicjatywy komunistów w żadnym stopniu nie zyskały poparcia Kościoła. Podobnie, jak i próby wymuszenia, by Papież w "żadnym wypadku" nie spotkał się z Lechem Wałęsą.
Czujność resortowa
Podczas przygotowań do wizyty w 1983 roku partyjne gremia mobilizowały funkcjonariuszy MO i SB do: "wysokiej czujności resortowej", nagradzanej premiami pieniężnymi. Owa "wysoka czujność" mogła się przejawiać w rozmaity sposób. Wykazali się nią, na przykład, dwaj funkcjonariusze służby bezpieczeństwa, którzy ukradli z drukarni dwieście tysięcy zaproszeń - kart wstępu - na nabożeństwa. Kradzież zwierzchnicy funkcjonariuszy uznali za: "wysokiej jakości wkład w rozwój socjalistycznego bezpieczeństwa", jak napisano w dokumentach. Do sukcesów zaliczono też "naliczenie treści ponad tysiąca transparentów "Solidarności"" i zarekwirowanie kilkunastu tysięcy podziemnych pism i ulotek.
Inną formą "resortowej czujności", przy "pełnym wykorzystaniu organizacji partyjnej w Komitecie ds. Radia i Telewizji", było takie realizowanie obrazu telewizyjnego, by widz odniósł wrażenie, że na Mszach Świętych Jana Pawła II jest niewielu ludzi. Dotyczyło to zarówno Mszy Świętych w 1979, jak też i cztery lata później. Ideologiczny sztab telewizyjny pracował trzy miesiące. Po pielgrzymce jego nadzorcy z KC PZPR podsumowali: "Ekipy telewizyjne i ich doradcy wywiązali się dobrze, a nawet bardzo dobrze, czego efektem były protesty biskupów".
Dezintegrować
Ale już podczas pielgrzymki w 1987 roku, czyli w dwa lata po objęciu władzy przez Gorbaczowa, "strategia medialna" została znacznie zmodyfikowana. Wobec telewizji szły już inne dyrektywy z KC PZPR: "Wszystko transmitować, ludzie będą siedzieli w domu, będzie mniejszy efekt propagandowy dla Kościoła na Zachodzie". Jednocześnie telewizja zrealizowała i wyemitowała, na tydzień przed wizytą, cztery półmetrażowe filmy dokumentalne, które opowiadały o konfliktach wiernych z księżmi. Powołano też "sekcję specjalną", której zadaniem było m.in. przygotowanie dwóch książek w języku angielskim i francuskim. Publikacje te miały opisywać rzekomy: "rozłam w polskim Kościele". Również: "rozwiązłość niektórych księży i biskupów". A także podejmowaną przez księży współpracę ze służbami bezpieczeństwa. Przy czym stawianych oskarżeń nie popierano żadnymi faktami. Podawano natomiast diecezje, w których wydarzenia miały mieć miejsce.
Na rynek polski natomiast wprowadzono broszurę zatytułowaną "W obronie Kościoła rzymskokatolickiego". Wyczytać tam można było o związku hierarchii kościelnej z masonerią. Z kolei w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Francji, Włoszech opublikowano, w wysoko nakładowych dziennikach i magazynach, teksty o: "Przejawach kontestacji młodych księży w Polsce". Tym, "w ramach dobrosąsiedzkiej i internacjonalistycznej współpracy", zajęła się enerdowska służba bezpieczeństwa - STASI.
Rozpracować obiekty
Przygotowanie wizyty 1987 roku, jak pisano w KC PZPR, "opracowywano w szerokiej ideologiczno-politycznej perspektywie". W związku z tym "ostrej czujności poddano", podobnie jak w poprzednich latach, korespondencję obywateli. Na kilka miesięcy przed wizytą Papieża esbecy skontrolowali blisko dwieście tysięcy listów. Z tego materiału "opracowano 145 tysięcy dokumentów". Połowę z nich przeznaczono "do ponownego rozpracowania". A na podstawie tej lektury zajęto się "rozpracowywaniem obiektów", czyli ludzi wypowiadających, choćby w listach, nieprawomyślne poglądy.
Specjalną, bezpośrednią obserwacją objęto "184 obiekty". Założono im podsłuchy telefoniczne. Część z tych osób wezwano na przesłuchania. Pretekstem było "bezpieczeństwo Papieża".
Już w czasie wizyty podsłuchy były założone na wszystkie kabiny teleksowe, telefoniczne, obsługiwane przez Interpress. Bezpośrednie łącza prowadziły je do analityków MSW. Opracowane przekazywano do sztabu MSW. Bezpośrednimi kanałami dyplomatycznymi, często przez tak zwanych zaufanych polskich dziennikarzy, zwracano "zagranicznym kolegom" uwagę na "niestosowność i nieobiektywność niektórych relacji".
Samą wizytę w 1987 roku Ministerstwo Spraw Wewnętrznych oceniło jako dobrą. Podsumowując ją dla Biura Politycznego PZPR, pisano m.in.: "Watykan i Papież zakładał w wizycie cele polityczno-strategiczne, w tym głównie ukierunkowane na zabezpieczenie interesów USA, Europy Zachodniej [...]. Ale to się nie udało". Same homilie Ojca Świętego oceniano natomiast jako: "Głównie religijne". Mimo że "Papież wyłamywał się [...], ale nie manipulował intonacją, jak to miało miejsce w 1979 roku".
Według "statystycznych ujęć wizyty", jak podawał raport MSW, służby bezpieczeństwa - bezpieczeństwu Papieża i wiernych poświęciły tylko 30 procent czasu. Pozostałe 70 procent przeznaczono na "zabezpieczenie ustroju przed niebezpiecznymi wpływami klerykalizacji".
* Wszystkie cytaty pochodzą z dokumentów zachowanych w archiwach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z czasu PRL.