Logo Przewdonik Katolicki

Bieżnia drogą do celu

Jadwiga Knie-Górna
Fot.

Rozmowa z Anną Szymul, srebrną i brązową olimpijską medalistką z Sydney oraz wicemistrzynią świata w biegach na 400 metrów Dwa srebrne oraz brązowy medal w Sydney, a także tytuł wicemistrzyni świata wywalczony we Francji wiążą się z wielkim splendorem, ale i odpowiedzialnością. Czy nie oczekuje się teraz od Pani zdobywania samych tytułów mistrzowskich? - Na szczęście osoby...

Rozmowa z Anną Szymul, srebrną i brązową olimpijską medalistką z Sydney oraz wicemistrzynią świata w biegach na 400 metrów


Dwa srebrne oraz brązowy medal w Sydney, a także tytuł wicemistrzyni świata wywalczony we Francji wiążą się z wielkim splendorem, ale i odpowiedzialnością. Czy nie oczekuje się teraz od Pani zdobywania samych tytułów mistrzowskich?

- Na szczęście osoby związane ze mną, jak i moim sportem nie oczekują ode mnie, że będę "multimedalistką", stąd też nie odczuwam z ich strony jakiejś zwiększonej presji. Natomiast moje oczekiwania w stosunku do samej siebie są znacznie większe. Mam nadzieję, że w tych igrzyskach olimpijskich wypadnę jeszcze lepiej i na końcu, w finale nie spalę się psychicznie z powodu oczekiwań innych osób - jak to miało miejsce w poprzednich latach - tylko spokojnie wykonam zadanie według swoich możliwości i oczekiwań.

Ale jeszcze niedawno mówiła Pani, że ma problem natury psychologicznej, polegający na tym, że podczas treningów jest nie do pokonania przez przeciwniczki, natomiast już podczas udziału w zawodach kompletnie traci Pani wiarę w siebie, co powoduje osiąganie słabszych wyników.

- Tak było jeszcze podczas mistrzostw świata, jakie miały miejsce dwa lata temu. W tym roku pracowałam już z psychoterapeutą, dzięki czemu jestem nastawiona na osiągnięcie sukcesu. Mam nadzieję, że dzięki seansom psychoterapeutycznym osiągnę wymarzone zwycięstwa.

Nie jest Pani rodowitą poznanianką, bowiem pochodzi Pani ze Szczecina. Czy miasto, któremu dostarcza Pani tyle dumy i radości, w jakiś szczególny sposób odwdzięcza się?

- Oczywiście, że tak. Po powrocie z Sydney władze miasta Poznania podarowały mi, w uznaniu za osiągnięcia sportowe, mieszkanie. W tej chwili czuję się już poznanianką, bowiem od trzech lat jestem zameldowana na stałe w tym mieście.

Osobom pełnosprawnym często wydaje się, i wyrażają taką opinię, że sportowe osiągnięcia osób niepełnosprawnych należy traktować z przymrużeniem oka, bowiem nie można porównać wyników osiąganych przez sportowców pełnosprawnych i niepełnosprawnych?

- Faktycznie, absolutnie niemożliwym jest porównywanie wyników osiąganych przez nas z osiągnięciami osób pełnosprawnych. Porównania wyników tych dwóch grup sportowców można dokonywać jedynie w takich dyscyplinach, jak strzelectwo czy łucznictwo, może również w szermierce. Nie każdy rodzi się Marion Johns. I dotyczy to zarówno sportu osób pełnosprawnych, jak i niepełnosprawnych, a wyniki, jakie osiągamy, są na miarę naszych życiowych możliwości. Posiadane przez nas dysfunkcje często uniemożliwiają uprawianie wielu sportów. Moja niepełnosprawność na szczęście nie ogranicza mnie zbyt mocno. Wyniki jednak nie zależą od dysfunkcji, ale zarówno w sporcie osób zdrowych, jak i niepełnosprawnych zależą w głównej mierze od wkładu wniesionego trudu, pracy i wyrzeczeń. Być może łatwiej w naszym kręgu zdobywać sukcesy i medale, ale to dlatego, że jest to jeszcze młody sport. Bowiem sport wyczynowy osób niepełnosprawnych zaistniał tak naprawdę dopiero w 1992 roku. Niestety w nauce czy w mediach naszego sportu nie określa się jako wyczynowy, co jest niezrozumiałe, ponieważ sport niepełnosprawnych wymaga od nas poświęcenia takiej samej ilości czasu i wysiłku, a być może i więcej, niż w przypadku osób zdrowych. Prawdą jest, że osoby zdrowe często dyscypliny przez nas uprawiane uważają za sport drugiej kategorii, co uważam za poniżanie drugiej osoby. Ponieważ startuję w zawodach także z osobami pełnosprawnymi zdarzyło się już wielokrotnie, że z nimi wygrywałam. Jednak nie był to powód, abym tym osobom powiedziała, że są słabi i mają zaprzestać treningów. Ja, niestety, nie raz słyszałam wiele przykrych słów. Ubolewam zawsze nad tym, że niewiele osób umie zrozumieć sytuację drugiego człowieka. Wiele zdrowych osób jest przekonanych, że do końca życia pozostaną sprawnymi, co upoważnia ich do czynienia wielu przykrości nam - osobom niepełnosprawnym.

Obecnie przygotowuje się Pani do napisania pracy doktorskiej. Jaki będzie jej temat?

- W tej chwili jestem na etapie pisania konspektu pracy, a temat jej brzmi: "Aktywność fizyczna a rehabilitacja kompleksowa". Jestem ograniczona czasem, bowiem na jej napisanie mam cztery lata. W sytuacji, kiedy od dłuższego okresu przygotowuję się do igrzysk olimpijskich, jest to dla mnie prawdziwy wyścig z czasem. Poprzez swoją pracę chcę udowodnić, że aktywność fizyczna, zarówno osób pełnosprawnych, jak i niepełnosprawnych ma olbrzymi wpływ na wszystkie sfery życia: społeczną, zawodową, a także psychiczną.

Proszę powiedzieć, od kiedy i w jaki sposób przygotowuje się Pani do startu w Atenach?

- Poważnie przygotowuję się od dwóch lat, ponieważ wcześniej miałam kontuzję. Trenuję sześć razy w tygodniu po trzy godziny dziennie; na obozach dwa razy dziennie po trzy godziny. Do startu przygotowuje mnie mgr Anna Iwińska, wykładowca Instytutu Wychowania Fizycznego i Sportu w Szczecinie.

Czy w związku z tak wyczerpującym okresem przygotowań do igrzysk ma Pani jakieś ulgi w pracy?

- Nie, zresztą na nie nie liczę. Muszę się zmieścić we wszystkich terminach. Sport jest moim nałogiem, zawsze stawiam go na pierwszym miejscu. Nie znaczy to jednak, że nauka jest odkładana na bok. Tak nie jest, ale cykl przygotowawczy i samo psychiczne nastawienie przed igrzyskami wiąże się z wykluczeniem wielu punktów z życia. Żyje się właściwie tylko startem, dla którego poświęciło się dwa lata ciężkiej pracy. Ten czas bardzo chciałabym zamienić na złoto olimpijskie.

Mówiłyśmy już o traktowaniu sportowców niepełnosprawnych przez społeczeństwo, a także ich zdrowych kolegów. Proszę powiedzieć, jak te relacje mają się w Polskim Komitecie Olimpijskim?

- Nie twierdzę, że niepełnosprawni sportowcy muszą otrzymywać jakieś horrendalne wynagrodzenia czy stypendia, ale skoro ten rodzaj sportu coraz bardziej się nagłaśnia, przez co staje się coraz bardziej komercyjnym i jest to sport wyczynowy, to uważam, że powinniśmy mieć konkretne wsparcie finansowe. Jeśli reprezentujemy nasz kraj podczas igrzysk olimpijskich i zdobywamy medale, to dlaczego nie możemy, tak jak nasi zdrowi koledzy, otrzymywać rent olimpijskich? A obecnie współpracownicy pani Łybackiej "zaproponowali" wstrzymanie nam diet przysługujących sportowcom biorącym udział w igrzyskach w Atenach, bo uważają, że darmowy przelot jest wystarczającym wkładem państwa w nasz udział w tej olimpiadzie. Tak więc cały czas jesteśmy traktowani jako sportowcy drugiej kategorii.

Dziwi mnie to, co od Pani słyszę. Byłam przekonana, że sportowcy niepełnosprawni są traktowani jednakowo ze zdrowymi, choćby z tej przyczyny, że ich wkład w treningi musi być o wiele większy niż osób pełnosprawnych.

- Nasz trening rzeczywiście wymaga od nas zarówno wielkiej mobilizacji, jak i zużycia ogromnej ilości energii, bowiem musimy skompensować naszą dysfunkcję. Poza tym sportowcy niepełnosprawni nie mogą uprawiać wszystkich dziedzin sportu czy też takiej, do której najlepiej się nadają lub jaką chcieliby uprawiać, gdyż nie we wszystkich miastach są odpowiednie możliwości. Osoba zdrowa ma zupełnie inne szanse.

Czy w innych krajach europejskich te kwestie wyglądają inaczej?

- Pewnie zaskoczę panią, ale nie. Jeszcze gorzej traktowani są niepełnosprawni sportowcy żyjący w Belgii, gdzie wydawałoby się, że w kraju będącym centrum Unii Europejskiej powinno być najlepiej. Do niedawna podobne warunki jak niepełnosprawni w Polsce mieli sportowcy w Grecji i innych państwach zachodnich. Pocieszające jest to, że powoli ta przykra dla nas sytuacja zmienia się na lepsze. Cieszy nas fakt, że media są tak pozytywnie nami zainteresowane. To przywraca wiarę w sens naszej pracy.

Kiedy wylatuje Pani do Grecji? Czy o złoto olimpijskie będzie Pani walczyć tylko na dystansie 400 metrów?

- Do Aten wylatujemy 10, a wracamy 30 września. Zawody będą się odbywały między 16 a 28 września. Mam zamiar walczyć także o złoto na dystansie 200 metrów. Jeśli forma dopisze, będę chciała pobić rekord świata zarówno na dystansie 200, jak i 400 metrów. Poprzeczkę postawiłam sobie bardzo wysoko, ale mam nadzieję, że uda mi się ją pokonać.

Z całego serca tego Pani życzę!

Rozmawiała

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki