Logo Przewdonik Katolicki

"Proboszcz z Ars"

Natalia Budzyńska
Fot.

Święty Jan Maria Vianney, patron proboszczów całego świata, wcale nie chciał być proboszczem. Parę razy, w nocy, chyłkiem uciekał z Ars: pragnął bowiem samotności i więcej czasu na modlitwę. Za każdym razem wracał, będąc posłuszny woli Bożej i widząc jak bardzo potrzebny jest wiernym i niewiernym. Być proboszczem nie jest łatwo, ale przykład św. Jana Marii pokazuje, że dzięki...

Święty Jan Maria Vianney, patron proboszczów całego świata, wcale nie chciał być proboszczem. Parę razy, w nocy, chyłkiem uciekał z Ars: pragnął bowiem samotności i więcej czasu na modlitwę. Za każdym razem wracał, będąc posłuszny woli Bożej i widząc jak bardzo potrzebny jest wiernym i niewiernym.
Być proboszczem nie jest łatwo, ale przykład św. Jana Marii pokazuje, że dzięki tej posłudze przyjmowanej z pokorą, Bóg przyprowadza do Kościoła wiele zagubionych owiec. Książka Francisa Trochu jest niezwykła. Mimo że wydana po raz pierwszy we Francji w 1925 roku (polskie tłumaczenie ukazało się już parę lat później), jest wciąż żywa i poruszająca. Ponieważ w całości opiera się na podstawie akt procesu kanonizacyjnego i ogromnej ilości dokumentów i świadectw, więc autentyczność życiorysu jest niezaprzeczalna. Jest to olbrzymi atut tej książki. Najlepszym jednak wstępem i jej rekomendacją jest zamieszczony na początku list Jana Pawła II do kapłanów na Wielki Czwartek 1986 roku, w którym udowadnia, że "św. Jan Maria Vianney nie przestaje być żywym wciąż i aktualnym świadkiem prawdy powołania i służby kapłańskiej".
Święty proboszcz z Ars mówił: "Choćbym był już jedną nogą w niebie, gdyby kto przyszedł powiedzieć mi, bym powrócił na ziemię dla pracy nad nawróceniem jednego grzesznika, chętnie bym powrócił. I gdyby trzeba było w tym celu pozostać tu do końca świata, wstawać o północy i cierpieć to, co ja cierpię, całym sercem przystałbym na to". "To robi wrażenie, a przecież proboszcz z Ars nie wyglądał na supermana, miewał trudności jak każdy: w seminarium z nauką, ze współpracownikami w Ars, nie ominęła go też walka duchowa. Jak każdy proboszcz zajmował się finansami swojej parafii, ze zdobywania pieniędzy czyniąc wkrótce coś w rodzaju sztuki. Ale najważniejszy był dla niego grzesznik: zawsze miał czas, a sakrament pokuty - potrafił służyć w konfesjonale kilkanaście godzin!
Książka wydana zupełnie niedawno przez Wydział Teologiczny UAM jest wielkim skarbem: dla proboszczów i reszty kapłanów Vianney jest wzorem, ale przecież nie niedoścignionym. Wszyscy bowiem jesteśmy powołani do świętości, dla świeckich zachętą, żeby zamiast sądzić kapłanów, modlili się za nich.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki