Któż z nas nie znalazł się w kościele, który go olśnił kolorystyką, witrażem, rzeźbą, niebywałym klimatem, tym wszystkim, co krótko określamy jako atmosferę sakralną. Ale, czyż nieraz nie byliśmy w kościele, który bądź to zionął pustką, oziębłością, wyobcowaniem, bądź też bałaganem. Bywają kościoły, które straszą i odstraszają. Nie czuliśmy się tam, jak w domu. A co dopiero mówić o odczuciu bliskości Boga!? A kościół to przecież Dom Boży i zarazem dom Ludu Bożego. A czy w tychże murach mogłeś się skupić, modlić, rozmawiać z Bogiem? Czy znalazłeś tam ducha przestrzeni, która scala wiernych, nie tylko zewnętrznie i czysto pragmatycznie, ale też wewnętrznie i duchowo na to wyjątkowe zgromadzenie, jakim jest Liturgia Eucharystyczna?
Współdziałanie inwestorów i twórców
Mocnym uderzeniem, początkiem i zarazem swego rodzaju kulminacją tegorocznej edycji SacroExpo w Kielcach, była konferencja merytoryczna współorganizowana przez trzy ośrodki SARP w Warszawie, Kielcach i Częstochowie. Główny temat spotkania twórców, inwestorów i odbiorców obiektów sakralnych brzmiał "Kościoły naszych czasów - jakie?" Jest to więc wołanie o jakość naszych kościołów, głównie w ostatnich 13 latach III Rzeczypospolitej. Mile zaskoczyła organizatorów duża frekwencja. Wypełniona sala i nawet stojący słuchacze podczas niektórych wystąpień. To dobrze, że teoretycy i praktycy; duchowni teologowie i inwestorzy; jak i projektanci, ale też artyści plastycy związani z obiektami sakralnymi, mogli spotkać się w jednym miejscu i niejako pochylić się nad jakże ważnym problemem sacrum kościelnego w naszym kraju.
Słuchaczy tego ważnego spotkania zadziwiała wyraźna wielość stanowisk oraz interpretacji takich pojęć, jak piękno, sacrum, atmosfera modlitewna, liturgiczna przystosowalność czy sfera mistyczna. Mimo tego wyczuwało się, że wygłaszający referaty, przejawiają wielką troskę, by kościołom naszych dni przywrócić należne im miejsce pośród innych dzieł i przejawów ludzkiej twórczości. Większość prelegentów, to profesorowie i wykładowcy wyższych uczelni politechnicznych, artystycznych. Ci niekwestionowani fachowcy zazwyczaj mają nie tylko wiedzę, ale i doświadczenie twórcze. Pragną zarazem tak kształtować nasze kościoły, by one stawały się przestrzeniami bliskimi człowiekowi, a zarazem zaspokajały głód Boga, jak i potrzebę piękna.
Zdrowa krytyka a naśladownictwo
Pojawiły się cenne głosy krytyczne, a nawet samokrytyczne (Konrad Kucza-Kuczyński, Romuald Loegler, Szczepan Baum, Krzysztof Chwalibóg). Zwracano uwagę nie tylko na sprawy stylistyczne czy formalne, ale także na potrzebę kompleksowego widzenia tej wyjątkowej i jakże ważnej przestrzeni.
I tu wyłoniła się pewna grupa, nie tyle odwołujących się do przeszłości i tęskniących za nią, ale wręcz jednoznacznie opowiadająca się za jej powielaniem, naśladowaniem, powtarzaniem. I naprawdę nie jest ważny komentarz usprawiedliwiający taki sposób myślenia, cała osnowa, nadbudowa. Niepokoi sam fakt, że ludzie, którzy przecież nie tylko chcą się nazywać twórcami, ale którzy nimi być powinni, robią w tył zwrot i nie czują się nawet nieswojo. Czy ta postawa jest twórczym i odpowiedzialnym kształtowaniem świata, rozwojem kultury, architektury, sztuk plastycznych? Cała obudowa argumentacji jest w tym wypadku po prostu nie na miejscu. Jest nawet - nieporozumieniem. Czyż bolesny krzyk rozpaczy i dramatyczny stan niemocy lub beztalencia wielu, ma się przemienić w chowanie głowy w piasek? Wysunięcie zaś jej, czy ma się ograniczyć, co najwyżej, do zobaczenia i zawłaszczenia (mówiąc brutalnie - kradzieży) wspaniałego dorobku ludzkości? Koniec. Kropka. To jest przecież zarazem ewidentny grzech zaniedbania, zaniechania i na dodatek - lenistwa. Tym bardziej szokujący, że ubrany w szaty pobożności i podpierający się świętościami. Co więcej, odnoszący się do Świętego Świętych, czyli do Boga samego. Jak można nazywać własnym, a nawet przywłaszczać sobie dorobek ducha i kunszt serc, i rąk całych pokoleń? To naprawdę nie tylko brzmi, ale jest przerażające, że u progu XXI wieku ważymy się oddawać na Jego chwałę coś, co nie jest naszym dorobkiem i wysiłkiem.
Być może, wobec niektórych niezbyt udanych lub całkiem błędnych propozycji czy realizacji obiektów kościelnych, niektórych stać tylko na swoistą desperację, negację, lęk i wreszcie - brak poczucia obowiązku i odpowiedzialności. Zdarza się to duchownym, którzy nie spotkali zbyt wiele wspaniałych czy udanych współczesnych dzieł sakralnych, i ciągle w ich świadomości i pamięci przywoływane jest to, co zostawiło trwały pozytywny ślad z rzeczy już dobrze znanych, przeżytych. Następuje nie tylko ich akceptacja, ale swoista idealizacja. Mimo wszystko, tych ludzi można jakby łatwiej zrozumieć i usprawiedliwić. Jeśli jednak tak powiada ktoś, kto się mieni twórcą czy artystą, to wówczas musi nie tylko drażnić, ale wręcz zaskakiwać. To przecież zaprzecza istotnemu posłannictwu artysty, który niejako ex professo i z powołania powinien być twórczy. A jednak! Całe szczęście, że to jest faktycznie nikły procent środowiska twórców.
Wobec sacrum
Na konferencji pojawiły się też głosy przejawiające nie tyle postawę fascinosum, ile raczej tremendum i niemożności człowieka, w tym także artysty, do wyrażania sacrum w znaczeniu czysto religijnym czy "ściągnięcia sanctum na ziemię" - jak twierdził Witold J. Molicki. Niepokoi też rozmycie i pomieszanie pojęć logiki, kosmologii, psychologii, psychoanalizy, a nawet terapii "w obszar sakralności". Z tej strony ozwał się głos, który niemal równoznacznie pojmuje i ujmuje sakralny wymiar każdego domu, każdego miasta i każdej świątyni. Tam po prostu zabrakło teologii, a może czasem i - wiary. Wspominana była m.in. śp. s. Maria Ewa Rosier - Siedlecka (z wykształcenia architekt) jako ta, która - jak to określa powyżej wspomniany autor - "pastwi się nad swymi podsądnymi w twórczości" oraz "zarzuca projektantom niedoskonałą kulturę religijną i plastyczną zleceniodawców".
Twórczy i otwarty na współczesność charakter architektury sakralnej, pokazywali prelegenci różnych opcji i różnego wieku. Rozpiętość jednak czasowa i stylistyczna jest przeogromna. Najbardziej akceptowane zdają się być dzieła nawiązujące do konkretnego czasu, miejsca, krajobrazu, tradycji. Przywoływano tu szczególnie pewne realizacje W. Gawłowskiego, W. Pieńkowskiego oraz St. Niemczyka. Ten ostatni szczególnie ceni cegłę, jako ważny materiał budowlany stawianych kościołów i nawiązuje do polskiej stylistyki, która jest współczesną reminiscencją gotyku. Nie jest to jednak absolutnie neogotyk. Bardzo interesująca okazała się prezentacja autorska tego architekta.
Paleta nowoczesności
Drugą skrajnością jest akceptowanie i transponowanie różnych wersji nowoczesnych poszukiwań modernistycznych, czasem wręcz purystycznych, aż po "hermetyzację sztuki wysokiej". Ukazano oraz skomentowano wiele poszukiwań krajowych (czasem też zagranicznych), głównie okresu Trzeciej Rzeczypospolitej, ale także często też całego posoborowego 40-lecia.
Cenne jest, że wielu z naciskiem wydobyło z soborowej Konstytucji o liturgii potrzebę akcentowania raczej "szlachetnego piękna" i prostoty, niż przepychu oraz to, że żaden ze stylów nie jest przywłaszczany przez Kościół, ani zawłaszczany i sakralizowany na zawsze. Ta właśnie postawa uchronić może twórczość kościelną przed stagnacją, pozorowaniem, udawaniem i stereotypem. Wobec ubożenia społeczeństwa, wymogiem chwili, a nawet imperatywem moralnym staje się sięganie po środki ubogie. Zaiste trafniej i celniej można wówczas wyrazić treść i formę nowych kościołów. Nade wszystko jednak - prawdziwiej.
Nie tylko wówczas, w wąskim gronie ekspertów, ale i teraz wobec szerszego grona odbiorców i czytelników, podkreślić pragnę szczególną wartość soborowego "stosowne", "odpowiednie", "właściwe" odnośnie budowanych czy adaptowanych przestrzeni kościelnych. To zmusza do przemyśleń bardzo konkretnej koncepcji i daje szansę stworzenia dzieła oryginalnego, a nawet - genialnego.
Wskazałem także na pewne zagrożenia wynikające z braku przygotowania duchowieństwa i twórców, nieumiejętnego korzystania z wolności i podejmowania konkretnych decyzji. Wszystko dotyczy złego odczytania ducha soboru, a szczególnie Konstytucji o liturgii. Opłakane, a czasem nawet nieodwracalne skutki oglądaliśmy w dewastacji zabytkowych ołtarzy czy całych kościołów (Francja, Niemcy, Szwajcaria, ale częściowo także Polska). Zagubiono charakter więzi interpersonalnej kościołów, poprzez zbyt nachalną pompatyczność i gigantomanię. Brak często znamienia wyciszenia, pobożności indywidualnej i kultu świętych. Słuszna zasada służebności liturgicznej, czasami przyjmowała charakter skrajnego liturgizmu i radykalnego niwelowania adoracji, szacunku i kultu Najświętszego Sakramentu w murach kościoła.
Postawa kreacyjna jest oczywiście nieodzowna. A jednak nastawienie architekta czy plastyka, by szokować, udziwniać nie może być celem samym w sobie w kontekście stawianych kościołów. Jest to kolejne zagrożenie, które jawi się często jako grzech i sytuacja wieży Babel.
Nova et vetera
Bez względu na subiektywne nasze "dziś" architektury sakralnej oraz przyszłościową jej wizję, brońmy jej kreacyjnej i uduchowionej wartości. Ustrzeżmy dorobek dziedzictwa wieków minionych. Nie dopuszczajmy do dewastacji zabytkowych kościołów czy ołtarzy pod pretekstem liturgicznej reformy posoborowej. Bogu dzięki, że ten stan zupełnego zaprzepaszczenia ducha soborowego oraz istoty odnowionej liturgii w obiektach zabytkowych, już minął. Korzystajmy ze wspaniałych kościołów czasów wczesnego chrześcijaństwa, gotyku, baroku czy secesji. Doceńmy nie tylko walory artystyczne i zabytkowe tych obiektów, ale nade wszystko, zauważmy ich sakralny i liturgiczny wymiar. Nowym zaś - nadajmy na wskroś współczesny wydźwięk. Niech przez swą różnorodność, ale i duchowe i "uduchawiające" przeznaczenie, będą świadectwem kreacyjnej i artystycznej postawy ludzi naszych dni.
Oby twórcze odnajdywanie sacrum kościelnego, poprzez współczesny jego wymiar kolorystyczny i formalny, uświadamiał nam w duchu prawdy i pokory, iż ciągle niedoskonałe są i pozostaną nasze choćby najwspanialsze rozwiązania strukturalne, konstrukcyjne, plastyczne i kolorystyczne. Taka postawa wiary, pokory i prawdy może uchronić twórczość sakralną przed skostnieniem, zamknięciem w schematy, matryce, kanony i szablony.