Unia Europejska jest bliżej nas. Na razie jawi się nam ten kolos jakby bezdusznie, używając słów jednego z polityków europejskich: „Europa potrzebuje duszy”.
Trudno się spodziewać, że o duszę Europy zadbają ekonomiści i politycy. Oni walczą, i to skutecznie, o swoje interesy. Nietrudno wskazać tych, którzy powinni poczuć się odpowiedzialni za duszę naszego kontynentu – to ludzie wierzący w Boga, to Kościół albo, dokładniej mówiąc, Kościoły, które na tych ziemiach często od wieków tę duszę pielęgnują.
Myślę, że warto w tym kontekście spojrzeć na to, co dzieje się w Paryżu w dniach pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Już po raz 25 w tym właśnie czasie spotykają się dziesiątki tysięcy młodych ludzi ze wszystkich krajów Europy i bardzo wielu krajów z innych kontynentów świata, po to, by wspólnie się modlić oraz dzielić się doświadczeniem wiary, nadziei i miłości. Pielgrzymka zaufania organizowana przez Wspólnotę z Taizé jest propozycją odkrywania z młodymi ludźmi korzeni Europy, wartości, na których została ona zbudowana. Wspólnota fascynuje wielu młodych swoją głęboką duchowością wzywającą równocześnie do apostolskiej aktywności. To Kościół, który jest zarówno głęboko mistyczny, jak i bardzo „polityczny” – w sensie socjalnego zaangażowania się po stronie potrzebujących.
Myśląc o przyszłości Europy, nie wolno nam zapominać o takich żmudnych wysiłkach. Ludzi, którzy przeżyli te sylwestrowe spotkania trzeba, już liczyć w miliony. Dochodzą do tego kolejne miliony, które od kilkudziesięciu już lat zdążają latem do małej wioski w Burgundii jak do źródła. Ufam głęboko, że jest to ciche odkrywanie duszy Europy.