Wydarzenie to na pewno negatywnie odbije się na tamtejszej wspólnocie, tym bardziej że zaledwie trzy miesiące wcześniej z Al-Qaryatain został porwany znany w całym kraju syryjsko-katolicki mnich, o. Jacques Mourad. Jako przełożony klasztoru św. Eliasza mnich opowiadał się zawsze za dialogiem i przyjaźnią między chrześcijanami i muzułmanami. Jego porwanie zaskoczyło nawet czołowe postaci środowiska muzułmańskiego. Podkreślają oni, że porwania „są obce społecznemu, etnicznemu i religijnemu środowisku w regionie” oraz że starają się mimo to szukać dróg dialogu z terrorystami z IS. Nie ustaje też ofensywa islamskich fundamentalistów z Boko Haram na północy Kamerunu. Morderstwa i podpalanie wiosek są przez terrorystów zdarzają się tam coraz częściej. W obawie przed atakami terrorystów zamknięto szkoły podstawowe, ponieważ dżihadyści przeprowadzają ataki na placówki oświatowe. W przekonaniu członków Boko Haram „zachodnia edukacja jest grzechem i zagrożeniem dla islamu”.
Ostatnio islamiści wzięli też stu zakładników, głównie kobiety i dzieci. Do tragedii doszło na pograniczu z Nigerią, w pobliżu kameruńskiego miasta Tchakarmari. Na miejscową ludność padł strach, bezkarni dżihadyści schronili się w swych bazach w Nigerii, a policja pojawiała się dopiero po ich odejściu. − To kolejny z całej serii ataków. Mieszkańcy pogranicza kameruńsko-nigeryjskiego żyją w coraz większym strachu. Władze wprowadziły obostrzenia co do przemieszczania się ludności, istnieje zakaz zgromadzeń, zamknięte są też okoliczne meczety – zaznacza szef Caritas północno-kameruńskiej diecezji Yagoua, ks. Fabio Mussi. W regionie rośnie też liczba kameruńskich uchodźców, którzy porzucili zaatakowane przez fundamentalistów wioski. W obozach brakuje żywności i lekarstw. Lokalna Caritas otacza codzienną opieką ponad 10 tys. osób.