Logo Przewdonik Katolicki

Odpowiedzialność za głoszenie słowa Bożego spoczywa na nas

Ks. Wojciech Nowicki
fot. Zuzanna Szczerbińska/PK

To my jesteśmy tymi, po spotkaniu z którymi ktoś albo zachwyci się słowem Bożym, które stało się naszym życiem, albo wyczuje fałsz i nie da się mu porwać

Pokładam nadzieję w Twoim słowie – to fragment Psalmu 119, który jest hasłem VI Niedzieli Słowa Bożego, obchodzonej decyzją Franciszka w III niedzielę zwykłą. Głoszenie słowa Bożego należy do podstawowej misji Kościoła. Słuszne więc wydaje się pytanie, jak współcześnie Kościół głosi słowo Boże. A nawet: czy słowo, które głosi, jest zawsze słowem Bożym.
Zdaję sobie sprawę, że ostatnie zdanie może wywołać konsternację, a nawet oburzenie u niejednego czytelnika. Odsyłam więc do tekstu ks. Artura Stopki. Chciałoby się sparafrazować biblijną scenę i powiedzieć: niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie spotkał się z homilią czy kazaniem wygłoszonym przez księdza, które trudno było nazwać głoszeniem słowa Bożego. Zresztą, papież Franciszek już w pierwszym swym dokumencie, adhortacji Evangelii gaudium, sporo miejsca poświęcił roli homilii i właściwemu do niej przygotowaniu. Nawet z pewnym smutkiem stwierdził, że nieraz odnosi się wrażenie, jakby głoszenie słowa Bożego było uciążliwe zarówno dla mówiącego, jak i słuchającego. Na temat jakości głoszonych kazań można by wiele powiedzieć. A właściwie wiele powiedziano, wystarczy sięgnąć do diecezjalnych syntez synodalnych.
Przyznam, że oburzałem się zawsze, gdy ktoś mi dziękował za wygłoszone słowo Boże. Moje słowa to moje słowa. Bałbym się legitymizować każde wypowiedziane z ambony słowo autorytetem samego Boga. Oczywiście, gdy czytam Ewangelię w liturgii, to owszem – można mi dziękować za wygłoszenie słowa Bożego, bo w istocie tym jest proklamacja Ewangelii. Ale kazanie, homilia… to już mój komentarz. Mam nadzieję, że pomocny. Staram się, by był faktycznie aktualizacją słyszanego słowa Bożego do rzeczywistości, w której żyjemy. Jest ostatecznie wynikiem mojej własnej modlitwy i medytacji. Ale to jednak zawsze ludzkie słowa. I oto ks. Stopka przychodzi z pewnym powiewem świeżości, zwracając uwagę, że w swej istocie homilia ma być rzeczywiście głoszeniem słowa Bożego. Jeśli tak na to spojrzeć, tym większa nasza odpowiedzialność za słowo. I to nie tylko kaznodziei. Wydaje się, że także tych, którzy słuchają. Wszyscy bowiem jesteśmy odpowiedzialni za głoszenie sobie słowa Bożego. Jeśli więc widzimy, że w jego miejsce ktoś głosi siebie zamiast Chrystusa, naszym obowiązkiem jest zwrócić mu na to uwagę. Bo byłoby niedobrze, gdybyśmy zamiast głosić Chrystusa w Kościele, głosili w nim siebie.
Słowo Boże ma swój własny sposób, by skutecznie dotrzeć do naszych serc. Nawet jeśli będzie mu w tym „przeszkadzać” kaznodzieja czy nawet sam Kościół innymi nietrafionymi decyzjami. Tak bowiem jest, że nieautentyczność Kościoła w jednej kwestii wpływa na postrzeganie jego autentyczności w kwestii fundamentalnej, jaką jest głoszenie słowa Bożego. Świadectwo jest wiarygodne, jeśli jest autentyczne. Jeśli ktoś mówi jedno, a czyni drugie, pozostanie nam skorzystać z rady Jezusa: słów ich słuchajcie, czynów nie naśladujcie. Odpowiedzialność za słowo Boże każe nam jednak dbać o przejrzystość i transparentność we wszystkich dziedzinach życia społeczno-religijnego. Jeśli podstawową naszą misją jest głosić słowo Boga, wszystko musi być temu podporządkowane. To jest wezwanie nie tylko do przejrzystości funkcjonowania Kościoła instytucjonalnego, ale również naszych wspólnot, rodzin, w końcu naszego osobistego życia, za które odpowiadamy. To my jesteśmy tymi, po spotkaniu z którymi ktoś albo zachwyci się słowem Bożym, które stało się naszym życiem, albo wyczuje fałsz i nie da się mu porwać.
Stawiamy też pytanie, jak faktycznie żyć słowem Bożym na co dzień. Pyta o to Weronika Frąckiewicz, a jej rozmówczyniami są dwie kobiety: Adela Lemańska i Anna Greckel, założycielki Fundacji u Studni. Jest w ich rozmowie sporo praktycznych wskazówek, wynikających z osobistego doświadczenia obu pań, nawet jeśli ostatecznie rozmowa koncentruje się wokół kobiecego spojrzenia na Biblię.
W końcu, wracamy do pytania, które w poprzednim numerze „Przewodnika” postawiła Elżbieta Wiater. Jak w tak przebodźcowanym świecie mówić o Bogu, który jest niezwyczajnie zwyczajny. Ostatecznie jest to również pytanie o sposób głoszenia słowa Bożego w świecie zalewanym przez słowa i obrazy. Jak odsiać to, co pozbawione treści, by pozwolić przemówić temu, co treść niesie. Zwłaszcza treść, która daje nadzieję. Zataczając niejako koło, moglibyśmy wrócić do hasła tej niedzieli, ponieważ Elżbieta Wiater właśnie w cnotach teologalnych dostrzega drogę, która może nas poprowadzić ku kontemplacji Słowa, z którego faktycznie wyrasta nadzieja, która zawieść nie może.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki