Logo Przewdonik Katolicki

Żeby widzieć

il. Agnieszka Robakowska

Łk 1, 1–4; 4, 14–21 Oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione

Ewangelia przeznaczona na tegoroczną III niedzielę zwykłą składa się z dwóch części. Pierwsza stanowi wstęp do Ewangelii według św. Łukasza. Autor natchniony rozpoczyna swoją opowieść o Jezusie od słów skierowanych do nieznanego nam „dostojnego Teofila” – przyjaciela Boga, w którym może się rozpoznać każdy z nas. Zapewnia go o prawdziwości spisanych historii i o całkowitej pewności głoszonych nauk. Uzasadnia je świadectwem „naocznych świadków” – ludzi, którzy towarzyszyli Jezusowi, widzieli Jego czyny i gesty, patrzyli na Jego działalność, byli też świadkami męki, śmierci i zmartwychwstania Zbawiciela. Mówiąc o oczach, o patrzeniu, ma na myśli nie tylko wzrok fizyczny, spojrzenie obserwatora, ale nade wszystko o wzrok duchowy, dzięki któremu potrafimy rozpoznać działanie Boga.
Druga część dzieje się w synagodze w Nazarecie. Jezus czyta proroctwo Izajasza o Mesjaszu, który przychodzi, by głosić Dobrą Nowinę, nieść wyzwolenie i przywracać wzrok niewidomym. I znowu pojawia się pytanie, czy Jezus, mówiąc o niewidomych, ma na myśli jedynie ludzi ociemniałych fizycznie? Z całą pewnością mówił i o tych, którzy są duchowo niewidzący. Duchowa wada wzroku nie omija nikogo, także tych, którzy żyją w Kościele, mówią o sobie „chrześcijanie” i dbają o pogłębianie więzi z Bogiem, a wiara jest ważną przestrzenią ich życia. Bardzo często rutyna i przyzwyczajenie zamyka oczy i odbiera wrażliwość.
Być może poczuliśmy się zbyt pewnie na gruncie naszej wiary i straciliśmy wzrok, który pomaga dostrzegać rzeczy nieoczywiste, chwile, w których Bóg się objawia niespodziewanie. Być może tak bardzo jesteśmy obeznani z Jego słowem, że nie umiemy już w nim odkryć nowości i stajemy się nie tylko ślepi, ale i głusi. Być może zaczęło nam się wydawać, że jako chrześcijanie wiemy lepiej, co jest dobre, a co złe, co się podoba Panu i jest zgodne z Jego wolą, a co przeczy Jego miłości.
Niestety w tym pobożnym zaślepieniu łatwo można ulec złudzeniu, że o tym, co dobre dla nas, dla Kościoła, dla świata, wiemy lepiej niż Bóg. Własne opinie zaczynamy utożsamiać z Bożą logiką, w Jego słowie szukamy potwierdzenia własnych przekonań, nakładamy na oczy klapki osobistych przekonań i odkryć. Gubimy drogę w ciemności.
Pan przyszedł, by otworzyć nam oczy. Tak, nam, którzy myślimy, że znamy prawdę i że wszystko już wiemy o Bogu i Jego obecności w świecie, o przyszłości Kościoła i kryzysie chrześcijaństwa, o laicyzacji i duchowej wiośnie, o nadziei i wątpliwościach. Z tej ślepoty nie wydobędziemy się sami, bo jak niewidomy może uleczyć swój wzrok? To się nie uda – wielu próbowało, pogrążając się jeszcze bardziej w chaosie ciemności.
Co mamy więc czynić, żeby widzieć? Łukasz notuje, że słuchacze Jezusa utkwili w Nim wzrok. Utkwić w Nim wzrok – oto recepta dla wszystkich, którzy pragną wyzwolić się z duchowej ślepoty. Jest to też podstawowy warunek, by móc głosić. Nie możemy głosić Słowa, którego wcześniej nie usłyszeliśmy; nie możemy być wiarygodnymi świadkami prawdy, której nie ujrzeliśmy i nie przyjęliśmy jej za swoją. Nie możemy mówić o Jezusie, jeśli straciliśmy Go z oczu.
Utkwienie wzroku w Jezusie rodzi relację, jak dzieje się to między dwojgiem wpatrzonych w siebie ludzi. Przywrócone spojrzenie wiary pozwala nam odkrywać obecność Boga we wszystkim. Otwórzmy oczy i utkwijmy w Nim nasze spojrzenia. Cieszmy się Jego obecnością i czasem łaski. Dostrzegajmy Go  w tym, co zwykłe i niepozorne, ludzkie i Boskie.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki