Logo Przewdonik Katolicki

Więcej niż tylko obrona

Ks. Artur Stopka
Amerykański kardynał Robert Francis Prevost przewodniczy swojej pierwszej Mszy Świętej jako papież Leon XIV wspólnie z kardynałami w kaplicy Sykstyńskiej, na zakończenie konklawe | fot. Getty Images

Nawet katolicka encyklopedia już kilkadziesiąt lat temu zasugerowała, że czas apologii minął. Czy rzeczywiście Kościół i chrześcijaństwo w XXI wieku ich nie potrzebują?

Daniel La Russo miał siedemnaście lat, gdy z matką Lucille przeniósł się z New Jersey do Los Angeles. Co prawda szybko znalazł przyjaciela Freddiego i poznał dziewczynę Ali, jednak równocześnie stał się obiektem prześladowań ze strony miejscowych nastolatków, trenujących karate. Wykorzystali swoje umiejętności, aby go pobić. Chłopak, by móc się skutecznie bronić przed napaścią, zaczął trenować karate pod kierunkiem starego Japończyka, pana Miyagi.

Każdy ma to prawo
Zapewne wielu czytelników rozpoznało fabułę filmu Karate Kid z 1984 r. Podobny wątek pojawia się w wielu kinowych produkcjach, nie tylko w remake’u dzieła Johna G. Avildsena, zrealizowanym w 2010 r. Jednym z niezwykle istotnych motywów łączących tego typu filmy jest uzyskiwanie przez głównego bohatera świadomości, że ma prawo do obrony przed agresją. „Trening pod okiem pana Miyagi pozwala Danielowi nie tylko na nauczenie się sztuki walki, ale także na zdobycie pewności siebie i umiejętności obrony własnej” – wyjaśnia sztuczna inteligencja, streszczając filmową opowieść.
Prawo do obrony to jedna z fundamentalnych zasad regulujących relacje międzyludzkie. Dotyczy nie tylko bezpośredniej napaści fizycznej, ale również odpierania stawianych zarzutów oraz ochrony dobrego imienia przed pomówieniami. Ma też prawo bronić swoich poglądów, jakiejś sprawy lub idei. Człowiek ma prawo występować nie tylko we własnej obronie, ale również w obronie innych. Ludzkość zdawała sobie z tego sprawę już tysiące lat temu.
Czasami okazuje się, że potrzeba czegoś więcej niż tylko obrony. Greckie słowo „apologia” oznacza przede wszystkim obronę, mowę obrończą. Ale nie tylko. Apologia to także rodzaj usprawiedliwienia, a nawet pochwały, połączonych z wyjaśnieniami. Dziś jednak w polskim sądownictwie raczej o apologiach się nie mówi. Z czym się więc kojarzą w trzeciej dekadzie XXI stulecia? Być może niejednemu współczesnemu człowiekowi z niczym, po prostu nie zna tego słowa i nigdy się z nim nie zetknął. Nie brak jednak takich, którym „apologia” kojarzy się przede wszystkim z religią.

Pierwotna apologia, czyli...
Wydany pod koniec XX stulecia Słownik teologiczny wyjaśnia, że „apologia” to obrona religii. Dodaje, że każda religia głosi swoją apologię, stara się wykazać swoją prawdziwość i wartość dla człowieka „i to nawet w stopniu absolutnym”. Zwraca uwagę, że każdy wierzący jest przekonany, że jego wiara jest czymś rozumnym i bardzo wartościowym. „Każdy ma więc jakąś osobistą apologię wiary” – stwierdza Słownik teologiczny, zaznaczając, że uświadamiamy to sobie najczęściej, gdy zachodzi potrzeba obrony swej wiary wobec różnych zarzutów czy też przekonania kogoś o słuszności, a nawet obowiązku przyjęcia wiary. „Ukazując wtedy wartość chrześcijaństwa i próbując ją uzasadnić, precyzujemy dokładnie apologię wiary, która i dla nas osobiście jest najbardziej przekonywająca”.
W Polsce, jeśli ktoś słyszał o apologiach i apologetyce, zapewne kojarzy to przede wszystkim z chrześcijaństwem, bardzo często tylko z tym z pierwszych wieków po narodzeniu Chrystusa. Tymczasem pierwotnej chrześcijańskiej apologii trzeba szukać gdzie indziej, a nie w pismach starożytnych apologetów, takich jak Justyn, Tacjan, Milcjades, Atenagoras z Aten, Teofil z Antiochii, Meliton z Sardes, Hermiasz i autor Listu do Diogneta.
Jak podpowiada Encyklopedia Katolicka firmowana przez Katolicki Uniwersytet Lubelski, najstarszą apologią chrześcijaństwa, stanowiącą punkt wyjścia i podstawę wszystkich późniejszych, jest... apologia podana przez samego Jezusa. Polega ona na uzasadnieniu Jego godności mesjańskiej oraz synostwa Bożego przez wskazanie niezwykłych rysów Jego osobowości i zdziałanych przez Niego cudów, zwłaszcza Zmartwychwstania. „Apologia Jezusa, która powstała w toku pełnionej przez Niego profetycznej misji, ma charakter konkretny, empiryczny oraz osobowy i została utrwalona jako główny trzon przepowiadania gminy” – wskazuje encyklopedia. To właśnie ta apologia określana jest jako pierwotna.

Nie tylko w starożytności
Być może dla kogoś będzie zaskoczeniem, że za wtórne apologie uważane są… Ewangelie. Przecież zawierają one teksty i treść apologii pierwotnej. Jednak w podejściu do nich, jako do apologii, ważny jest powód, dla którego powstały. Zostały napisane z uwagi na potrzeby konkretnych środowisk (np. Ewangelia według Mateusza adresowana była do środowisk żydowskich, Ewangelia według Łukasza do nawróconego z politeizmu Teofila i środowisk judeochrześcijańskich, Ewangelia według Marka do środowisk politeistycznych, a Ewangelia według Jana do środowisk hellenistycznych). Za wtórne apologie uznawane są także inne księgi Nowego Testamentu, np. Listy św. Pawła. Adresatami nowotestamentalnych apologii byli saduceusze, faryzeusze, uczeni w Piśmie, a także inni wyznawcy judaizmu.
Dlaczego drugie i trzecie stulecie po narodzeniu Chrystusa uważane jest za czas szczególnego rozwoju chrześcijańskich apologii? Ponieważ rozprzestrzenianie się wiary w Jezusa Chrystusa spowodowało nasilenie ataków na Jego wyznawców i mnożenie pism stawiających im rozmaite zarzuty. Byli oni przekonani, że mogą i powinni się nie tylko bronić, ale też pokazywać, jak racjonalna i historycznie uzasadniona jest ich wiara. Pisali więc apologie skierowane do Żydów, a także do pogan. Warto jednak mieć świadomość, że do wielkich chrześcijańskich apologetów zaliczany jest także np. Augustyn z Hippony, który zmarł w 430 r.
Również w późniejszych wiekach nie brakowało chrześcijańskich apologii. W średniowieczu pisano np. apologie odrzucające talmudyczne i kabalistyczne interpretacje Biblii. Zaczęły też powstawać apologie broniące chrześcijaństwo przed islamem. W czasie reformacji apologie tworzyli nie tylko katolicy, ale również jej zwolennicy. Podczas oświecenia apologie broniły wyznawców Jezusa przed racjonalizmem i deizmem. Później chrześcijańskie apologie były kierowane przeciwko zwolennikom różnych filozoficznych koncepcji takich jak historyzm idealistyczny, scjentyzm i naturalizm.

Może bardziej niż kiedykolwiek
„Od początku XX wieku coraz częściej apologie chrześcijaństwa zastępowano pozytywnym wykładem podstawowych prawd wiary” – dokładnie takim sformułowaniem pierwszy tom Encyklopedii Katolickiej, wydany w 1973 r., otwiera ostatni akapit obszernego hasła im poświęconego. Czy z takiego spostrzeżenia wynika, iż dożyliśmy czasów, w których apologie są wyznawcom Jezusa Chrystusa niepotrzebne, a wręcz niepożądane?
Ireneusz Sławomir Ledwoń OFM z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II napisał w artykule opublikowanym w „Poznańskich Studiach Teologicznych” w 2015 r., że posoborowy (chodzi o Sobór Watykański II), euforyczny momentami klimat dialogu: ekumenicznego, międzyreligijnego i międzykulturowego, a nawet międzyświatopoglądowego, skutkował m.in. powszechną niemal zgodą na rezygnację z jakiejkolwiek formy polemiki czy tym bardziej anatemy w teologii i wypowiedziach magisterialnych. „Bezpośrednie konsekwencje takiego stanu rzeczy odczuła apologetyka jako dyscyplina, której celem była przede wszystkim obrona chrześcijaństwa przed kontestacjami z zewnątrz. Nastawiona nie tyle na dialog, ile na uzasadnianie znaczenia Kościoła jako jedynej arki zbawienia oraz absolutnej nadrzędności chrześcijaństwa wobec wszelkich form niechrześcijańskiej religijności, została usunięta z większości katolickich wydziałów teologicznych” – alarmował.
Jednak zdaniem o. Ledwonia, specjalisty z dziedziny teologii fundamentalnej, okazuje się, że obecne czasy może nawet bardziej niż kiedykolwiek wymagają podjęcia obrony chrześcijaństwa w obliczu nowych wyzwań i nowej (także auto-) krytyki. „Coraz głośniejsze stają się w związku z tym apele o nową apologię chrystianizmu i konsekwentnie o nową apologetykę”. Teolog fundamentalista zwrócił uwagę, że postulaty te mają charakter niejako „odgórny”, ponieważ płyną od Stolicy Apostolskiej i hierarchów Kościoła, ale pochodzą także od kościelnych „dołów”.

Już w pierwszej homilii
Jako przykład tej „odgórnej” inspiracji o. Ledwoń przytoczył słowa papieża Benedykta XVI, skierowane do biskupów amerykańskich w 2008 r.: „W społeczeństwie, które słusznie ceni wartość osobistej wolności, Kościół musi promować na wszystkich szczeblach swego nauczania apologetykę, której celem jest potwierdzanie prawdziwości chrześcijańskiego Objawienia, harmonii między wiarą i rozumem oraz poprawnego rozumienia wolności”.
Za swoisty apel o nowe apologie można uznać słowa papieża Leona XIV z jego pierwszej homilii, wygłoszonej do kardynałów, dzień po zakończeniu konklawe. 267. następca św. Piotra mówił, że również dzisiaj nie brakuje kontekstów, w których wiara chrześcijańska jest uważana za coś absurdalnego, przeznaczonego dla osób słabych i mało inteligentnych. Kontekstów, w których przedkłada się nad nią inne zabezpieczenia, takie jak technologia, pieniądze, sukces, władza, przyjemności.
„Są to środowiska, w których nie jest łatwo świadczyć i głosić Ewangelię, a człowiek wierzący jest wyśmiewany, prześladowany, pogardzany lub co najwyżej tolerowany i traktowany z litością. A jednak właśnie dlatego są to miejsca, w których misja jest pilna, ponieważ brak wiary często pociąga za sobą dramaty, takie jak utrata sensu życia, zapomnienie o miłosierdziu, naruszanie godności osoby ludzkiej w jej najbardziej dramatycznych formach, kryzys rodziny i wiele innych ran, przez które cierpi nasze społeczeństwo, i to nie mało” – powiedział Leon XIV. Mówił też o kontekstach, w których Jezus, choć ceniony jako człowiek, jest sprowadzany jedynie do roli charyzmatycznego lidera lub superczłowieka, i to nie tylko wśród niewierzących, ale także wśród wielu ochrzczonych, którzy w ten sposób kończą żyjąc – na tym poziomie  – w faktycznym ateizmie.

Apologeci w social mediach
„To jest świat, który został nam powierzony, w którym, jak wielokrotnie nauczał nas papież Franciszek, jesteśmy wezwani do świadczenia radosnej wiary w Chrystusa Zbawiciela” – stwierdził nowy papież. Dodając, że niezbędne jest, abyśmy to czynili przede wszystkim w naszej osobistej relacji z Jezusem, w wysiłku codziennej drogi nawrócenia. „Ale następnie, także jako Kościół, wspólnie przeżywając naszą przynależność do Pana i niosąc wszystkim Dobrą Nowinę”.
Można w tych słowach Leona XIV zauważyć nie tylko sugestię, że dzisiaj wciąż potrzebne są Kościołowi i chrześcijaństwu apologie, ale również dostrzec wskazania, jaki kształt one powinny przybierać i na jakim fundamencie powinny być budowane. Chociaż wciąż nie brak środowisk, przeciwko którym można by je kierować, to wiele wskazuje na to, iż dzisiaj bardziej niż obroną apologie powinny być swego rodzaju pochwałą wiary w Jezusa Chrystusa, pokazującą ją jako unikalną wartość w świecie XXI w. Być może to jest podpowiedź dla będących swoistymi apologetami rodziców, zatroskanych o swoje dzieci odchodzące od wiary i od Kościoła?
Nie chodzi tylko o pozytywny wykład podstawowych prawd wiary, ale o autentyczne i niepozbawione emocji świadectwo, pokazujące przeniknięte wiarą życie chrześcijanina, należącego do Kościoła katolika, jako pełne prawdziwego i niepodważalnego sensu i dającej pewność nadziei w świecie, w którym niemal wszystko można podważyć i zanegować. A jednym z głównych miejsc umieszczania współczesnych apologii (w bardzo różnych formach, nie tylko i nie przede wszystkim pisanych), powinny być media społecznościowe. To w nich znajdują się dzisiaj w ogromnej większości adresaci współczesnych apologii. To w nich dziś najbardziej Kościół potrzebuje apologetów.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki