Trasa na działkę moich rodziców przebiega ulicą na przedmieściach Poznania, która często się korkuje z uwagi na przejazd kolejowy. Zwłaszcza w drodze powrotnej samochód stał, a ja patrzyłam przez okno z tylnego siedzenia. Samochód do dziś staje w tym miejscu, niemal zawsze na wysokości wielkiego głazu z napisami, których z samochodu nie mogę dostrzec. Aż kiedyś się dowiedziałam, a byłam już całkiem dorosła, że w tym miejscu był obóz przesiedleńczy, z którego ciocia mojej mamy wyjechała gdzieś w okolice Rzeszowa. Teraz wiem znacznie więcej , bo w końcu zaczęłam poznawać historie rodzinne i sklejać te fragmenty opowiedziane w dawnych czasach, porównywać wersje, dopytywać żyjących i rozmawiać z umarłymi. Mam też lepszy niż kiedyś warsztat: potrafię wyszukiwać dokumenty, wybierać lektury i zadawać Google’owi odpowiednie pytania.
Moja ciocia, którą zresztą bardzo dobrze pamiętam, siostra mojej babci, została zamknięta w obozie przesiedleńczym Główna z powodu donosu. Ciocia narzekała na Niemców. Tego samego dnia kazano jej się pakować, dostała na to kilkanaście minut, i w ten sposób znalazła się ze swoim mężem w obozie. Była w zaawansowanej ciąży. Spała w jednym z pięciu baraków, pokotem, na słomie, obok wielu innych Polaków z Wielkopolski. Dziennie dostawali do picia kubek czarnej kawy zbożowej, kubek zupy i 125 gramów chleba. Podróż do Rzeszowa bydlęcymi wagonami, w tłumie, trwała długo. Tam chodziła z mężem od wioski do wioski, prosząc o nocleg niczym Maryja z Józefem. W końcu znalazł się ktoś życzliwy. Dziecko urodziło się za szybko, żyło dwa miesiące.
Lager Glowna, otoczony potrójnym płotem z drutu kolczastego, zaczął działać od razu, bo Niemcy natychmiast rozpoczęli wywózki – działaczy politycznych i społecznych, naukowców, inteligencji, duchowieństwa i poznaniaków, którzy dysponowali lepszymi mieszkaniami lub gospodarstwami. Potrzebna wszak była przestrzeń dla Niemców. Chyba nie ma w Poznaniu i Wielkopolsce rodziny, która nie ma w swojej okupacyjnej historii tego doświadczenia. Oprócz siostry mojej babci do Generalnego Gubernatorstwa został wywieziony jej brat, a druga siostra na przymusowe roboty do Niemiec. Przez Lager Glowna przeszedł też mój pradziadek i cała rodzina jego córki z małymi dziećmi. Masowa akcja wysiedleńcza rozpoczęła się w Kraju Warty 5 listopada o godz. 5.00 rano. Podaje się, że do GG wysiedlono w sumie od 400 tys. do nawet miliona osób.
Piszę o tym dlatego, że teraz wysiedleni w Poznaniu doczekali się pomnika. Przypomina on nam także o losach wysiedlanych i przesiedlanych teraz wszędzie tam, gdzie trwają konflikty zbrojne. Wyrywanych z korzeniami, przerzucanych z miejsca na miejsce, jak przedmioty, pozbawianych dających poczucie bezpieczeństwa domów. Dzisiaj szczególnie myślę o Gazańczykach, Libańczykach i Sudańczykach.