Pielgrzymka Franciszka do Azji Południowo-Wschodniej i Oceanii jest wyjątkowa z wielu powodów. Dodatkowym smaczkiem może być dla nas to, że podczas jednego z licznych swoich wystąpień papież zacytował polską noblistkę Wisławę Szymborską. „Pewna dwudziestowieczna poetka użyła bardzo pięknego wyrażenia, aby opisać tę postawę: napisała, że być braćmi to kochać się nawzajem, uznając, że «różnimy się od siebie jak dwie krople czystej wody». Piękne! Tak właśnie jest. Żadne dwie krople wody nie są do siebie podobne, tak jak żadni dwaj bracia, nawet bliźniacy, nie są całkowicie identyczni. Żywe braterstwo oznacza zatem wzajemną akceptację, uznanie siebie nawzajem za równych w różnorodności” – mówił podczas spotkania z duchowieństwem Indonezji w Dżakarcie Franciszek.
Temat różnorodności religijnej i kulturowej był bardzo mocno obecny w Indonezji, która była pierwszym przystankiem na pielgrzymim szlaku papieża. To państwo, w którym mieszka najwięcej wyznawców islamu na świecie, nic więc dziwnego, że temat współistnienia poruszał Franciszek tak często. Akcentował, że różnorodność religijna nie musi prowadzić do konfliktów, że budowanie mostów porozumienia jest możliwie, że to nie religia jest problemem, lecz to, że wykorzystywana jest ona politycznie do antagonizowania różnych grup społecznych – o czym w relacji z pierwszej części papieskiej podróży (numer zamykamy w momencie, gdy Franciszek zakończył wizyty w Indonezji i Papui-Nowej Gwinei; przed nim jeszcze Timor Wschodni i Singapur) – pisze dla nas Michał Kłosowski. Papieskie przesłanie odnosić można – a nawet trzeba – nie tylko do Azji Południowo-Wschodniej i Oceanii. Bo czy w Polsce nie występują różnice, prowadzące do konfliktów politycznych i społecznych, mimo że zasadniczo jesteśmy państwem jednorodnym etnicznie i religijnie (przynajmniej w sensie deklaratywnym)?
Rozwiązaniem nie jest ujednolicanie – przeciąganie inaczej myślących na swoją stronę za wszelką cenę, albo próba wyeliminowania (oczywiście symbolicznego) z przestrzeni publicznej tych, którzy ośmielają się myśleć inaczej. „Harmonię w poszanowaniu różnorodności osiąga się wówczas, kiedy każda poszczególna wizja uwzględnia wspólne potrzeby” – mówił podczas spotkania z przedstawicielami indonezyjskich władz i społeczeństwa obywatelskiego w Dżakarcie papież. Przypominał o konieczności działania w „duchu braterstwa, dążąc do szlachetnego celu służenia dobru wszystkich. Świadomość uczestnictwa we wspólnej historii, w którą każdy wnosi swój wkład, i gdzie fundamentalne znaczenie ma solidarność każdej części wobec całości, pomaga określić właściwe rozwiązania, uniknąć zaostrzania przeciwieństw i przekształcić konfrontację w efektywną współpracę”.
Adresatami tych słów są przede wszystkim politycy, ale to tak naprawdę praca dla każdego z nas. Praca, której efektów czasem (często?)… nie widać. „Możemy czasami czuć się niezdatni, odczuwać ciężar tak wielkiego zaangażowania, które nie zawsze przynosi oczekiwane owoce, lub naszych błędów, które zdają się hamować drogę – mówił podczas Mszy w Dżakarcie papież. – Ale z taką samą pokorą i wiarą, jakie miał Piotr, także i od nas żąda się, byśmy nie stawali się więźniami naszych porażek, i zamiast stać ze wzrokiem utkwionym w naszych pustych sieciach, patrzeć na Jezusa i Jemu zaufać. Zawsze możemy zaryzykować wypłynięcie na głębię i ponowne zarzucenie sieci, nawet jeśli przeszliśmy przez noc porażki, okres rozczarowania, kiedy nic nie ułowiliśmy”.
Jest jeszcze coś w papieskim przesłaniu z dalekich krajów, co szczególnie warto wziąć pod uwagę. „Istota ludzka potrzebuje nie tylko niezbędnych środków do życia, ale również wielkiej nadziei w sercu, która sprawi, że będzie ona dobrze żyła, da jej zamiłowanie i odwagę do podejmowania szeroko zakrojonych projektów, i pozwoli jej wznieść spojrzenie ku górze i ku rozległym horyzontom – mówił podczas spotkania z politykami Papui-Nowej Gwinei Franciszek. – Obfitość dóbr materialnych, bez tego oddechu duszy, nie wystarcza, by zrodzić społeczeństwo żywotne i pogodne, pracowite i radosne. Wręcz przeciwnie, sprawia, że zamyka się ono w sobie. Jałowość serca sprawia, że traci ono orientację i zapomina o właściwej skali wartości; odbiera mu rozmach i blokuje je do tego stopnia, że traci nadzieję na przyszłość”. O tym, żebyśmy nie zapominali patrzeć w górę, też warto sobie przypomnieć.