Tegoroczne Spotkanie Lednickie było wyjątkowe, bo po raz pierwszy połączyliście siły z Festiwalem w Kokotku. To są jednak dwie zupełnie różne imprezy, choć obie adresowane do młodzieży. Jak to wyszło?
– Bardzo dobrze. Wiele osób dziękowało za pomysł zjednoczenia. W kraju mamy doświadczenie podziału – od sfery publicznej po rodziny. Jedność mocniej dziś przemawia niż inne hasła. To głosy z różnych stron: od duszpasterzy, młodzieży, a nawet od biskupów. Spodobał się fakt, że umiemy zrobić coś razem. Jedność jest możliwa – to robi wrażenie. Będziemy kontynuować współpracę w kolejnych latach.
Jeśli chodzi o konkrety, to ks. Tomasz Maniura, organizator Festiwalu w Kokotku, był z konferencją u nas na Lednicy, ja wygłosiłem konferencję w Kokotku. Pod tym samym hasłem „Wracaj do domu” wszyscy się odnaleźli. Festiwal Życia ma swoją tożsamość, my – swoją, co zostało zachowane. Połączył nas motyw przewodni, wspólny plakat (w innych kolorach). Wspólne były działania promocyjne w mediach, od konferencji prasowej po programy takie jak np. „Między Ziemią a Niebem” i social media.
Było coś, co zainspirowało jakiekolwiek wspólne działanie? „Zarażaliście” się pomysłami?
– Festiwal ma swoją tradycję wypraw rowerowych, w którą się włączyliśmy. W tym roku po raz pierwszy przyjechały na Lednicę pielgrzymki rowerowe z czterech miast w Polsce. Od czwartku w Boże Ciało ludzie jechali z Gdańska, Wrocławia, Kokotka i Warszawy. Mieliśmy zwyczaj biegania maratonu, doszli rowerzyści. Może my też coś zainicjujemy w Kokotku.
Pamiętam czasy, w których pielgrzymka rowerowa z Lednicy jechała do domu na Jamną k. Zakliczyna nad Dunajcem, gdzie macie piękne sanktuarium MB Niezawodnej Nadziei. Ojciec Jan Góra zbudował oba ośrodki i one blisko ze sobą współpracowały. Młodzież z duszpasterstwa akademickiego w Poznaniu lipiec spędzała na Lednicy, a sierpień na Jamnej. To tam zrodziła się duża liczba pomysłów i programów Spotkań Lednickich, w kameralnym miejscu w lesie… Kokotek zastępuje Jamną?
– Nie, Kokotek nigdy Jamnej nie zastąpi. Faktem jest, że nasze ścieżki trochę się rozeszły, co jest spowodowane względami personalnymi. Wszystko spajał ojciec Góra. Teraz kto inny prowadził duszpasterstwo akademickie w Poznaniu, kto inny Dom na Lednicy, jeszcze kto inny odpowiada za Dom na Jamnej. Ja pełnię wyłącznie funkcję duszpasterza Spotkań Lednickich i odpowiadam za Spotkanie. To się jednak zmieni. Od września będę mieszkał na Lednicy na stałe.
Jamna jest mi bardzo bliska, byłem tam niejeden raz. Nie powstałaby, gdyby nie o. Andrzej Chlewicki OP, który do niedawna był gospodarzem ośrodka, a wcześniej razem z o. Janem go budował. Byli razem duszpasterzami akademickimi. Jest moim kuzynem. Kiedy będę na Lednicy na stałe, pojawi się szansa na długofalowe plany i powrót do współpracy. Dawniej reprezentanci Jamnej brali choćby udział w Spotkaniu Lednickim.
W tym roku w Spotkaniu Lednickim uczestniczyło 20 tys. osób. Tyle samo co rok temu (wiem od s. Łucji Rado OP, która jest współduszpasterzem Lednicy). W Festiwalu w Kokotku rok temu uczestniczyło 1600 osób, w tym roku były to 2 tys. Wielka promocja, ale progresu brak?
– Rok temu było u nas 18 tys. osób, s. Łucja troszkę przesadziła. W tym roku było 20 tys. Na pewno ludzi było więcej, patrząc gołym okiem. W epoce, w której jest niż demograficzny, a statystyki spadają wraz z udziałem w lekcjach religii, uczestnictwem we Mszy św., nie jest tak źle. Mamy zamiar wkrótce jeszcze Lednicę rozhulać. Mam nadzieję, że pomoże mi w tym nowa funkcja konsultora Konferencji Episkopatu ds. Młodzieży. Mam kontakt z duszpasterzami, wspólnotami, środowiskami z całej Polski. Oni chcą wnieść swój wkład w ośrodek na Lednicy. Jest oczekiwanie, że wykorzystamy potencjał, jaki w niej drzemie.
Światło do pracy jest, idzie nowe!
– Myślę, że nigdy nie było tyle Światła, co teraz…