Selfie pod wieżą Eiffla to nuda, nikomu już nie zaimponuje, za to znad Morskiego Oka, z widokiem na Mięguszowieckie Szczyty – to dopiero hit. O kim mowa? Może o Helenie Modrzejewskiej, która zjeździwszy całą Europę, występując w największych stolicach, odpoczywając w Alpach, zawsze powtarzała, że nie ma to jak Tatry. Wcale nie, bo dotyczy czasów współczesnych, a Modrzejewska to zamierzchła przeszłość. No więc kogo bardziej zachwyca zatłoczone Morskie Oko, a nawet Morskie Oko w zimnie i deszczu, że woli przyjeżdżać tutaj niż do Paryża czy Rzymu? Wystarczy się przejść po Krupówkach. Nie da się nie zauważyć, jak zmienia się turystyka. Przed chwilą wróciłam z wieczornych zakupów, Zakopiański Festiwal Literacki to jedyny powód, dla którego przyjadę pod Giewont w sezonie. Owszem, trochę się tłumaczę, bo po prostu trudno mi znieść obłęd letniego tatrzańskiego tłumu. A więc zauważyłam to już rok temu, trochę też zimą, ale tym razem zszokowała mnie liczba gości z Bliskiego Wschodu. Jedna trzecia spacerujących to kobiety w chustach, w hidżabach, niektóre z zakrytą twarzą i w czarnych rękawiczkach, inne nie. Całe rodziny, z dziećmi w wózkach, z dziećmi biegającymi, z dziećmi zachwyconymi asortymentem sklepów z pamiątkami. Grupy mężczyzn, wielu młodych. Nie przejmują się ani pogodą, ani pamiątkowym kiczem. Chłoną Zakopane z czystą przyjemnością nieobarczoną uprzedzeniami.
Zastanawiam się, jak to się stało, że wybrali to miejsce na swoje kilkutygodniowe wakacje. Otóż od jakiegoś czasu do Krakowa z Dubaju i Abu Zabi latają tanie linie lotnicze, więc arabskie rodziny podróżują do Krakowa, a stamtąd już chwila do krainy zielonych lasów, wysokich szczytów i świeżego powietrza. Loty do Balic ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich w letnich miesiącach odbywają się codziennie! Codziennie! Z Kataru kilka razy w tygodniu.
Nie wiem, co było pierwsze: arabscy goście czy nowa zakopiańska architektura rodem z Dubaju. Złocenia, lśniące tafle luster i szyb, kryształy i błysk świateł, a to wszystko wymieszane z elementami stylu zakopiańskiego. Stanisław Witkiewicz chybaby nigdy nie przypuszczał, że styl zakopiański, którego był twórcą i który uważał za narodowy, ewoluuje w tym kierunku. W restauracjach zdarza się menu w języku arabskim, powstają też takie, które oferują menu halal, czyli z mięsa pochodzącego ze specjalnego uboju rytualnego. To już nie tylko kebab na Krupówkach, ale na przykład halal kolacja… we włoskiej restauracji.
Nie piszę o tym dlatego, żeby wzbudzić jakieś emocje, zwłaszcza te najgorsze. Absolutnie. Arabscy turyści zostawiają w naszym kraju sporo pieniędzy. Po prostu ich widok w takim miejscu jak Zakopane zaskakuje. Nikt by tego nie wymyślił, a jednak jakoś się dzieje.