Logo Przewdonik Katolicki

Przepis to za mało

Małgorzata Bilska
il. Zosia Komorowska/PK

Rozmowa z prof. Andrzejem Zollem

Panie Profesorze, czym dla Pana, jako osoby pracującej w zawodzie, który realizuje wartość sprawiedliwości, jest miłosierdzie? Sporo osób się boi, że kierując się miłosierdziem, wybaczy krzywdę i będzie ona zapomniana, jakby nic złego się nie stało. Sprawiedliwość będzie nieważna. Jak pogodzić te wartości w praktyce?
– Ta kwestia jest trudna do rozstrzygania dla prawnika. Miłosierdzie jest kategorią pozanormatywną. Prawnik, który podejmuje decyzję, rozstrzygając daną sprawę, jest związany wymogiem zastosowania normy prawnej. Musi się tu oderwać od norm moralnych, gdyż to jest inna kategoria. Dlatego nie może kierować się miłosierdziem. Na przykład w prawie cywilnym wzięcie pod uwagę miłosierdzia oznaczałoby działanie na szkodę którejś strony. Nie można zastosować miłosierdzia tak samo wobec obu stron, które znajdują się w sporze. Jeżeli jedną osobę potraktuję w sposób szczególny, miłosiernie, to skrzywdzę drugą…
Bardziej zasadne jest chyba pytanie o tę zależność w sprawach karnych, gdyż tam sędzia ma wymierzyć komuś karę. W tym przypadku czasem się zastanawia: czy stosować się ściśle do normy prawa karnego i wymierzyć karę zgodną z przepisami, czy też wziąć pod uwagę kontekst, okoliczności? Co jest możliwe, gdyż dopuszcza się pewną dozę subiektywizmu. Sędzia ma się kierować m.in. celowością wymiaru kary. Bierze pod uwagę sytuację, osobowość człowieka, którego skazuje. Czasami musi się zastanowić, czy nie dać mu szansy. Nie chodzi tu o złagodzenie wymiaru kary, lecz o ocenę szans sprawcy na kontynuowanie życia zgodnie z prawem.

Ważny jest kontekst życia danego człowieka?
– Może to być sytuacja, w której sędzia uwzględni sytuację rodzinną osoby. Kara więzienia oznacza, że sprawca przez jakiś czas będzie odizolowany od rodziny, od dzieci. Zdarza się, że ta rodzina bardzo go potrzebuje, a jego wina nie wskazuje na to, że byłby groźny w przyszłości. Weźmy sprawcę wypadku samochodowego. Konsekwencją jego zachowania mogą być bardzo poważne szkody. Jednak skazanie go na długoletnią karę pozbawienia wolności także spowoduje szkody dla jego rodziny, przede wszystkim dla dzieci. Trudno powiedzieć, że sędzia w tej sytuacji zupełnie odetnie się od tego, czym jest miłosierdzie. Więc kontekst jest ważny. Można powiedzieć sędziemu: kieruj się tylko i wyłącznie prawem. Ale on jako prawnik jest człowiekiem, a nie maszynką, która wymierza karę; zaprogramowanym na wydawanie wyroków komputerem, sztuczną inteligencją. W naszej pracy musi być ten element subiektywnego podejścia do człowieka.

A może pamięta Pan jakąś konkretną sprawę ze swojej praktyki?
– To były lata 60. XX wieku, początki mojej pracy w zawodzie. Byłem przed magisterium, pracowałem w prokuraturze na stanowisku tzw. rejestratora (to aplikacja na ówczesnych studiach). Prokurator, do którego zostałem przydzielony, miał sprawę, którą dobrze pamiętam. W 1947 r. dziewczyna, wtedy osiemnastoletnia, zabiła swoją rywalkę. Uderzyła ją cegłą w głowę. A potem zniknęła. Milicja szukała jej po całej Polsce, bez skutku. Kiedy zaczął się zbliżać termin przedawnienia, milicja znów „uruchomiła swoje macki” i ustalono miejsce jej pobytu. Została aresztowana. W tym czasie ona skończyła studia medyczne i została pediatrą. Założyła rodzinę, miała dwoje dzieci, jeszcze nieletnich. Mąż i dzieci kompletnie nie wiedzieli o tym, co zrobiła jako nastolatka. Minimalna kara, jaką mogła wtedy dostać, to było 8 lat. Nie miałem oczywiście żadnej możliwości zabrania głosu w tej sprawie, ale chyba Pani rozumie, że zastanawiałem się, jaką decyzję bym podjął, gdybym był sędzią. To zostanie we mnie do końca życia. Bo miałbym duże wątpliwości, czy ją skazać. Myślałem: po co ją złapali? (śmiech). Pewnie kierowałem się właśnie miłosierdziem – nie w stosunku do sprawczyni, ale jej rodziny, która została wyrokiem mocno zraniona, nie mając żadnej winy w tej sprawie.

Życie jest dużo bardziej skomplikowane niż przepisy. Tylko Bóg w pełni sprawiedliwie nas osądzi. A On jest Miłosierny bo nas kocha.
– Przepis jest zawsze ogólny i generalny. Nie uwzględnia uwarunkowań, a nie ma sytuacji idealnych. Sędzia musi to brać pod uwagę. „Moment miłosierdzia” może być tu aktualny. Czy on jest akceptowalny normatywnie? Odpowiedź pewnie brzmi: nie. Jednak w pracy prawnika, tak po ludzku, miłosierdzie jest obecne.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki