Logo Przewdonik Katolicki

Radość pomimo wszystko?

Ks. Wojciech Nowicki
Fot. Piotr Łysakowski

I także my moglibyśmy podrapać się po głowie, zrobić nieco zdziwioną minę i zapytać: czym tu się radować? Być może więc jesteśmy właśnie adresatami słów Pawła powtarzanych tak usilnie: Radujcie się, powtarzam jeszcze raz: radujcie się!

Zawsze się radujcie – pisze św. Paweł do Kościoła w Tesalonikach. Podobnie zresztą jak do innego z Kościołów – w Filippi. Radujcie się zawsze w Panu – przekonuje. Po łacinie te słowa brzmią: Gaudete in Domino semper. I to właśnie od tych słów bierze początek nazwa dzisiejszej niedzieli – Gaudete.
Ciekawe, że pisząc do Filipian, Paweł wzmacnia swoją prośbę o radość. Jakby chciał swoich adresatów przekonać do niej pomimo wszystko. Jakby przeczuwał, że mogą się zrodzić w ich sercach wątpliwości. Pisze: Powtarzam jeszcze raz: radujcie się!
Realia życia pierwszych wspólnot chrześcijańskich faktycznie mogły nie napawać radością. Chrześcijanie stanowią mniejszość. Ich wiara pozostaje niezrozumiała. Niektórzy uważają ich za szaleńców. A słysząc, że jedzą Ciało Pańskie, wręcz za kanibali. Chrześcijanie – po ludzku – mają prawo mieć ograniczone perspektywy, niewielkie szanse na eksponowane stanowiska, są raczej ubodzy. Wielu z nich odda życie za Chrystusa. I będzie to śmierć okrutna. Być może Paweł miał ten kontekst przed oczami. Ale również jego położenie nie jest godne pozazdroszczenia. Wyłączony z synagogi, odrzucony przez swoich, wielokrotnie biczowany, cierpiący głód i niedostatek, znoszący trud pracy własnymi rękami. Ciekawe, że list do Filipian, zawierający cytowane wezwanie do radości, Paweł pisze z więzienia. To raczej kiepskie okoliczności do tego, by pisać właśnie o radości.
Jest więc w tym wszystkim jakiś paradoks, typowy dla chrześcijańskiej wiary. Radość i trud jakby ze sobą współistniały.
Być może, malując obraz naszych realiów, również wskazalibyśmy na to, co nas martwi, co nie pozwala nam się radować. Wprawdzie inflacja przyhamowała, ale ceny i tak dla wielu z nas są zbyt wysokie, przez co trudno spiąć domowy budżet. Z niepokojem słuchamy, jak będą kształtować się ceny energii w przyszłym roku. Czy utrzymamy nasze miejsca pracy, czy opłacalne będzie prowadzenie naszych małych i średnich firm? Także i my, w redakcji „Przewodnika Katolickiego” martwimy się o te przyziemne sprawy – tworzenie gazety kosztuje, a czytelnictwo prasy drukowanej maleje.
Widzimy też gwałtownie zachodzące zmiany społeczne, postępujące procesy laicyzacji, coraz trudniej porozumieć się między pokoleniami. Coraz donośniej słychać głosy, które negują chrześcijaństwo w przestrzeni publicznej, coraz częściej dochodzą do głosu inne wartości. Z jednej strony jest to naturalne dla społeczeństw pluralistycznych, z drugiej – dla wielu z nas to nowość, która przeraża. Jak bowiem mówić o swojej wierze, gdy ktoś ją wprost neguje? Jak wychowywać swoje dzieci w wartościach, które zostają uznane za przestarzałe, albo nie są już akceptowalne przez większość?
Pewnie każdy z nas do tej listy dopisałby coś od siebie. Coś, co jest jego/jej osobistym zmartwieniem. I także my moglibyśmy podrapać się po głowie, zrobić nieco zdziwioną minę i zapytać: czym tu się radować? Być może więc jesteśmy właśnie adresatami słów Pawła powtarzanych tak usilnie: Radujcie się, powtarzam jeszcze raz: radujcie się!
Ze słów św. Pawła nie może nam umknąć dopowiedzenie: „w Panu”. Radować się mamy w Panu i radować się mamy, ponieważ Pan jest blisko. Chrześcijańska radość to nie kwestia emocji, to nie chwilowe, ulotne uczucie. Jak wtedy, gdy otrzymawszy prezent, cieszymy się, by po jakimś czasie o tym zapomnieć.
Skoro już tyle razy powołałem się dzisiaj na Apostoła Pawła, to jeszcze jeden fragment, tym razem z listu do Galatów. W nim autor wymienia, co jest owocem Ducha Świętego. Właśnie: nie wymienia owoców, ale wskazuje, co jest owocem. A jest nim: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Używając współczesnego języka reklamy – taki pakiet.
Człowiek, który żyje w bliskości Boga, doświadcza właśnie takiego pakietu działania Ducha Świętego. Doświadcza i radości, i pokoju, i miłości… Choć przecież okoliczności zewnętrzne pozostają niezmienne, a problemy – nierozwiązane.
Lubię grę kolorów, która jest w liturgii. Fiolet oznacza oczekiwanie. Tradycyjnie używany był podczas większości wigilii uroczystości. Biel z kolei to kolor największych radości. W układzie kalendarza liturgicznego żyjemy od uroczystości do uroczystości, które poprzedzają okresy przygotowania. Fiolet jest tylko na chwilę, chodzi nam jednak o biel. To dobrze obrazuje nasze życie, w którym przeplata się ze sobą oczekiwanie i zmaganie, a jednocześnie pragnienie i smakowanie nieba już teraz.
A róż, który zobaczymy w tę niedzielę? Cóż, może wywoła uśmiech. Taki niemęski kolor ornatu – powiedzą niektórzy. Ale może i dobrze, niech ten niecodzienny kolor wywoła nasz uśmiech. A jeszcze lepiej refleksję – co mnie naprawdę w życiu raduje, co tylko na chwilę, a co pomimo zmieniających się okoliczności sprawia moją nieustającą radość?
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki