Pierwsi osetyjscy ochotnicy dotarli na ukraiński front we wrześniu ubiegłego roku. Siergiej Mieniajło, przywódca republiki Północna Osetia, ogłosił z dumą, że stanowią oni „narodowe dobro” pierwszej klasy. Osetyńcy (bo i taka forma występuje w różnych źródłach), znani i poza granicami Rosji jako mały naród dzielnych wojowników, którzy od początku ukraińskiej wojny narażali życie w regularnych oddziałach armii rosyjskiej, mieli teraz, pod własnym sztandarem, walczyć „za rodinu” na zachód od Doniecka. Brzmi to pięknie, ale na ile prawdziwie?
Zacznijmy sprawdzanie od osoby informatora. „Głowa” narodowej republiki (w Rosji oficjalnie unika się słowa „prezydent”, zastrzeżonego dla Władimira Putina), tak śmiało wypowiadająca się o narodowych wartościach, jest Osetyńcem udawanym, podobnie jak kiedyś u nas „Polakiem” był marszałek Rokossowski. Ten syn Rosjanina i Osetynki to typowy rosyjskojęzyczny czynownik, którego jedyną ojczyzną są koszary. W 2008 r. brał udział w agresji na Gruzję, potem zaprowadzał „ruski mir” na Krymie. W wojsku doszedł do stopnia wiceadmirała, jako dowódca bazy w Noworosyjsku, ostatnio nękanej ukraińskimi dronami. Trzy lata temu Unia Europejska objęła go osobistymi sankcjami w związku z otruciem Aleksieja Nawalnego.
A ochotnicy? Również w Osetii, jak wszędzie w państwie rosyjskim, działają mechanizmy ukrytego poboru. Z kolei sam Mieniajło w jednym z wywiadów przyznał, że w „osetyjskich” jednostkach służą żołnierze „z różnych regionów Rosji”. Czyli prawdopodobnie najemnicy, podobni do tych, jacy walczyli dotąd w szeregach Grupy Wagnera. Ludzie pokroju Olega Dzarachochowa, potocznie zwanego „Kołobokiem Mordercą”, siedem lat temu skazanego przez osetyjski sąd na 19 lat więzienia. Zginął, wpadłszy na minę w Bachmucie.
Kaukascy zdobywcy
Osetyńcy to jedyny górski lud Kaukazu o pochodzeniu indoeuropejskim, to znaczy wspólnym także z Polakami. Dokładnie mówiąc, reprezentują oni irańską grupę językową, co odbija się chociażby w ich nazwie własnej: „Iron”. Genetycznie bliscy Scytom i Sarmatom, są bezpośrednimi potomkami znanych z historii starożytnej Alanów, którzy niegdyś tworzyli potężne państwo na stepach za Donem i Wołgą. Najazdy Mongołów wyparły ich na południe, w niedostępne doliny Kaukazu. Ich resztki przetrwały tam, nigdy do końca niepodbite, do czasów nowożytnych, dając początek narodowi Osetyńców. Zamieszkują oni po obu stronach głównej górskiej grani. Po jednej stronie kaukaskich szczytów mamy wzmiankowaną już Osetię Północną, republikę w składzie Rosji. Po drugiej leży Osetia Południowa. Od czasów starożytnych aż do momentu rozpadu ZSRR kraina ta stanowiła część Gruzji, potem miejscowi Osetyńcy zbuntowali się przeciw Tbilisi, tworząc nieuznawaną przez świat republiczkę. W 2008 r. zajęły ją rosyjskie wojska.
Osetyńcy cieszą się w świecie uzasadnioną opinią zdobywców. Faktycznie to oni, jako pierwsi Indoeuropejczycy, trzy i pół tysiąca lat temu podbili rdzenne ludy Kaukazu. Po tamtych mitycznych czasach pozostał nam epos o Nartach, rycerskich bohaterach, którzy w pieśniach osetyjskiego ludu nabrali cech nadludzkich. Epos o Nartach uznają za swój prawie wszystkie małe narody Kaukazu, ale tak naprawdę pochodzi on z Osetii. Choć nie należy tego mówić Adygejczykom ani Abchazom.
Osetyńcem był również Gieorgij Chetagurow, generał, który w lutym 1945 r. wypędził Niemców z Poznania.
Istota manipulacji
To także jedyny północnokaukaski naród, w którym od starożytności przetrwało chrześcijaństwo. Jak to się stało? Dziś po Alanach pozostały tylko, na całym szerokim pasie północnych stoków Kaukazu, puste tysiącletnie kościoły. Wyparci w ciasne górskie wąwozy Osetyńcy, pozbawieni kapłanów, wrócili do pogaństwa i do dziś są jednym z narodów Rosji, w których „rodnaja wiera” zachowała największe wpływy. Na leśnych stokach stoją tam, nadal odwiedzane, sanktuaria miejscowych bóstw, na czele z herosem Uastyrdży, utożsamianym ze świętym Jerzym.
Jednak Osetyńcy, w odróżnieniu od swoich północnokaukaskich sąsiadów, którzy przyjęli islam, nigdy nie zapomnieli o swojej chrześcijańskiej przeszłości. Kościoły Alanii, choć opuszczone, otoczone były szacunkiem.
Dochodzimy tu do istoty osetyjskiego fenomenu, jak również do istoty manipulacji, jaką ten naród otoczono. W XVIII w. zauważyła ich Rosja, wysyłając tam najpierw prawosławnych misjonarzy, potem zaś górników, wreszcie wojskowych. Z punktu widzenia Petersburga Osetyńcy na Kaukazie najbardziej nadawali się do zruszczenia, w tym zbożnym dziele przeszkadzali jednak muzułmańscy Kabardyńcy, mieszkający, jak na złość, pomiędzy Rosją a Osetią. Skutek tego zagadnienia dla obu małych narodów okazał się ten sam: ostatecznie zarówno Osetia, jak i Kabarda (dziś Republika Kabardyjsko-Bałkarska) zostały podbite przez Rosję.
Tak zaczęła się cierpliwa kampania robienia z Osetyńców Rosjan. Cerkiew uczyniła z nich prawosławnych, urzędy nadały im rosyjskie formy imion oraz nazwisk. Co więcej, z czasem w oficjalnej propagandzie i szkolnictwie tak „ochrzczono” wstecz wszystkich znanych historii Osetyńców. Na tej zasadzie największy rosyjski poeta Kosta Hetaghaty, czyli „potomek Hetaga”, znany jest Rosjanom i reszcie świata pod mianem Chetagurowa (tak, to krewny wyzwoliciela Poznania). Gdyby żył, chyba nie byłby z tego zadowolony.
Argument paszportów i trumien
Efektem tego konsekwentnego działania jest obecny stan zachowania rodzimego języka. W tej „narodowej” republice tylko starsze pokolenia mówią między sobą po osetyjsku. Młodzież na co dzień używa rosyjskiego, a co trzeci młody Osetyniec w ogóle osetyjskiego nie zna.
Chyba jednak powoli coś się zmienia na lepsze. Po wiekach indoktrynacji Osetyńcy, albo przynajmniej najbardziej spośród nich świadomi, przejrzeli wreszcie na oczy i zrozumieli, że sytuacja, w której nikt na świecie nie odróżnia ich od Rosjan, niekoniecznie przynosi same profity. Świadczy o tym tendencja zamiany dowodów tożsamości, w których figurują nazwiska z końcówkami -ow lub -ew, na „paszporty” z osetyjską końcówką -ty. To wiedza poufna, nie znajdziemy jej w żadnym statystykach.
Jest jeszcze jeden ważny powód tej zmiany. Jak przyznają same osetyjskie władze, na ukraińskim froncie poległo dotąd dwustu Osetyńców, głównie „ochotników”. Faktycznie tę liczbę należałoby co najmniej podwoić. Ile to znaczy dla małego narodu, zrozumiemy, gdy weźmiemy pod uwagę, że w liczącej niewiele ponad 700 tys. Północnej Osetii rdzenna narodowość nie osiąga nawet pół miliona populacji. To mniej niż liczy ludność Poznania. W Południowej Osetii, również objętej ukrytym poborem, jest ich zaledwie 70 tysięcy.
Osetyjskie matki coraz częściej żegnają trumny swoich synów. Na Kaukazie takich widoków się nie zapomina.