Logo Przewdonik Katolicki

Antyrodzinna retoryka

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Na pewno coraz bardziej antyrodzinna staje się debata. Wspomniana przez Śpiewaka „Wyborcza” poświęca co któryś artykuł przekonywaniu: nie chcesz być matką, nie bądź. To nawet lepiej, jak nie będziesz

P odczas kampanijnego spotkania prezes PiS Jarosław Kaczyński nawoływał kobiety, aby sprawiły Polsce prezent w postaci dzieci. Spotkał się z gromką odprawą posłanek Lewicy. Według nich Kaczyński opisał je jako „inkubatory”. Styl prezesa był może zbyt „wujaszkowaty”. A jednak ta reakcja mnie szokuje. To część wojny kulturowej.
Ale oto dokładnie w drugą stronę zwrócona wypowiedź Jana Śpiewaka, warszawskiego społecznika kojarzonego z lewicowym światopoglądem: „Korpo-media (w tym przypadku «Gazeta Wyborcza») od dawna szczują na rodziny, matki i dzieci. (…) Kampania nienawiści wobec rodzin to jeden z powodów niskiej dzietności w Polsce” – napisał na Instagramie. Zdaniem Śpiewaka pijany pasażer pociągu czy samolotu może liczyć na większą pomoc niż matka z dzieckiem.
Temat podchwycił chadecki Klub Jagielloński w tekście Elżbiety Zielińskiej. Napisała ona: „W dużych miastach nikogo dzisiaj nie dziwią lokale gastronomiczne lub hotele oficjalnie zakazujące wstępu rodzicom z małymi dziećmi”. I dalej: „W kawiarni, sklepie, autobusie lub na spacerze rodzic musi stawać na głowie, żeby dziecko nie krzyknęło, nie upuściło okruchów z jedzenia, gdyż wiąże się to z dużo większą dezaprobatą niż szczeknięcie psa lub przypadkowe oślinienie przez psa. Jeżeli twoje dziecko nie dorasta do cudzych oczekiwań, to zaraz zostaniesz zmierzona/y wzrokiem, nierzadko z dodatkowym komentarzem o „madkach“, „500+“ itp.”.
Podobny opis wydaje mi się wciąż przesadny, a jestem bywalcem lokali gastronomicznych i miejskiej komunikacji. Prawda, rodzice z dziećmi pojawiają się tam rzadziej, co wynika z demografii. Specjalnego ich onieśmielania jednak nie zauważyłem.
To w czasach mojej młodości, gdy dzieci było więcej, w pewne miejsca się ich nie zabierało. Dziś bywa, że rodzice uznają za stosowne pojawiać się z małymi pociechami nawet w teatrach na sztukach dla dorosłych, gdzie pociechy przeszkadzają, bo nic nie rozumieją. Kiedyś dzieci ustępowały w tramwaju starszym. Dziś oczekuje się zachowań odwrotnych. Może i są lokale „nie dla dzieci”. Ale tam, gdzie się je wpuszcza, wrzeszczą i brudzą w najlepsze.
Nie wynika to ze szczególnego nachylenia ku rodzinom, a z mniejszej kultury i empatii niektórych rodziców. Zarazem nie wykluczam, że czasem mamy do czynienia z antydziecięcą agresją, choć sam jej świadkiem nie byłem. Mamy więcej ludzi bezdzietnych z wyboru, oni potrafią zrzędzić.
Popieram za to inne uwagi redaktor Zielińskiej. Prawda, że podwórka są coraz mniej przystosowane do potrzeb najmłodszych, że przed dziećmi zamyka się boiska, że dorośli potrafią w imię własnej wygody tępić ich zabawy, a sąsiedzi źle reagować na ich odgłosy. Pod tym względem świat dawny był mniej wygodnicki.
Na pewno coraz bardziej antyrodzinna staje się debata. Wspomniana przez Śpiewaka „Wyborcza” poświęca co któryś artykuł przekonywaniu: nie chcesz być matką, nie bądź. To nawet lepiej, jak nie będziesz. Czy to są decydujące czynniki niesprzyjające dzietności? Trwa o to spór. Jedni wskazują brak zachęt ekonomicznych. Inni bodźce kulturowe.
To samo dotyczy popkultury. Pierwszy film fabularny, który pokazywał macierzyństwo jako plagę (Huba małżeństwa Sasnalów z 2013 r.),
był znamiennym sygnałem. Mnie w tym wszystkim zaciekawiła przemiana samego Śpiewaka. Przywiązanie do wspólnoty, do tej pory zwrócone ku egalitaryzmowi ekonomicznemu, popycha go ku selektywnym odruchom tradycjonalisty. Nie dziwi mnie to, mainstreamowa lewica stoi coraz mocniej na gruncie jednostkowego egoizmu. Stoi tam także Konfederacja, stąd jej tradycjonalne przesłanie brzmi skądinąd mało przekonująco.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki