Logo Przewdonik Katolicki

Kościół (nie)potrzebny

ks. Jan Frąckowiak
fot. Christopher Furlong/Getty Images

Z różnych powodów świat idzie w kierunku innym niż Kościół. Może więc czas postawić pytanie, czy w najbliższej przyszłości Kościół będzie jeszcze do czegoś potrzebny. Może w nowoczesnym społeczeństwie nie będzie już dla niego miejsca?

Obecny czas to dla Kościoła, nie tylko w Polsce, okres wielu dotkliwych strat. Kościół traci wizerunkowo: nie ma dobrego PR-u, jego działania medialne są słabe w porównaniu z potężnymi systemami mediów państwowych czy komercyjnych oraz z morzem informacji w mediach społecznościowych. Do tego częste wiadomości o kolejnych gorszących zachowaniach niektórych duchownych (często wielokrotnie ponawiane), o rozmaitych niepowodzeniach, niefortunnych wypowiedziach czy nieumiejętnych działaniach sprawiają, że w mediach Kościół prezentuje się w ciemnych barwach.

Straty w liczbach
Kościół traci społeczne poważanie. Ludzie go nie słuchają, każdy ma swoją prywatną religię, moralność i sposób funkcjonowania i nie potrzebuje do tego pouczeń księdza. Kościół traci też parafian w świątyniach (co w znacznym stopniu przyspieszyła pandemia) oraz uczniów na katechezie. Coraz mniej jest tych, którzy przed duszpasterzem otwierają drzwi na kolędzie, i tych, którzy czują się odpowiedzialni za swoją parafię (także materialnie). Kościół traci również powołania – coraz mniej młodych ludzi zgłasza się do seminariów duchownych oraz do wspólnot zakonnych, a zainteresowanie studiami teologicznymi jest znikome.
Takie są fakty. Potwierdzają je również badania socjologiczne, zarówno te podejmowane od lat przez polski CBOS, jak i te, które w wielu krajach świata prowadzi renomowany waszyngtoński ośrodek Pew Research Center. Zmiany dotyczą przede wszystkim młodego pokolenia, które traci wiarę, przestaje się modlić i rezygnuje z praktyk religijnych. Naukowcy twierdzą, że obecnie Polska wręcz przoduje w spadku religijności wśród młodzieży.
Z różnych powodów świat idzie w kierunku innym niż Kościół. Może więc czas postawić pytanie, czy w najbliższej przyszłości Kościół będzie jeszcze do czegoś potrzebny. Może w nowoczesnym społeczeństwie nie będzie już dla niego miejsca?

Po co nam Kościół?
Kościół przynosi zbawienie, a dzisiaj wydaje się, że człowiek nie potrzebuje zbawienia, bo sam sobie radzi z codziennymi problemami: nauka, technika i medycyna rozwiązują całą masę spraw, z którymi dawniej uciekano się do Boga. Takie doczesne zbawienie jak na razie nam wystarcza. Kościół wskazuje sens egzystencji, jednak dzisiaj zdrowy, sprawny i syty człowiek – który ukrył gdzieś głęboko w społecznej nieświadomości starość, chorobę i śmierć – zadaje sobie raczej pytanie o sens chwili, a nie o sens całości życia. Zbawienie i sens naszego istnienia wydają się produktami, na które nie ma dzisiaj wielkiego popytu.
Kościół proponuje drogę wiary, która nie jest dzisiaj w modzie. Wiara wydaje się czymś ulotnym i trudnym do zweryfikowania – być może nawet prawdziwym (chociaż do końca nikt tego nie wie), ale z pewnością niezbyt użytecznym. Dzisiejsza codzienność nasączona jest niewiarą – nie tyle samymi deklaracjami ateistycznymi, ile raczej życiem, jakby Boga nie było (taką postawę nazywamy ateizmem praktycznym). Świetnie radzimy sobie bez Niego, więc nie potrzebujemy zajmować się wiarą i religią. Tym mniej więc potrzebujemy Kościoła. Ten sposób życia niesie się lawinowo przez kulturę masową i przez media społecznościowe: niewierzący wychowują niewierzących. 
A jednak człowiek nowoczesny nie przestaje być człowiekiem z wszystkimi najgłębszymi dylematami i rozterkami, na które nie są w stanie wyczerpująco odpowiedzieć nauka, technika ani medycyna. One wszystkie bowiem w pewnym momencie stają się bezradne. To właśnie Kościół jest krainą, w którą można wejść i odkryć w niej tajemnice, które przynoszą sens wszystkiemu.
Kościół otwiera człowiekowi oczy na  sens własnej jego egzystencji, czyli na najgłębszą prawdę o człowieku. Kościół naprawdę wie, że sam Bóg, któremu służy, odpowiada najgłębszym pragnieniom serca ludzkiego, którego pokarmy ziemskie nigdy w pełni nie nasycą. Wie poza tym, że człowiek, nieustannie pobudzany przez Ducha Bożego, nigdy nie będzie zupełnie obojętny na problemy religijne, co znajduje potwierdzenie w doświadczeniu nie tylko ubiegłych wieków, lecz także i naszych czasów. Człowiek bowiem zawsze będzie pragnął wiedzieć, choćby nawet niejasno, jaki jest sens jego życia, działalności i śmierci. Problemy te przywodzi mu na myśl już sama obecność Kościoła. Na te pytania najpełniejszą odpowiedź daje sam Bóg, który stworzył człowieka na swój obraz oraz wykupił z grzechu; dokonuje tego przez objawienie w Synu swoim, który stał się człowiekiem. Ktokolwiek idzie za Chrystusem, Człowiekiem doskonałym, sam też pełniej staje się człowiekiem.
Gdyby człowiek nie miał umrzeć, ale wiecznie żyć na ziemi, wówczas Kościół nie byłby pewnie do niczego potrzebny. Tymczasem tak jednak nie jest. Ludzka egzystencja na ziemi się kończy. Jak bardzo Kościół jest potrzebny, może zaświadczyć każdy, kto w nim właśnie odkrył sens swojego życia!

To (nie) moja prywatna sprawa
Wielu współczesnych ludzi powie: „Mogę być wierzący, ale nie potrzebuję do tego żadnego Kościoła – chodzi tu przecież o moją osobistą relację z Bogiem”. Oczywiście, że wiara jest czymś niezwykle intymnym. Nasza osobista wiara jest relacją, która łączy człowieka z jego Stwórcą i dlatego dokonuje się tak głęboko, że stanowi nieodgadnioną tajemnicę. Nie potrafimy pojąć do końca, co się dzieje na dnie naszego serca w spotkaniu z Najwyższym.
Jednakże w życiu chrześcijanina nie można oddzielić wiary od Kościoła. Mówienie: „Bóg – tak, Kościół – nie” sugeruje, jakoby Kościół był jakimś niepotrzebnym dodatkiem, bez którego wiara może sobie spokojnie istnieć. A to nieprawda! Wiara chrześcijańska i Kościół ściśle się łączą. Nie można odejść od Kościoła i nie ponieść poważnych strat dla swojej więzi z Bogiem.
Wiara jest sprawą nie tylko prywatną! Ona dotyczy też innych. Moja wiara czy niewiara buduje lub osłabia innych. Ona umacnia się wiarą wspólnoty, a umiera, gdy człowiek pozostaje sam. Wiara jest sprawą totalną: dotyczy całego życia! Nie można wiary ograniczyć do jakiegoś wąskiego, bardzo prywatnego wycinka swojego działania. Nie da się bowiem ludzkiego życia pokroić na kawałki i wypreparować z niego prywatnego elementu duchowego. Tak samo jak ojciec rodziny nie może ograniczyć swojego ojcostwa tylko do wąskiego zakresu prywatnych spraw w czterech ścianach rodzinnego domu. On jest ojcem zawsze: zarówno w pracy, którą podejmuje z myślą o dobrym bycie najbliższych, jak i wówczas, kiedy pójdzie z kolegą na mecz. Jeśli w którymkolwiek momencie zadzwoni do niego dziecko z problemem, nie odpowie, że to prywatne sprawy i teraz się nimi nie zajmuje.
Wspólnota Kościoła chroni też naszą wiarę, żeby nie przestała być… wiarą. Na czymś trzeba przecież oprzeć własne przekonania, a Kościół ma wiele cennych argumentów na potwierdzenie swoich nauk. Nie można budować światopoglądu tylko na osobistych odczuciach czy na autorskich ideach. Kościół pomaga nam nie pomylić Bożej obecności z ludzkimi emocjami, życiodajnej prawdy ze złudnymi mniemaniami, prawdziwego Boga z prywatnym bożkiem, którego sami sobie tworzymy.

Fragment pochodzi z książki ks. Jana Frąckowiaka Kościół. Podręczny przewodnik (Wydawnictwo Świętego Wojciecha, 2023). Śródtytuły pochodzą od redakcji

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki