Starałem się w poprzednich tekstach niniejszego cyklu szukać inicjatyw pojednania Polaków i Niemców, które z wielkim trudem rodziły się w latach 50. i 60. XX w. Jakże niewiele ich było, jak bardzo izolowany miały charakter! W zasadzie tylko świeckie środowiska chrześcijańskie, inspirowane duchem Ewangelii i dalekie od ograniczeń politycznych, potrafiły przeciwstawić się obustronnej atmosferze obcości i niechęci. Działania współpracowników „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku” ze strony polskiej oraz ewangelickich autorów memorandum tybińskiego z niemieckiej strony dawały, wątłą początkowo, nadzieję na zmianę wzajemnego postrzegania obu narodów. Aby mogła się ona dokonać, trzeba było głosów donośniejszych, inicjatyw bardziej reprezentatywnych, stanowisk wyrażonych przez całe wspólnoty wyznaniowe. Ten przełom dokonał się jesienią 1965 r. poprzez opisywane przeze mnie w poprzednim tekście „Memorandum wschodnie” Niemieckiego Kościoła Ewangelickiego (EKD) i „Orędzie biskupów polskich do ich niemieckich braci w chrystusowym urzędzie pasterskim”, dokument zawierający pamiętne słowa: „wyciągamy do Was, siedzących tu, na ławach kończącego się Soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie”. Pisałem już o „Orędziu” na łamach „Przewodnika” (nr 26/2015), nie mogę jednak pominąć tego tematu w cyklu tekstów poświęconych powojennym relacjom Polaków i Niemców. Dlatego chciałbym tym razem prześledzić drogę, na której „wykuwał” się ten historyczny dokument, pokazać, jak kształtowała się jego treść, zanim przybrał ostateczny i znany nam kształt.
Milenijna radość bez próby pojednania?
Jesienią roku 1965 r. kończyły się obrady II Soboru Watykańskiego, jednocześnie zbliżały się obchody Milenium Chrztu Polski, od dawna przygotowywane przez Kościół w Polsce, przede wszystkim poprzez prymasowski projekt Wielkiej Nowenny. Czas był wyjątkowy i atmosfera szczególna. Kościół zdawał się strząsać „pył nagromadzony od czasów Konstantyna”, odnawiać swoje oblicze, doświadczać nowej wiosny. Polska przeżywała w tych okolicznościach jubileusz tysiąclecia swego chrześcijaństwa, czas świętowania, ale i odnowy, która wymaga wyznania win i aktu przebaczenia. To była perspektywa wiary, nie polityki, perspektywa, w której się nie kalkuluje, ale wielkodusznie oferuje przebaczenie i o nie prosi. Być może gdyby nie było tego soborowo-milenijnego kontekstu, nie powstałby dokument tak profetyczny, odważny i przekraczający ograniczenia swojej epoki, jak „Orędzie”. Na początku prymas Wyszyński zamierzał zaprosić przedstawicieli episkopatów świata na uroczystości milenijne poprzez podobnie brzmiące listy. Zadanie ich opracowania przyjął na siebie metropolita krakowski – Karol Wojtyła, o współpracę w tej sprawie poprosił prymas także Marię Winowską, pisarkę i publicystkę katolicką, swą bliską współpracowniczkę. Poprosił ją, aby sporządziła projekt listu o milenium na mniej więcej dwie strony, w językach: francuskim, angielskim, niemieckim, hiszpańskim i włoskim. Myślał zatem początkowo o opracowaniu jednego formularza dokumentu, który miał być przetłumaczony na różne języki i wysłany do różnych episkopatów. Jednak jesienią 1965 r., po rozpoczęciu IV sesji Soboru, prymas zmienił zdanie i postanowił, aby przygotowano zaproszenia zindywidualizowane. Wtedy właśnie pojawia się myśl opracowania listu skierowanego do biskupów niemieckich, który byłby czymś więcej aniżeli zwykłym zaproszeniem do wspólnego świętowania. Jak bowiem dzielić milenijną radość bez choćby próby pojednania?
W skupieniu i modlitwie
Naturalnym i powszechnie akceptowanym autorem listu skierowanego do biskupów niemieckich zdawał się metropolita wrocławski abp Bolesław Kominek. Ślązak, rozumiejący złożoną tożsamość swych rodaków, mówiący świetnie po niemiecku, wychowany na pograniczu narodów i kultur, a jednocześnie szczery polski patriota. Któż był bardziej wiarygodny dla niemieckich katolików, biskupów i świeckich? Dążenie do polsko-niemieckiego pojednania było dla niego przede wszystkim imperatywem religijnym, z ducha chrześcijańskim, zakotwiczonym w ewangelicznym nakazie miłości nieprzyjaciół. Myśl o potrzebie wykonania wielkodusznego gestu, otwierającego nową przestrzeń współistnienia wrogich dotąd narodów, towarzyszyła mu już wcześniej, jednak dopiero pod koniec 1965 r. pojawiła się możliwość, aby go wykonać. Abp Kominek napisał tekst „Orędzia” w ciągu kilku zaledwie dni, między 7 a 13 października 1965 r., odręcznie i po niemiecku, we Fiuggi, w domu prowadzonym przez siostry elżbietanki. Był sam, pogrążony w atmosferze skupienia i modlitwy, raczej nikt mu nie doradzał. Zachowany, odkryty niedawno rękopis, dowodzi, że tekst był dziełem ciągłej, wytężonej, ale krótkiej pracy, a następnie został odręcznie skorygowany i uzupełniony. Już w tej pierwszej, całkowicie autorskiej wersji znalazło się słynne sfomułowanie „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Abp Kominek zakładał szerokie konsultacje tekstu, zarówno po stronie polskiej, jak i niemieckiej. Dlatego zorganizował „sekretariat”, w którym znaleźli się dwaj księża, studenci z Wrocławia: ks. Zdzisław Seremak i ks. Stanisław Gabiga. To oni przepisywali na maszynie kolejne wersje, które były konsultowane z wybranymi osobami. Po stronie polskiej byli to: biskup chełmiński Kazimierz Kowalski, który przedstawił pisemną recenzję, oraz zapewne: abp Karol Wojtyła, bp Bernard Czapliński, bp Jerzy Stroba, bp Herbert Bednorz i ks. Walerian Meysztowicz. Oczywistym recenzentem i ostateczną instancją zatwierdzającą tekst był prymas. Niestety nie znamy szczegółów ich opinii. Ze strony niemieckiej partnerami dla Kominka byli trzej biskupi: Franz Hengsbach z Essen, Otto Spülbeck z Miśni oraz Joseph Schröffer z Eichstätt. Przed publikacją „Orędzie” było zapewne konsultowane również z publicystami Walterem Dirksem i Johannesem Schauffem.
Dla narodu niemieckiego i polskiego
Na ile zmienił się pod wpływem tych konsultacji oryginalny tekst abp. Kominka? Prymas Wyszyński zasugerował dodanie do tekstu „Orędzia” wzmianki o programie Wielkiej Nowenny, co abp Kominek osobiście uczynił. Sam metropolita wrocławski, pod wrażeniem treści Memorandum Wschodniego EKD, uznał za stosowne dodanie fragmentu jemu poświęconego do tekstu „Orędzia”. W rozmowie z biskupem katowickim Herbertem Bednorzem stwierdził, że: „to dokument o wielkiej wadze. (…) Dla Polski jest to sprawa bardzo ważna o pozytywnym znaczeniu w przyszłości. Niechby chrześcijanie stali się pierwszymi pionierami zgody między Polską a Niemcami”. Biskup Kazimierz Kowalski proponował wprowadzenie pięciu zmian merytorycznych, z których dwie miały istotne znaczenie. Pierwsza dotyczyła podania liczby polskich duchownych zamordowanych przez Niemców podczas II wojny światowej. Druga odnosiła się do procesu wysiedleń. Biskup chełmiński sugerował, aby napisać, że większość Niemców zamieszkujących tereny na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej uciekła wraz z cofającą się armią niemiecką, a mniejsza ich część została wysiedlona na podstawie decyzji mocarstw podjętych podczas konferencji w Poczdamie. Większość sugestii bp. Kowalskiego została uwzględniona. 27 października 1965 r. kolejną redakcję tekstu „Orędzia” przekazano biskupom niemieckim z prośbą o przygotowanie opinii i uwag w ciągu jednej doby. Abp Kominek wysłał maszynopis z bardzo szczerym i emocjonalnym listem przewodnim, w którym pisał: „Nie napisaliśmy tego tylko dla narodu niemieckiego, ale i dla naszego. Nie ma w tym doprawdy żadnych tanich fałszów historycznych. Nam wydaje się, że zaistniała duża szansa – szansa dokonania zwrotu w dotychczasowej sytuacji. Przykładamy do tego Orędzia o wiele więcej wagi aniżeli do listów skierowanych do innych episkopatów. Intencją jest zbliżenie na płaszczyźnie chrześcijańskiej. Prosimy, nie odrzucajcie tej obopólnej szansy”. Biskupi niemieccy nie mieli istotniejszych uwag do tekstu „Orędzia”, sugerowali jedynie, aby nazwy miast były zapisywane w obu językach. Jak napisał biskup miśnieński: „Słowa tego orędzia bardzo nas poruszyły i chcemy dać wyraz naszej głębokiej radości z powodu treści tego listu pasterskiego. Nie ważymy się proponować jakichkolwiek poprawek. Jeśli poniżej wymieniamy parę drobnych uwag, to należy to rozumieć jedynie jako radę braterską, której przyjęcie pozostawiamy w gestii Waszej Ekscelencji”.
Dalekowzroczne i prorocze
Biskupi polscy poznali treść „Orędzia” 18 listopada 1965 r., gdy podczas konferencji polskich ojców soborowych prymas poinformował ich o pismach, które zostały przygotowane i będą wysłane od Episkopatu Polski do episkopatów całego świata. Biskupi zostali wezwani do podpisania tekstu, przy czym, jak można sądzić, kard. Wyszyński nie zakładał jakiegokolwiek z ich strony protestu. W protokołach nie ma żadnej wzmianki, że poddano te teksty pod dyskusję. Brak również informacji, że biskupi wnosili jakiekolwiek zastrzeżenia do tych tekstów. Adresatem listu do biskupów niemieckich był przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec kard. Josef Frings, który z powodów zdrowotnych pod koniec listopada 1965 r. opuścił Wieczne Miasto, a list został wysłany na jego rzymski adres i nikt go nie odebrał. Ponieważ w ciągu tygodnia nie było żadnej zwrotnej informacji, abp Kominek skontaktował się z abp. Monachium, kard. Döpfnerem, i 27 listopada 1965 r. przekazał mu dodatkowy egzemplarz podpisany już tylko przez prymasa Wyszyńskiego. Poza tym arcybiskup wrocławski przygotował też kilkadziesiąt kopii dla wszystkich biskupów niemieckich obecnych na soborze. Zostały one rozpowszechnione 29 listopada1965 r. Od tego momentu „Orędzie” zaczęło żyć własnym życiem, nie zawsze zgodnym z intencjami jego autorów.
Jego autor i wspierający go czołowi przedstawiciele polskiego Episkopatu mieli na względzie przede wszystkim kwestie teologiczno-duszpasterskie, ale ich wielkoduszny gest zaczął wkrótce nabierać znaczenia politycznego. Nie było to całkiem sprzeczne z intencjami biskupów, którzy ponad głowami polityków dążyli do pojednania obu narodów i wbrew ówczesnym uwarunkowaniom geopolitycznym widzieli Polskę w kręgu cywilizacji zachodniej (abp Bolesław Kominek miał powiedzieć swojemu sekretarzowi, ks. Janowi Krucinie, że Orędzie „miało wyważyć drzwi do Europy”). Wagę zdarzeń i czynów dostrzega się niekiedy dopiero z perspektywy kolejnych dziesięcioleci. Tak właśnie było z „Orędziem”. Początkowo niezrozumiane, pozornie przedwczesne, po latach ujawniło swoje profetyczne znaczenie. Jan Józef Lipski, socjalista i mason, w 1981 r. w swoim pamiętnym eseju Dwie ojczyzny – dwa patriotyzmy napisał: „wyciągnięcie ręki przez Episkopat Polski do Episkopatu Niemiec było najśmielszym i najbardziej dalekowzrocznym czynem powojennej historii Polski”. Na jego konkretne efekty nie trzeba było długo czekać.