W naszej pamięci zbiorowej dobrze zapisane są wydarzenia związane z obroną Lwowa w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Ponad sześć tysięcy osób, głównie młodych, które włączyły się w obronę swego miasta, nie mogły pozostać niezauważone. Tym bardziej, że tuż po tych walkach II RP miała możliwość wykorzystać symboliczny potencjał tych wydarzeń – na wydzielonej części Cmentarza Łyczakowskiego pochowano poległych, a wzgórze, na którym stoją majestatyczne budowle, do dziś nazywane jest cmentarzem Orląt Lwowskich. Legenda obrońców miasta musiała być przez dwudziestolecie międzywojenne bardzo nośna, bo w odniesieniu do obrońców innego polskiego miasta – Grodna – w grudniu 1941 r. generał Władysław Sikorski zwrócił się słowami: „Jesteście nowymi Orlętami”. Ich historia właśnie doczekała się zobrazowania w filmie i jest to obraz pod wieloma względami wyjątkowy.
Na obrzeżach
Agresja niemiecka 1 września 1939 r. wydawała się na Kresach czymś odległym. Wprawdzie władze z Warszawy zapowiadały mobilizację i atmosfera napięcia wyczuwalna była od wielu tygodni, jednak mieszkańcy Wileńszczyzny, terenów obecnej Białorusi czy Ukrainy zagrożenie ze strony Niemiec odbierali jako coś, co ich nie dotyczy. Oficjalna propaganda państwowa mówiła przecież, że polska armia nie odda nawet guzika i że w razie ataku jesteśmy świetnie przygotowani nie tylko do obrony, ale i skutecznej ofensywy.
Już pod koniec sierpnia mieszkańcy tych terenów dowiedzieli się jednak o pakcie o nieagresji pomiędzy Związkiem Sowieckim a Niemcami, zwanym od nazwisk podpisujących go ministrów spraw zagranicznych paktem Ribbentrop-Mołotow. Nie znali jednak treści jego tajnego załącznika, który już rozdzielał ziemie polskie pomiędzy nowych „przyjaciół”. Samo zawarcie paktu musiało być jednak zagadkowe, bo przecież hitlerowskie Niemcy i ZSRR stały dotychczas po przeciwnych stronach ideologicznych. Taki sojusz musiał więc nasuwać myśl o tym, że jest to zabieg taktyczny. Po zwycięskiej kilkanaście lat wcześniej wojnie z bolszewikami należało więc szykować się na atak właśnie ze wschodu.
Taką świadomość miały te miasta, w których stacjonowały polskie wojska. Należało do nich również Grodno. Znajdowało się tam Dowództwo Okręgu Korpusu nr III (na czele którego w 1939 r. stał gen. bryg. Józef Olszyna-Wilczyński), dowództwo 29. Dywizji Piechoty, dwa pułki piechoty (76. i 81.), 29. pułk artylerii lekkiej i inne drobniejsze jednostki. Z początkiem wojny zostają one jednak przerzucone na zachód, do powstrzymania niemieckiej szarży. Dlatego gdy Sowieci w końcu ruszyli na Polskę 17 września, w mieście obecne były dwa niepełne bataliony piechoty (z ośrodka zapasowego 29. Dywizji Piechoty) oraz batalion wartowniczy, różne grupy policjantów i żandarmerii. Przeciw Sowietom stanęła więc ludność cywilna: harcerze, urzędnicy państwowi, uczniowie i uczennice szkół średnich: ochotnicy stanowili grupę niemal dwóch i pół tysięcy osób spośród wszystkich obrońców miasta. Nie było o nich trudno, bo wychowanie patriotyczne stało tutaj na wysokim poziomie.
Tak opisuje atmosferę panującą w tym czasie miejscowa nauczycielka, Grażyna Lipińska: „Ludzie wybiegli z domów nie tylko po to, żeby się czegoś dowiedzieć, żeby upewnić się o nowym nieszczęściu lecącym na kraj, ale przede wszystkim po to, aby słowami, gestami, krzykiem, płaczem bezsilnym wyładować gniotące piersi oburzenie, przeogromne, przerastające nasz hart i rozum. Przeradza się ono później u jednych w niepokój, pęd do ucieczki – u drugich w pragnienie czynu, żądzę mściwej walki”.
Niestety Sowieci nie liczyli się z kosztami i, by upokorzyć swoich wrogów, dopuszczali się okropnych czynów. Symbolem obrony Grodna stał się 13-letni Tadzio Jasiński, którego Sowieci użyli jako żywej tarczy. Mimo bohaterskiej postawy mieszkańców nad ranem 22 września miasto musiało skapitulować. W wyniku zagrożenia okrążeniem obrońcy Grodna wycofali się, a część z nich przekroczyła granicę z Litwą i została internowana. Po zdobyciu Grodna żołnierze Armii Czerwonej w ramach zemsty na mieszkańcach miasta zamordowali około 300 osób.
Grodno 39’
Bohaterska walka mieszkańców Grodna ma oczywiście swój szeroki kontekst, wynikający z kulturowego tygla wschodnich rubieży Rzeczpospolitej. Z jednej strony wspomniane szkolnictwo – nauczyciele dbają o wychowanie patriotyczne, w szkołach uczą się Polacy, ale też uczniowie innych narodowości, w tym Żydzi. Na tych terenach sprawnie działa też siatka agentów komunistycznych, Sowieci próbują formować grupy dywersyjne, które wesprą ich w momencie ataku na Polskę. Napięć nie brakuje jednak również w wewnętrznym życiu społeczności Grodna – faszyzujące grupy spod znaku ONR atakują przedstawicieli mniejszości, z góry zakładając, że każda osoba niebędąca czysto etnicznie Polakiem współpracuje z Sowietami.
Temat ten w intrygujący sposób przedstawia w filmie Orlęta. Grodno ‘39 reżyser i scenarzysta Krzysztof Łukaszewicz (znany także ze Stulecia Winnych). Poznajemy więc grupę uczniów, którzy przygotowują inscenizację Krzyżaków. Temat to z pewnością niełatwy, bo sama powieść przecież jest obszerna, ale pomaga wpoić uczniom wartości nie tylko patriotyczne, ale choćby polegania na kimś jak na Zawiszy. O główną rolę Zbyszka z Bogdańca rywalizują dwaj chłopcy: Tadeusz Jasiukiewicz i Leon Rotman. Nie tylko w rywalizacji recytatorskiej, ale i w bitwie na drewniane miecze wygrywa ten drugi – a jest on przedstawicielem mniejszości żydowskiej. Film ukazuje, że polskość bez nadęcia i zdrowe postawy patriotyczne były czymś atrakcyjnym w przedwojennym świecie. Leon, grany znakomicie przez młodego aktora Feliksa Mateckiego, chce być częścią społeczności, która w taki a nie inny sposób przeżywa swoją tożsamość. Przeciwstawne do niej są dwie postawy: nacjonalistów oraz kolaborujących z Sowietami komunistów. W przypadku tak małej społeczności zobaczyć jednak możemy, że podział ten czasami przebiegał w poprzek rodzin, a konsekwencje ideowych wyborów mogą być dramatyczne.
Dzięki zręcznemu pokazaniu przez Łukasiewicza niuansów takich wyborów mamy do czynienia z jednym z lepszych polskich filmów o tematyce wojennej. Twórcy nie poprzestają jedynie na rekonstrukcji wydarzeń, ale przedstawiają też kilka solidnych psychologicznych portretów postaci. Nie jest to podążanie za właściwą, pożądaną wersją historii, tylko za losem człowieka, który jest wrzucony w jej wir. Takie przedstawienie Orląt z Grodna sprawia, że chce się, jak oni, wznieść ponad codzienność i poświęcić jakiejś sprawie. Jeśli taki przekaz dotrze do ludzi młodych, może zyskają nowych historycznych bohaterów, obok na przykład harcerzy z Szarych Szeregów. Film pokazuje bowiem, że bohaterem można się stać bez względu na metrykę.