Na południu Włoch, na obcasie buta, w jaki układa się Półwysep Apeniński, rozciąga się wzdłuż wybrzeża Adriatyku malowniczy region Apulii. Po całej okolicy, pośród gajów oliwnych i winnic, rozsiane są liczne miasteczka z urokliwymi wąskimi uliczkami, zaułkami, ustawionymi tu i ówdzie donicami z roślinami.
Stolicą regionu jest Bari. W starożytności było małą rzymską osadą. Z czasem zyskało znaczenie jako ważny ośrodek handlowy. W IX wieku znalazło się pod panowaniem Bizancjum, później zostało przekształcone w republikę, by wreszcie stać się samodzielnym księstwem, rządzonym przez ród Sforzów. To właśnie stąd pochodziła królowa Bona, żona Zygmunta Starego. Tu zresztą też została pochowana. A dokładnie: w kościele św. Mikołaja. To tłumaczy, dlaczego w grobowcu za ołtarzem znalazła się figura św. Stanisława, patrona Polski. Bari w XVI wieku przeszło pod panowanie Neapolu, a w 1860 r. zostało włączone do Królestwa Włoskiego.

Relikwie św. Mikołaja znajdują się w krypcie bazyliki. Przed grobowcem świętego modlą się zarówno katolicy, jak i prawosławni, fot. ks. Wojciech Nowicki
Bari Vecchia
Bazylika św. Mikołaja znajduje się w sercu najstarszej części miasta. Zanim do niej dotrzemy, będziemy musieli pokonać labirynt rozwidlających się i przecinających kamiennych uliczek, tworzących urokliwy układ urbanistyczny. Tu nie ma sensu chodzić z mapą. Warto uliczki przemierzać ot tak. Mijając otwarte drzwi mieszkań, stajemy się niemal uczestnikami życia ich mieszkańców. Słychać tu włączony telewizor, brzdęk naczyń czy niekończące się rozmowy. Te zresztą wychodzą poza mury mieszkań. Przemierzając uliczki Bari Vecchia, nieraz natkniemy się na starszych mieszkańców, siedzących na krzesłach lub ławeczkach przed domem i rzucających do przechodniów, jak do dobrych znajomych, buon giorno!
Wędrując po średniowiecznej części miasta, nie sposób nie zauważyć kapliczek, obrazów i figur świętych. Są niemal na każdej ulicy, wkomponowane w podwórza i ślepe zaułki, zdobią przejścia i podcienie, narożniki domów. Nabierają szczególnego uroku po zmroku, gdy miasto zostaje oświetlone przyjemnym, ciepłym światłem. Obok św. Mikołaja, patrona Bari, królują wizerunki Maryi i ojca Pio. San Giovanni Rotondo, w którym święty zakonnik żył, spowiadał i założył dom ulgi w cierpieniu, znajduje się niecałe dwie godziny drogi autostradą na północ od Bari, na malowniczo położonym półwyspie Gargano. To wciąż Apulia.
To, co powinno nam się jeszcze rzucić w oczy, to ulica, wzdłuż której stoją gęsto ustawione małe stragany, przy których panie robią i sprzedają typowy dla tego regionu makaron, zwany orecchiette. I choć nazwa ulicy jest inna, potocznie bywa nazywaną strada delle orecchiette. I tak ją też zlokalizujemy, wpisując w mapy na Google czy Apple.
Snując się uliczkami, warto trafić na Largo Albicocca. To niewielki plac, który w ciągu dnia wygląda jak wiele innych. Wieczorem jednak tętni tu życie. Można usłyszeć grę na instrumentach i śpiew lokalnych artystów, a przede wszystkim zjeść najlepsze w mieście panzerotto, typowy dla południa Włoch pieróg, zrobiony z ciasta do pizzy, nadziewany w klasycznej wersji sosem pomidorowym, mozzarellą i szynką.
Choć punktem docelowym naszej wędrówki po Bari Vecchia jest bazylika św. Mikołaja, to jednak najważniejszym kościołem w mieście jest katedra. Obie świątynie położone są od siebie w odległości zaledwie 350 metrów. To raptem cztery minuty drogi. Katedra poświęcona jest św. Sabinowi, pierwszemu patronowi Bari. Powstała między XII i XIII wiekiem na miejscu bizantyjskiej katedry, zniszczonej przez Wilhelma I z Sycylii. Spoglądając na fasadę, dostrzeżemy duże podobieństwo z bazyliką św. Mikołaja. Apulijski styl romański bazyliki, która nie została zniszczona, był inspiracją dla odbudowywanej katedry. We wnętrzu możemy podziwiać przywróconą kościołowi naturalną perspektywę i pierwotną romańską architekturę.


Romańska bazylika św. Mikołaja jest symbolem miasta. Dotrzeć można do niej, snując się wąskimi uliczkami średniowiecznej części miasta, malowniczo udekorowanej roślinnością i licznymi kapliczkami, fot. ks. Wojciech Nowicki
Łączy Wschód i Zachód
Bazylika św. Mikołaja powstała ze względu na relikwie świętego przywiezione w 1087 r. z Miry w Turcji. Początkowo spoczywały w kościele św. Benedykta. W roku 1197, choć budowa kościoła nie była jeszcze ukończona, wprowadzono do niego relikwie, a na konsekracji bazyliki obecny był papież Urban II. Co ciekawe, ustanowione wówczas przez papieża święto Przeniesienia Relikwii Mikołaja Cudotwórcy zostało również przyjęte przez prawosławnych, co po rozejściu się Kościołów zachodniego i wschodniego było niewątpliwie ewenementem.
Świętego Mikołaja spotkamy w dolnej części kościoła. Już samo wyposażenie kaplicy wskazuje na przenikające się w tym miejscu dwie tradycje chrześcijańskie: Zachodu i Wschodu. Choć styl architektoniczny kaplicy jest zachodni, romański, to szybko dostrzeżemy liczne elementy typowe dla chrześcijaństwa Wschodu: ikony, liczne lampki oliwne, a nawet ikonostas. Można tu zresztą spotkać wielu grekokatolików i prawosławnych. Chrześcijański Wschód uważa Mikołaja za jednego z najważniejszych świętych. Trudno znaleźć cerkiew, w której nie byłoby ikony świętego biskupa-cudotwórcy, jak trudno znaleźć kościół, w którym nie byłoby figury św. Antoniego. Dziś kościołem w Bari opiekują się dominikanie.
Co ciekawe, choć liturgiczne wspomnienie św. Mikołaja przypada 6 grudnia, to w Bari uroczystości ku czci świętego mają miejsce również wiosną. 8 maja figura Mikołaja podczas uroczystej procesji przenoszona jest do portu, gdzie umieszcza się ją na specjalnym ołtarzu, wspartym na dwóch łodziach rybackich. Figura wypływa nieco w morze. Jest to moment szczególnej modlitwy żeglarzy, którym patronuje święty. Wieczorem figura wraca na ląd i w licznej procesji przenoszona jest z powrotem do bazyliki. Fiesta z tej okazji trwa do 22 maja, kiedy to samo wspomnienie przypada w kalendarzu juliańskim, którym posługuje się Kościół na Wschodzie.

Niewielki plac przy bazylice jest wystarczającym miejscem dla szybkiego meczu w piłkę nożną. Nikogo nie dziwi, że ściana bazyliki służy za bramkę, fot. ks. Wojciech Nowicki
Fakty i legendy
Mikołaj, którego relikwie znajdują się w Bari, urodził się około 260 r. w Patarze w Azji Mniejszej. Niewiele wiemy o jego rodzinie, poza tym, że był długo wyczekiwanym i jedynym dzieckiem. W 300 r. lud Miry wybrał go na swego biskupa. Michał archimandryta, starożytny biograf, podaje, że za tym wyborem stał rozgłos, jaki Mikołaj zyskał ze względu na liczne uczynki miłosierdzia. Jednym z nich miała być pomoc trzem młodym dziewczętom. Pewien zamożny człowiek, który popadł w nędzę, postanowił oddać córki na nierząd, by w ten sposób zarobić na utrzymanie. Poruszony tą historią Mikołaj zawinął w chustę złote monety i w nocy podrzucił je do mieszkania. Dzięki tym pieniądzom możliwe było zamążpójście pierwszej córki. Mikołaj powtórzył swój gest jeszcze dwukrotnie. Za trzecim razem ojciec, chcąc się dowiedzieć, kim jest anonimowy darczyńca, czuwał, a gdy usłyszał brzdęk wrzuconych monet, udał się w pościg za Mikołajem. Niektóre przekazy podają, że zdziwił się na widok biskupa, z którego wcześniej drwił, uważając, że jest pięknoduchem. Zresztą historii o tym, jak święty biskup potajemnie, najczęściej nocą, podrzucał ubogim pieniądze, ubrania, lekarstwa czy pożywienie, znajdziemy dużo więcej.
W licznych opisach życia Mikołaja miesza się ze sobą to, co istotnie jest faktem, a co legendą, która – choć na faktach może bazować – obrosła już w osobną historię. I tak wiemy, że Mikołaj pomógł wspomnianym trzem dziewczętom, ale szczegóły, jak ta pomoc wyglądała, różnią się między sobą w podaniach. Wiemy też, że Mikołaj był jednym z uczestników soboru nicejskiego w 325 r. Świadczy o tym jego imię na liście Teodora Lektora z około 515 r., uważanej za autentyczną przez jednego z największych badaczy starożytnych soborów Edwarda Schwartza. Czy jednak faktycznie spoliczkował Ariusza, który negował bóstwo Chrystusa, trudno do końca potwierdzić. Był przeciwnikiem Ariusza, ale nie w tym samym rzędzie co św. Atanazy, który o biskupie Miry nic nie wspomina. A jednak znajdziemy przekaz, że za gest spoliczkowania Ariusza Mikołaja miała spotkać kara, zdjęta dopiero wówczas, gdy sobór herezję ariańską potępił.
Wśród epizodów z życia Mikołaja znajdziemy m.in. uzyskanie przez niego zmniejszenia podatków dla mieszkańców Miry czy przekonanie kapitanów statków ze zbożem, by część towaru zostawili w Mirze, gdy w mieście panował głód. Hagiografowie zwykle wydarzenia te upiększali, dodając im charakter wydarzeń cudownych. Niemniej wyłania się z nich obraz biskupa prawdziwie troszczącego się o życie powierzonego mu ludu.
W X wieku kult Mikołaja był już bardzo popularny nie tylko na Wschodzie, ale również na Zachodzie. Losy świętego skrzyżowały się z historią Bari za sprawą kryzysu politycznego i handlowego, wywołanego po zajęciu miasta przez Normanów w 1071 r. Stolica Apuli straciła rolę bizantyjskiej stolicy Włoch. 62 marynarzy, którzy wypłynęli z misją handlową do Antiochii Syryjskiej, w czasie powrotu z drugiej wyprawy wtargnęło do Miry i przywłaszczyło sobie relikwie świętego. Mira była wówczas okupowana przez Turków. Do Bari przybyli 9 maja 1087 r. A ich, jakby nie było, kradzież została solidnie udokumentowana (a dokumentacja złożona w archiwum bazyliki).

Na ruchliwym deptaku można spotkać św. Mikołaja, który rozmawia z przechodniami o Ewangelii i uczynkach miłosierdzia, fot. ks. Wojciech Nowicki
Dziadek z brodą
Popkultura zmieniła wizerunek św. Mikołaja. Na początku XX wieku na okładce jednej z amerykańskich gazet Mikołaj został przedstawiony jako uśmiechnięty, starszy, brodaty mężczyzna, w charakterystycznym czerwonym ubraniu i w czerwonej czapce z pomponem. Z czasem to przedstawienie zyskało popularność, nie tylko w USA. Z pewnością do jego spopularyzowania przyczynił się jego „angaż” do bożonarodzeniowej reklamy Coca-Coli.
We współczesnym wizerunku Santa Claus możemy dostrzec jego pierwowzór. Czerwony strój odwołuje się do biskupiego stroju z ikonografii, a broda była nieodłącznym atrybutem wyglądu biskupa w czasach, w jakich żył Mikołaj. Także idea obdarowywania prezentami, łącznie z podrzucaniem ich w nocy i wykorzystywaniem do tego komina, zakorzeniona jest w tym, co robił prawdziwy święty. Nie zgadza się zasadniczo jedno: współczesny Mikołaj przynosi prezenty grzecznym dzieciom, ten prawdziwy pomagał tym, którzy po prostu pomocy potrzebowali – ubogim. Nie da się więc prawdziwego Mikołaja pogodzić z tym, który zachęca do konsumpcyjnego kupowania prezentów jedynie tym, których kochamy. Bo ten z Miry, spoczywający w Bari, obdarowywał bezinteresownie, obdarowywał tym, co obdarowywanym było naprawdę potrzebne, i obdarowywał wszystkich, a zwłaszcza tych, którzy w żaden sposób nie mogli się odwdzięczyć.
Jego wspomnienie 6 grudnia to zawsze okazja, by wrócić do korzeni. W nowej części Bari, na ruchliwym deptaku prowadzącym z dworca kolejowego do Bari Vecchia, spotkać można starszego mężczyznę w bujnej białej (i prawdziwej!) brodzie, ubranego w czerwony płaszcz przypominający kapę i mitrę, wędrującego w towarzystwie dwóch osób. Jedna z nich trzyma księgę z symbolem trzech złotych kul (symbol posagu, jaki wniósł dla uratowania trzech dziewcząt od posagu), druga rozdaje ulotki. Wielu ich mija obojętnie. Niektórzy się jednak zatrzymują. I rozmawiają. O prawdziwym św. Mikołaju, który z miłosierdzia uczynił zasadę swego życia.