Logo Przewdonik Katolicki

Online z Bogiem

Szymon Bojdo
fot. Materiały prasowe

Najnowsza płyta zespołu Małe TGD mówi o relacjach, także tych, których doświadczaliśmy w czasie lockdownu. Rozmowa z liderem zespołu Piotrem Nazarukiem.

Kim są dzieciaki z zespołu Małe TGD?
– Wszystko zaczęło się w 2010 r. Mieliśmy nagranie koncertowe z zespołem TGD i na to wydarzenie zabraliśmy nasze dzieci. Wystąpiły z nami w piosence Wiara czyni cuda. Otrzymały wielkie brawa, a ja spontanicznie przedstawiłem je jako „Małe TGD”. Było to dla wszystkich bardzo radosne przeżycie i pierwszy impuls, żeby stworzyć coś dla najmłodszych. Jak się okazuje, do pewnych rzeczy dorasta się dopiero, gdy się ma swoje potomstwo. Ja miałem już swoją dwójeczkę i zamarzyłem, żeby one też mogły odnaleźć coś takiego jak my w TGD, czyli grono przyjaciół, swoją muzyczną i duchową przestrzeń. Chciałem, żeby takie szczęście miały od najmłodszych lat, ale nie wiedziałem, jak to zacząć. Po jakimś czasie Filip Wojnar, nasz menedżer, wpadł na pomysł, żeby zorganizować szkółkę wokalną. Wystartowaliśmy w Warszawie osiem lat temu. Udało nam się zebrać trzydziestkę dzieci, rok później już u nas była sześćdziesiątka, jeszcze rok później prawie setka, dziś już ponad 150 dzieci.

Pojawiły się też inne szkółki w kilku większych miastach.
– Gdańsk, Kraków, Poznań, potem Wrocław, Toruń, Olsztyn i Katowice… Szkółka bardzo się rozrosła się i stała ogólnopolska, a z naszej stołecznej ekipy wybraliśmy reprezentacyjną jedenastkę. Mieliśmy konkretny pomysł na koncertujący zespół i coraz więcej swoich własnych piosenek. Nigdy nie zapomnę pierwszej próby z utworem Góry do góry.

To Wasz hit, utwór odsłuchany w internecie miliony razy.
– Dzieciaki załapały na pierwszych zajęciach! Szybko zapamiętały tekst i melodię, były gotowe, żeby zaśpiewać utwór w całości. To była premiera! Gdy wchodził pierwszy refren – „no to, góry do góry” – dzieciaki po prostu wystrzeliły z krzeseł i zaczęły tańczyć! Ja i prowadząca zajęcia Kamila Pałasz popatrzyliśmy na siebie i stwierdziliśmy: „trafiony, zatopiony”. Dokładnie o to chodziło! Ta radość, którą miały nasze dzieci, śpiewając tę piosenkę, ona potem się przełożyła na tych, którzy słuchali nagrań.

W dużych miastach, szczególnie w których robicie szkółkę TGD, chórów i zespołów, które mogą wybrać młodzi ludzie, jest sporo. Dlaczego właśnie wybierają szkółkę TGD?
– Tu jest parę różnych aspektów. Są ludzie, którzy znają twórczość TGD, lubią tę muzykę, są naszymi fanami od lat i teraz mają taką okazję, żeby swoje dzieci do tego środowiska przybliżyć. Inni doceniają nasz sposób prowadzenia zajęć. Wiedzą, że staramy się robić to na jak najwyższym poziomie, ale też na luzie, tak że jest to praca i zabawa jednocześnie. Dla niektórych osób szczególne znaczenie ma to, że śpiewamy o Panu Bogu, więc rodzice posyłają dzieci, żeby one mogły przenikać takimi treściami. Doceniają również wspólnotowy charakter naszych zajęć. „Wspólnotowy” to jest może dużo powiedziane. Mamy po prostu taki moment modlitwy na początku albo na końcu zajęć. Jest to bardzo fajne, bo dzieci szczerze dzielą się tym, co akurat się dzieje w ich życiu. Podają swoje intencje i modlimy się o to. Czasami dziękujemy za wysłuchane modlitwy. To są piękne sytuacje również dla nas instruktorów. My też możemy się czegoś nauczyć od dzieci: szczerości, zaufania, prostej wiary. My, dorośli, niestety często przekombinowujemy. Dzieci potrafią się wyrażać dużo jaśniej i to jest coś pięknego.

Macie już na koncie parę płyt. Jak wygląda Wasza praca?
– Wymyśliliśmy taki model, że będziemy nagrywać płyty co dwa lata i wraz z nowym repertuarem będziemy formować nowy skład. Po pierwszych dwóch latach tak się wydarzyło: najmniejsze dzieci z pierwszego składu zostały, na miejsce odchodzących starszych weszły młodsze. Mieliśmy zamiar, żeby znowu po dwóch latach coś podobnego zrobić, no ale…

…przyszła pandemia…
– To było wielkie utrudnienie, bo nasze stacjonarne zajęcia nie mogły się odbywać, a chcieliśmy wyłonić nowych członków zespołu, obserwując szkółkowiczów w akcji. Próby Małego TGD też odbywały się online. Praca nad nowym materiałem, jeżeli chodzi o zespół, musiała być bardzo sprawna, musieliśmy nadrobić ten czas. Wiadomo, że jak się jest razem na żywo, dużo szybciej i precyzyjniej się pracuje. Zajęcia online trochę to utrudniają, ale też w związku z tym, że nie mogliśmy zrobić przesłuchań, to w sumie ku wielkiej uciesze zespołu – i tych dzieciaków, i ich rodziców – zostawiliśmy stary skład na nagrania. To chyba zresztą słychać, że to jest takie dojrzalsze śpiewanie.

W pandemii tworzyło się trudniej?
– Raczej łatwiej. Mogę powiedzieć, że to była dobra strona lockdownu. Mogliśmy trochę odpocząć, nie jeździć tyle – mówię o osobach, które koncertują. Teraz było pod tym względem o wiele spokojniej, więc ja też mogłem wszystko dobrze przemyśleć, popisać te piosenki, porobić szkice aranżacyjne, dopracować teksty i wypróbować to z dziećmi na zajęciach online. Dla mnie, dla Moniki Wydrzyńskiej i dla dzieciaków, które się tego uczyły, to była wielka frajda. Wszyscy mieliśmy świadomość, że tworzymy coś nowego, śpiewamy utwory, których jeszcze nikt na świecie nie słyszał. Bardzo polubiłem ten nasz online.

„Online” awansował zresztą na sam tytuł płyty i treść jednej piosenek. Czy to dzieciaki też podpowiadały, że tak one właśnie odczuwają czas zamknięcia: już chcą na ten rower, na urodziny i spotkać się, niż siedzieć w sieci?
– Zdecydowanie. Pomysł wziął się właśnie z naszych rozmów z dziećmi. Kiedy zaczynaliśmy zajęcia, za każdym razem któreś dziecko mówiło, że chce poprosić Pana Boga, żeby ta pandemia już się skończyła. To jest trochę smutne i trochę śmieszne, ale jak dzieciaki mówiły, że chcą wrócić do szkoły, to ja nie mogłem uwierzyć. Nie pamiętam, żebym ja sam w dzieciństwie albo któryś z moich kolegów wypowiedział takie zdanie. Ale tutaj ta tęsknota za byciem z rówieśnikami, za normalnym życiem, była w nich wielka i to się powtarzało tak często, że zrozumiałem, że trzeba to opowiedzieć w piosence. Tytuł Online w pewien sposób opisuje zeszły rok, nasze funkcjonowanie, szkołę, Szkółkę, zajęcia Małego TGD, ale ma też inny wymiar. Mam na myśli połączenie z niebem.

Czyli nie tylko poziomo, tylko też pionowo!
– Właśnie tak. Niektóre utwory na płycie są takimi westchnieniami, naszymi modlitwami, czyli tutaj idzie informacja w górę, ale też są takie, w których śpiewamy, że chcielibyśmy w jakiś sposób usłyszeć Pana Boga.

Śpiewacie nie tylko o tym braku relacji w czasie lockdownu, ale też w ogóle o relacjach. Jest dużo piosenek o wybaczaniu sobie, słuchaniu siebie. To jest wypróbowane na Waszych próbach i w waszym doświadczeniu?
– Tak, w pozytywnym i negatywnym. Na przykład Uraza. Konia z rzędem temu, kto sobie radzi z takimi rzeczami, ale myślę, że są to ważne sprawy i warto o tym mówić. Pamiętam, że wiele osób zapytanych na naszym fanpage’u o to, która piosenka z nowej płyty im się podoba najbardziej, wskazało Urazę. Ktoś napisał komentarz: „moi synkowie przerabiają ze sobą ten temat dokładnie w tym momencie”.

Wracają już wydarzenia na żywo. Czy planujecie koncerty?
– Kilka mamy za sobą, jeszcze kilka przed nami. W święta Bożego Narodzenia można nas będzie zobaczyć w telewizji, ale niech to na razie pozostanie niespodzianką. Mam nadzieję, że przyszłym roku będziemy mogli już działać pełną parą.

Piotr Nazaruk
Dyrygent, kompozytor i multiinstrumentalista.
Od 1993 r. jest liderem zespołu TGD (Trzecia Godzina Dnia) i współtwórcą jego repertuaru. Instruktor warsztatów chóralnych, autor aranżacji, prowadzący zespoły wokalne w koncertach telewizyjnych, współpracujący z Elżbietą Skrętkowską, Natalią Kukulską, Adamem Sztabą i Zygmuntem Kuklą. Wraz z Kamilą Pałasz i Moniką Wydrzyńską prowadzi zespół Małe TGD

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki