Logo Przewdonik Katolicki

Przyjaźń wystawiana na próbę

Ks. Jerzy Jastrzębski
Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński i arcybiskup metropolita krakowski Karol Wojtyła prywatnie, podczas wakacji prymasa. Lata 70. fot. Laski Diffusion Exclusive/East News

Patrząc na znajomość kard. Karola Wojtyły i Prymasa Stefana Wyszyńskiego, należy podkreślić, że ich przyjaźń dojrzewała powoli i wielokrotnie była wystawiana na próbę. Oni jednak z tych wszystkich prób wyszli obronną ręką.

Jeśli chodzi relację św. Jana Pawła II i kard. Stefana Wyszyńskiego, to najpierw warto sobie uświadomić, że między nimi było dziewiętnaście lat różnicy, czyli mniej więcej tyle, ile potrzeba na wychowanie jednego pokolenia. Czas pokazał, że mimo to obaj znaleźni wspólną płaszczyznę działania na rzecz dobra narodu polskiego i Kościoła katolickiego.
Warto także uświadomić sobie, że przyszły prymas Polski urodził się w 1901 roku na terenie zaboru rosyjskiego, a więc w okresie, kiedy Polski nie było na mapie Europy i kiedy wszelkie ślady polskości niszczono. Akt chrztu Stefka Wyszyńskiego został sporządzony w języku rosyjskim, zgodnie z zarządzeniem cara. Niezależnie od tego ojciec Stefka, czyli Stanisław Wyszyński – świadom grożących mu konsekwencji – podpisał się pod aktem chrztu swego syna w języku polskim.
Jeśli chodzi o Karola Wojtyłę, to urodził się on już w wolnej Polsce, w 1920 roku w Wadowicach w Małopolsce, nie miał więc tak trudnych doświadczeń w tej kwestii jak Stefan Wyszyński. Obaj jednak – mając niespełna dziesięć lat – stracili swoje matki. Nie dziwi więc, że obaj pałali tak wielką miłością do Matki Najświętszej. Porównując drogę życiową obu hierarchów, należy jeszcze przypomnieć, że obaj mogli patrzeć na wspaniały przykład swoich ojców, którzy często klękali do modlitwy. Jest tym bardziej godne uwagi, że ojciec Karola Wojtyły był oficerem, a ojciec Stefana Wyszyńskiego wiejskim organistą, ale bardzo światłym człowiekiem. Obaj hierarchowie otrzymali od ojców doskonałe wykształcenie i wychowanie patriotyczne.

„Daję księdzu piętnaście minut”
Patrząc na znajomość kard. Wojtyły i Prymasa Stefana Wyszyńskiego, należy podkreślić, że ich przyjaźń dojrzewała powoli i wielokrotnie była wystawiana na próbę. Oni jednak z tych wszystkich prób wyszli obronną ręką. Stało się tak dlatego, że obydwaj byli – jak już wcześniej wspomniałem – ludźmi miłującymi i sprawiedliwymi. Okazywali sobie wielki szacunek i oddanie, a zarazem każdy z nich był po prostu sobą.
Do pierwszego spotkania obu kapłanów doszło latem 1958 roku, kiedy to Karol Wojtyła przebywający wówczas na studenckim spływie kajakowym dostał telegram, z którego wynikało, że musi natychmiast przyjechać do Warszawy na spotkanie z kard. Stefanem Wyszyńskim. To pierwsze spotkanie nie zapowiadało przyszłej przyjaźni. Prymas miał wówczas pięćdziesiąt siedem lat i był doświadczonym mężem stanu, natomiast ks. Karol Wojtyła miał trzydzieści osiem lat i najlepiej czuł się pośród studentów. Znamienna w tej kwestii jest opinia M. Lasoty, który powołując się na relację Carla Berensteina i Marca Politiego, przedstawił to spotkanie w sposób następujący:
Prymas Wyszyński siedział jak zwykle zdystansowany. Wchodzi młody ksiądz, którego właściwie on nie znał. I Prymas Wyszyński mówi: „Tu przyszło biskupstwo, proszę księdza, z Watykanu. Proszę je przeczytać i daję księdzu piętnaście minut. Tu jest obok moja kaplica. Piętnaście minut, ja nie mam więcej czasu i chyba Pan Bóg też nie ma więcej czasu na zastanowienie się”. Ks. Karol Wojtyła, spojrzawszy na prymasa, zapytał tylko: „Gdzie mam podpisać?”. A potem wrócił do Krakowa.
Na następne spotkanie obaj czekali kilka lat. Przełom nastąpił przy okazji nominacji Wojtyły na biskupa ordynariusza w Krakowie. Był rok 1963 i kard. Stefan Wyszyński – zgodnie z ówczesnym zwyczajem – musiał uzyskać zgodę rządu PRL na każdą kandydaturę na biskupa ordynariusza. To właśnie wtedy Prymas Tysiąclecia przedstawił Józefowi Cyrankiewiczowi – ówczesnemu polskiemu premierowi – trzech kandydatów, to jest ks. Jerzego Fedorowicza, ks. Jerzego Strobę i ks. Karola Wojtyłę. Ku jego zaskoczeniu akceptację zyskał bp Wojtyła, którego zarówno Prymas, jak i komuniści dotychczas postrzegali jako intelektualistę, poetę i filozofa, może nieco odrealnionego, ale jednocześnie osobę, z którą można się dogadać. Z pewnością komuniści liczyli, że uda im się skłócić obu hierarchów. Tak się jednak nie stało. Wraz z upływem czasu Wojtyła i Wyszyński nabierali do siebie coraz większego zaufania, przechodząc przez kolejne próby ich skłócenia. Doskonałą okazją ku temu mógł być słynny list biskupów polskich do biskupów niemieckich. Warto przypomnieć, że kiedy rozpętała się inspirowana przez rząd medialna kampania przeciw Prymasowi pod hasłem: „Nie przebaczamy”, to wówczas ordynariusz krakowski okazał mu wielkie wsparcie, mimo iż część inteligencji katolickiej związanej z jedną z czołowych krakowskich gazet włączyła się w tę rządową kampanię. Co więcej, Karol Wojtyła po latach przeniósł to doświadczenie na łono Kościoła powszechnego, kiedy w roku jubileuszowym 2000 sam – jako zastępca Chrystusa na ziemi – przepraszał za grzechy popełnione przez ludzi Kościoła w całej jego historii, a tym samym wzywał do wzajemnego przebaczenia win.

„Prymas jest interrexem”
Inną dogodną okazją do skłócenia hierarchów była odbywająca się we wrześniu 1967 roku wizyta prezydenta Francji, gen. Charles’a de Gaulle’a, który pragnął spotkać się z niezłomnym Prymasem. Wobec tego kard. Wyszyński zaproponował spotkanie: w archikatedrze warszawskiej albo na Jasnej Górze, chciał bowiem porozmawiać bez udziału władz PRL. Jednak władze nie zgodziły się na to i zaproponowały inne miejsca – albo ambasada francuska, albo w pałac w Wilanowie. W tej sytuacji do spotkania de Gaulle’a z kard. Wyszyńskim nie doszło. Zaraz potem prezydent Francji udał się do Krakowa, liczył bowiem, że uda mu się zobaczyć z kard. Wojtyłą. Jednak i do tego spotkania nie doszło, gdyż – podobno w ostatniej chwili – ordynariusz krakowski został pilnie wezwany na spotkanie do Wrocławia. Po pewnym czasie kard. Wojtyła w rozmowie z jednym z francuskich ministrów wyjaśnił motywy swego postępowania. Tłumaczył, że nie mógł się spotkać, gdyż to oznaczałoby, że wychodzi przed kard. Wyszyńskiego. Wyjaśniał: „Od wieków, kiedy w Polsce jest bezkrólewie, wtedy prymas jest interrexem – sprawuje tymczasową władzę. Gdybym przyjął generała de Gaulle’a, powiedziano by, że dezawuuję Prymasa”.
Życzliwa i lojalna postawa przyszłego papieża przejawiała się również w tym, że kiedy razem z Prymasem sprawował Eucharystię, zawsze przewodniczył jej kard. Wojtyła, a prymas Polski mówił kazanie. Kardynał Wojtyła stał więc zawsze za Prymasem.
Przyjazne relacje kard. Wyszyńskiego i kard. Wojtyły wynikały również z tego, że obaj – zwłaszcza od zbyt wczesnej śmierci swych matek – darzyli wielką miłością Maryję. Kardynał Wyszyński powiedział słynne słowa: „Wszystko postawiłem na Maryję”, zaś św. Jan Paweł II: „Totus Tuus sum, Maria”. Obaj się Jej zawierzyli. Obaj to zawierzenie rozszerzyli na Kościół. Wyszyński zawierzył Maryi nasz naród i Kościół w Polsce poprzez Jasnogórskie Śluby Narodu w obliczu zagrożenia ze strony komunizmu i z okazji Jubileuszu Tysiąclecia Chrztu Polski. Natomiast św. Jan Paweł II zawierzył opiece Matki Bożej cały świat po nieudanym zamachu oraz wobec realnego niebezpieczeństwa wybuchu wojny nuklearnej. Do takiej postawy obaj przyjaciele dojrzewali, często pielgrzymując na Jasną Górę, którą Prymas Tysiąclecia uznał za miejsce ocalenia bytu i tożsamości narodu polskiego do tego stopnia, że kaplicę z cudownym wizerunkiem Matki Najświętszej nazwał „kolebką ducha narodu”. W tym względzie warto przypomnieć jego zaskakujące stwierdzenie, kiedy to w jednym z kazań przywołał pogląd słynnego niemieckiego faszysty Hansa Franka. „Wróg narodu – stwierdził Prymas – który przed kilkunastu laty w imieniu najeźdźcy rezydował na królewskim Wawelu, mówił o nas, że Polacy to dziwny naród, bo «gdy wszystkie światła dla Polski zagasły, to wtedy zawsze jeszcze była Święta z Częstochowy i Kościół». Tak mówił wróg narodu polskiego”. Jak widać, nie tylko religijni Polacy, ale i prześladowcy narodu polskiego i Kościoła rzymskokatolickiego mieli świadomość, jak ważna jest dla nas Maryja. Tego nie da się zapomnieć i to się nie zmienia. Właśnie dlatego na temat wielkiego znaczenia Maryi w życiu Polaków wypowiedział się między innymi słynny francuski mariolog René Lauretin. Stwierdził on, że dzięki Matce Bożej naród polski żyjący „w tak trudnych warunkach stał się bardziej katolicki, bardziej żarliwy, bardziej twórczy niż kiedykolwiek”. Nie ulega zatem wątpliwości, że miłość do Maryi umocniła przyjaźń i wyprosiła mądre decyzje dla Prymasa Tysiąclecia i papieża z Polski. Naoczny świadek tych wydarzeń – kard. Stanisław Dziwisz – mówił:
Teraz widzę, że Prymas Wyszyński był strategiem, człowiekiem, który świetnie się orientował w sytuacji społecznej. Podbudowę intelektualną do tego wszystkiego robił Wojtyła. Oni się wzajemnie uzupełniali. Wiele rzeczy, propozycje listów pasterskich przygotowywał właśnie Wojtyła.

„Najbardziej przemodlony myśliciel”
To wzajemne uzupełnianie się ordynariuszów warszawskiego i krakowskiego widoczne było także w odpowiedzi na pytanie: Jak wprowadzać reformy Soboru Watykańskiego II? Zwróciła na to uwagę Ewa Czaczkowska w swojej świetnej biografii kard. Wyszyńskiego. Prymas był zdania, że musi to być stopniowa „odnowa dostosowana”, aby nie zmieniać wielowiekowej tradycji z dnia na dzień. Kardynał Wojtyła myślał podobnie, ale wykazał się zarazem w tej kwestii pewną odwagą. Mając świadomość, że wśród jego wiernych w archidiecezji krakowskiej jest bardzo wielu przedstawicieli inteligencji katolickiej, zdecydował się na śmiały krok. Jako pierwszy w Polsce w 1972 roku zwołał synod, w czasie którego wierni zgłębiali naukę soboru i szukali sposobów wcielenia jej w realia na terenie archidiecezji. Tym samym kard. Wojtyła dał wyraźny znak, że z jednej strony darzy prymasa Polski synowską miłością, a z drugiej, że realia warszawskie różnią się od krakowskich. Kardynał Wyszyński nie czuł jednak zazdrości, ale podziw. Świadczą o tym słowa, które wypowiedział dużo wcześniej, w sierpniu 1967 roku, na zakończenie rekolekcji dla biskupów na Jasnej Górze: „Rekolekcje te ujawniły całe bogactwo duszy konferencjonisty. W naszym gronie jest to bodaj najbardziej przemodlony myśliciel”. Te ciepłe słowa były z pewnością owocem spotkania Karola Wojtyły z Prymasem Tysiąclecia z okazji jego imienin w Cichem nieopodal Zakopanego. Wspólny czas urlopu, modlitwy, rozmów, spacerów po górskich szlakach i wieczornych śpiewów przy ognisku pozwalał im coraz lepiej się poznawać i odkryć głębię ducha. 

Tekst pochodzi z książki Bł. Stefan Wyszyński. Prymas do odkrycia autorstwa ks. Jerzego Jastrzębskiego, wydanej przez Esprit. Tytuł i śródtytuły od redakcji

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki