Logo Przewdonik Katolicki

Dwa listy, wielka sprawa

Ks. Artur Stopka
Spotkanie papieża Franciszka z przewodniczącym Konferencji Episkopatu Niemiec, kard. Reinhardem Marxem fot. VATICAN MEDIA-AFP/East News

Jeśli ujawniane są listy do i od papieża, to z pewnością chodzi o ważne sprawy. A treść korespondencji dotyczy nie tylko samych nadawców i adresatów, ale całego Kościoła. Tym razem chodzi o odpowiedzialność.

Raczej mało kto się spodziewał, że arcybiskup Monachium i Fryzyngi, kard. Reinhard Marx, prawie dziesięć lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego złoży rezygnację. Choć uważni obserwatorzy wydarzeń wxNiemczech mogli dostrzec już wcześniej pewne jego decyzje i działania dające do myślenia. Na przykład zrezygnował z kandydowania na drugą kadencję przewodniczącego niemieckiego episkopatu. 21 maja  kard. Marx napisał do papieża list, w którym stwierdził, że rezygnacja ze sprawowania urzędu jest wyrazem gotowości do wzięcia odpowiedzialności. Dwa tygodnie później pełna treść tego pisma została, za zgodą Stolicy Apostolskiej, ujawniona całemu światu.

Pojawia się słowo „my”
Publikowanie pełnej zawartości korespondencji do papieża to zdecydowana rzadkość. Dlaczego Franciszek jeszcze przed podjęciem decyzji, czy przyjmie rezygnację niemieckiego arcybiskupa, chciał, aby wszyscy dowiedzieli się, w jakich słowach ją wyraził i czym ją uzasadnił? Co tak istotnego znalazło się w liście kard. Marxa?
Już pierwszy akapit może być dla części czytelników zaskoczeniem, a dla innych powodem irytacji. Metropolita Kolonii zaczął swój list od kwestii kryzysu w Kościele w Niemczech i na całym świecie, stwierdzając, że ma on wiele przyczyn. „Kryzys ten jednak został spowodowany również naszymi błędami, naszymi zawinieniami” – napisał. Już tu pojawia się w tle słowo „my”. Słowo, które okaże się w całej sprawie bardzo ważne.

Zawiodła także instytucja
Zdaniem kard. Marxa znaleźliśmy się, jako Kościół, w martwym punkcie. Jednak jak podpowiada mu jego paschalna nadzieja, może on się stać punktem zwrotnym. „Wiara paschalna – przekonanie, że kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto je straci, znajdzie je – dotyczy przecież również nas, biskupów, i naszej pasterskiej posługi” – przypomniał arcybiskup Monachium i Fryzyngi. Właśnie w tym kontekście umieścił swoją prośbę do papieża o przyjęcie jego rezygnacji. Wyjaśnił, że jej zasadniczym powodem jest potrzeba wzięcia na siebie części odpowiedzialności za katastrofę nadużyć seksualnych, których w ostatnich dziesięcioleciach dopuszczali się ludzie piastujący różne urzędy w Kościele.
Według brytyjskiego czasopisma „The Tablet” kolejny fragment listu kard. Marxa doczekał się polemiki na pierwszej stronie dziennika „L’Osservatore Romano”. Według arcybiskupa zlecone w ostatnich dziesięciu latach badania i ekspertyzy dowodzą niezbicie, że popełniono wiele błędów osobistych i administracyjnych, ale zawiodła także instytucja czy też „system”. Natomiast ostatnie dyskusje pokazały, że „niektórzy w Kościele nie chcą dostrzec tego właśnie elementu współodpowiedzialności, a tym samym współwiny całej instytucji”. Skutkiem takiego stanowiska jest sprzeciw wobec każdej formy dialogu na rzecz reformy i odnowy prowadzącej do przezwyciężenia obecnego kryzysu.

Kard. Herranz przypomina
8 czerwca na łamach watykańskiej gazety ukazał się artykuł kard. Juliána Herranza, który przez kilkadziesiąt lat pracował w Papieskiej Radzie ds. Tekstów Prawnych, kończąc karierę jako jej przewodniczący. Liczący 91 lat emerytowany wysoki urzędnik watykański przypomniał o osobistej odpowiedzialności duchownych, którzy dopuścili się pedofilii, jak i biskupów oraz przełożonych zakonnych, którzy tuszowali takie zbrodnie, nie zważając na jasne normy prawa kanonicznego. Jego zdaniem odpowiedzialność tych duchownych – zarówno moralna, jak i prawna – jest oczywista i nie mogą się od niej uchylać, spychając winę na innych czy instytucję. Co więcej, zdaniem kard. Herranza mówienie o instytucjonalnej, a nie osobistej odpowiedzialności winnych tych przestępstw wprowadza w błąd opinię publiczną i sumienia wiernych, a zarazem podkopuje wiarygodność Kościoła i jego ewangelicznego przesłania.

Wykonam osobisty gest
„Mój punkt widzenia jest diametralnie inny” – napisał w swym liście kard. Marx. Dodał, że musimy zajmować się w Kościele zarówno błędami, za które odpowiadają konkretne osoby, jak i błędami natury instytucjonalnej. To właśnie te błędy wskazują na potrzebę zmian i reformy Kościoła.
Po opublikowaniu raportu na temat wykorzystywania seksualnego małoletnich przez księży katolickich na terenie Niemiec arcybiskup Monachium powiedział, że „zawiedliśmy «my»”. Odnosząc się do tego faktu w liście do Franciszka stwierdził, że i on do tego „my” należy, więc musi wyciągnąć wobec siebie osobiste konsekwencje. „W ten sposób wykonam osobisty gest, który być może przyczyni się do nowego początku, do odnowy w Kościele – nie tylko w Niemczech” – napisał. Dodał, że  pragnie pokazać, iż na pierwszym planie nie powinien znajdować się urząd, lecz misja głoszenia Ewangelii.

Polityka strusia prowadzi...
Papież podjął decyzję w niespełna trzy tygodnie. Zawarł ją w osobistym liście skierowanym do kard. Reinharda Marxa. Ten list również został w całości ujawniony. Upubliczniono nawet jego oryginalną wersję, napisaną po hiszpańsku.
Najpierw podziękował metropolicie Monachium za odwagę, „chrześcijańską odwagę, która nie boi się krzyża”. I zaraz przyznał, że cały Kościół jest w kryzysie z powodu nadużyć. Przyznał też, Kościół nie może dziś uczynić kroku naprzód, bez przyjęcia tego kryzysu. „Polityka strusia prowadzi donikąd, a kryzys trzeba podjąć, wychodząc z naszej paschalnej wiary” – stwierdził. Zdaniem Franciszka jedyną owocną drogą jest podjęcie kryzysu, osobiście i wspólnotowo, ponieważ z kryzysu nie wychodzimy sami, ale we wspólnocie i musimy pamiętać, że z kryzysu wychodzimy albo lepszymi, albo gorszymi, ale nigdy takimi samymi.

Wziąć odpowiedzialność
Papież zgodził się z diagnozą kard. Marxa, że mamy do czynienia w Kościele z katastrofą, wywołaną sprawą nadużyć seksualnych i sposobem, w jaki Kościół zajmował się nimi do niedawna. „Musimy wziąć odpowiedzialność za historię, zarówno jako jednostki, jak i jako wspólnota” – napisał stanowczo.
Franciszek przyznał, że wydarzenia z przeszłości trzeba oceniać z uwzględnieniem ówczesnych uwarunkowań. Ale zaraz dodał: „Nie zwalnia nas to jednak z zadania wzięcia odpowiedzialności i przyjęcia tych wydarzeń jako historii «grzechu, który nas dotyka»”. Dlatego, jego zdaniem, każdy biskup Kościoła musi je przyjąć i zadać sobie pytanie: co muszę uczynić w obliczu tej katastrofy? Co więcej, postawę „mea culpa” powinni przyjąć nawet ci, którzy nie brali osobiście udziału w popełnianiu błędów.

Nie uratuje nas prestiż
Według papieża trzeba pilnie „przewietrzyć” sprawę nadużyć i postępowania wobec nich Kościoła. Trzeba „pozwolić, by Duch Święty poprowadził nas na pustynię rozpaczy, na krzyż i do zmartwychwstania”. Franciszek stwierdził wprost, że nie uratują Kościoła ani sondaże, ani potęga instytucji. „Nie uratuje nas prestiż naszego Kościoła, który ma tendencję do ukrywania swoich grzechów” – wskazał Franciszek. Nie uratuje Kościoła siła pieniądza ani opinia mediów. Potrzeba czegoś innego. „Jako Kościół musimy prosić o łaskę wstydu” – stwierdził papież.
Franciszek nie przyjął rezygnacji kard. Reinharda Marxa. Polecając mu kontynuowanie posługi arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, odwołał się do sytuacji, w której św. Piotr na swą prośbę „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”, usłyszał odpowiedź: „Paś owce moje”.

Po co ta sprawa?
Podsumowując wydarzenia z minionych tygodni, można by zadać pytanie „Po co ta sprawa i po co ten gest, gdy było, jak jest?”. Nie tylko w Niemczech pojawiły się sugestie, że chodziło o swego rodzaju „ustawkę”, której celem było wywarcie presji na innych (nie tylko niemieckich) biskupów, aby zmienili swoje podejście do kwestii nadużyć duchownych wobec nieletnich. Jednak po wczytaniu się w obydwa upublicznione listy łatwo zauważyć, że mówią one o bardzo istotnej, można nawet powiedzieć, że wielkiej sprawie.
W obydwu kluczową kwestią jest odpowiedzialność. Odpowiedzialność, jaka spoczywa na pasterzach w Kościele. Ale także o jej wymiarze instytucjonalnym i wspólnotowym. To jest temat, którego na dłuższą metę nie da się uniknąć. Nie tylko w sprawie wykorzystywania seksualnego dzieci. Im szybciej sobie to uświadomimy i im mniej emocjonalnie będziemy do tego problemu podchodzić, tym lepiej.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki