Logo Przewdonik Katolicki

Uzdrowienie przez wstyd

Małgorzata Bilska
il. A. Robakowska/PK

Rozmowa z Sebastianem Dudą - doktorem teologii, filozof, publicysta, członkiem redakcji „Więzi” i Zespołu Laboratorium „Więzi”, ekspertem Centrum Myśli Jana Pawła II w Warszawie

Upublicznienie dwóch listów – kard. Reinharda Marxa do papieża Franciszka z rezygnacją z urzędu oraz odpowiedź, w której następca św. Piotra jej nie przyjmuje – wywołało liczne dyskusje. Zacznijmy od kard. Marxa: to gest symboliczny czy poczucie, że w kwestii przemocy seksualnej on szczególnie zawinił?
– Kard. Marx otwarcie napisał o swojej winie, choć wskazał także na problemy instytucjonalne i „systemowe” w Kościele, które były przyczyną krzywdy wielu osób powierzonych prowadzeniu duchownych. Niektórzy uznali tę dymisję i negatywną na nią odpowiedź Franciszka za sprytny zabieg piarowy. Powiem szczerze, że mnie te podejrzenia mało zajmują. Kard. Marx napisał coś, co jest niezwykle trafną dla mnie diagnozą nie tylko niemieckiego, ale i światowego katolicyzmu.
Były przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec stwierdził bez ogródek, że  Kościół znajduje się „w pewnym «martwym punkcie», który jednak może stać się także «punktem zwrotnym»”. Jednak jego zdaniem wcale nie musi to być wcale moment przełomu, skoro „niektórzy w Kościele po prostu nie chcą zaakceptować tego elementu współodpowiedzialności, a wraz z nim także współwiny instytucji, i dlatego sprzeciwiają się wszelkim reformom i dialogowi odnowy w związku z kryzysem nadużyć”.
Tymczasem dostrzeżenie winy w strukturze instytucji, w teologii kapłaństwa hierarchicznego to jeden z warunków sine qua non uzdrowienia Kościoła z obecnej choroby. Z tego powodu można założyć, że kard. Marx złożył dymisję, bo chciał istotnie wykonać gest, który byłby zauważony jako pewna symboliczna deklaracja. Nie da się reagować sensownie na kryzys Kościoła bez wskazania strukturalnego grzechu w samym Kościele.

List papieża jest pełen trudnej prawdy, ale też braterskiej miłości. Pisze: „Jako Kościół musimy prosić o łaskę wstydu i niech Pan nas uchroni od bycia bezwstydną nierządnicą z Księgi Ezechiela”. Kościół leży moralnie na swoim własnym „terenie”: czystości, prawdy i pokory; miłości i odpowiedzialności. Poradzi sobie z obecnym kryzysem?
– Papież napisał wyraźnie, co na pewno Kościołowi w tej kwestii nie pomoże: „Nie uratują nas ani sondaże, ani potęga instytucji. Nie uratuje nas prestiż naszego Kościoła, który ma tendencję do ukrywania swoich grzechów; nie uratuje nas siła pieniądza ani opinia mediów (tak często jesteśmy od nich zbyt zależni). Zostaniemy zbawieni, otwierając drzwi Temu, który może to uczynić, i wyznając naszą nagość: «zgrzeszyłem», «zgrzeszyliśmy»… i płacząc, i przebąkując, jak umiemy, owo: «Odejdź ode mnie, bo jestem człowiekiem grzesznym» – spuściznę, którą pierwszy papież pozostawił papieżom i biskupom Kościoła”.
To dramatyczne słowa, z którymi trudno się nie zgodzić. Trzeba jednak pamiętać, że dotąd biskupom wyznawanie grzechów wcale łatwo nie  przychodziło. Wielu spośród nich i dziś uważa, że takie bicie się w piersi szkodzi Kościołowi, jego prestiżowi w świecie i pozycji hierarchii wśród wiernych. Takie myślenie to ślepa uliczka.
Bez uznania winy na pewno nie przyjdzie uzdrowienie, bo dopiero wtedy, jak faktycznie napisał Franciszek, odpowiadając kard. Marxowi: „poczujemy ten uzdrawiający wstyd, który otwiera drzwi do współczucia i czułości Pana, który jest zawsze blisko nas. Jako Kościół musimy prosić o łaskę wstydu”. Wolno zasadnie sądzić, że bez takiej otwartej prośby – i to kierowanej przez biskupów oraz innych duchownych do wiernych i świata – ciągle będziemy mieli do czynienia z kościelnym bezwstydem.

W piątek 11 czerwca abp Stanisław Gądecki przeprosił ofiary wykorzystania seksualnego w imieniu Kościoła…. To też nasza rzeczywistość. Jak posuwają się prace komisji badającej sprawę Pawła M. OP?
– Sprawa jest złożona, wielowątkowa. Do komisji zgłosiło się i zgłasza wiele osób, które chcą zeznawać. To zarówno ofiary, jak i świadkowie wieloletnich poczynań Pawła M.

Kiedy poznamy końcowy raport?
– Pierwotnym zamiarem dominikanów było zakończenie prac komisji przed początkiem lipca. Komisja nie zakończy jednak pracy, dopóki wszystkie osoby, które się do nas zgłosiły, nie  zostaną wysłuchane. Ciągle pojawiają się nowe informacje o tym, co się wydarzało w kręgach, w których działał o. M. Realnym terminem sporządzenia raportu wydaje się wrzesień.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki