W wielu państwach na świecie władze postanowiły zamknąć kościoły już wiosną ubiegłego roku, podczas pierwszego lockdownu spowodowanego pandemią COVID-19. W Polsce rok temu księża odprawiali Msze św. w pustych świątyniach, bez udziału wiernych. W niektórych krajach już wtedy nawet na takie rozwiązanie nie było zgody. Były zakazy odprawiania nabożeństw. Jesienią, w czasie drugiej fali epidemii, pojawiły się rozmaite ograniczenia wpływające na życie religijne, w samej tylko Europie wprowadzono je m.in. w Austrii, Belgii, Francji, Wielkiej Brytanii, Irlandii, Portugalii. Do historii przejdą tłumy francuskich katolików modlących się przed zamkniętymi kościołami. Zapamiętane też zostaną protesty biskupów przeciwko zakazom nabożeństw i zamykaniu świątyń, np. belgijskich czy irlandzkich.
Rządzący w wielu państwach uznali, że w sytuacji kryzysowej, spowodowanej pandemią, mają prawo głęboko ingerować także w religijną sferę życia obywateli. Niejednokrotnie wierni zwracali uwagę, że obostrzenia dotykające tej dziedziny ludzkiej egzystencji są nieproporcjonalnie duże i ostre w porównaniu z ograniczeniami wprowadzonymi w innych obszarach życia społecznego.
Pilna potrzeba
Tak drastyczne i niejednokrotnie wprowadzane bez konsultacji ze wspólnotami wierzących zakazy i nakazy, dotyczące sprawowania kultu i innych przejawów życia religijnego, wywołały poważny niepokój Stolicy Apostolskiej. 23 lutego br., podczas 46. posiedzenia Rady Praw Człowieka ONZ, szef watykańskiej dyplomacji, abp Paul Gallagher, poruszył tę kwestię. Przypomniał, jak pilna jest potrzeba ochrony prawa do wolności myśli, sumienia i wyznania. Mówił, że jest to jedno z najbardziej podstawowych praw ludzkich, dlatego jego ochrona, promocja i realizacja ma najwyższy priorytet.
Podkreślił, że w szczególności wiara religijna i jej wyznawanie leżą u podstaw spełnienia i wyrażania się człowieka, ponieważ dotykają bezpośrednio najgłębszego wymiaru godności osoby ludzkiej, jej sumienia. Dodał, że dla poszanowania nieodłącznej wartości tego prawa prawdziwa wolność religijna wymaga, aby władze polityczne współpracowały z przywódcami religijnymi, organizacjami wyznaniowymi i organizacjami społeczeństwa obywatelskiego, które są zaangażowane w promowanie wolności religii i sumienia.
Jednak niezbędne
Abp Gallagher mówił rzeczy oczywiste, których – wydawałoby się – nie trzeba w trzeciej dekadzie XXI stulecia po narodzeniu Chrystusa przypominać. A jednak znaleźliśmy się w sytuacji, w której okazuje się to niezbędne. Watykański odpowiednik ministra spraw zagranicznych alarmował, że globalna reakcja na pandemię COVID-19 pokazuje, iż dotychczasowe rozumienie wolności religijnej ulega erozji. Ignorując religijny wymiar osoby ludzkiej lub, co gorsza, odrzucając ją jako nieistotną, to podstawowe prawo stopniowo redukuje się do formy osobistej i prywatnej wolności myśli lub opinii. Przestaje ono być szanowane jako integralna część tego, co oznacza „bycie człowiekiem”.
„Stolica Apostolska potwierdza, że dla ludzi wierzących możliwość praktykowania swojej religii lub przekonań oraz otrzymywania duchowego przewodnictwa i towarzyszenia jest najważniejszą z podstawowych posług” – podkreślił abp Gallagher. Dlatego wszelkie ograniczenia w korzystaniu z praw człowieka w celu ochrony zdrowia publicznego muszą wynikać z sytuacji ścisłej konieczności. Ograniczenia te muszą być proporcjonalne do sytuacji, stosowane w sposób niedyskryminujący i tylko wtedy, gdy nie są dostępne żadne inne środki.
Problem w tym
To sprawy naprawdę istotne, zwłaszcza że jak przestrzegał już w czerwcu ubiegłego roku amerykański Departament Stanu, rządy niektórych krajów mogą wykorzystać koronawirusa do zamykania kościołów i innych miejsc kultu także po pandemii. Ochrona zdrowia obywateli może stać się narzędziem walki z religią i prześladowania mniejszości religijnych.
Problem w tym, że jak zauważył we wspomnianym wystąpieniu na forum Rady Praw Człowieka ONZ abp Paul Gallagher, aby móc w autentyczny sposób je realizować, jako społeczność międzynarodowa musimy na nowo odkryć fundamenty praw człowieka. I tu okazuje się, że mamy kłopoty zupełnie niezwiązane z pandemią. Wynikają one z zapominania, czym są w swej istocie prawa człowieka i na czym polega ich specyfika i wyjątkowość.
W świetle rozsądku
Przyzwyczajeni jesteśmy, że prawa, które regulują życie społeczne, są ustanawiane przez władze państwa – ustawodawcze lub wykonawcze. Nie dotyczy to praw człowieka. One przysługują każdemu człowiekowi dlatego, że jest człowiekiem, z uwagi na jego ludzką godność. Nie trzeba więc żadnego ciała politycznego ani prawniczego, aby te prawa wymyślić, uchwalić i nadać komukolwiek. Istnieje natomiast konieczność ich rozpoznania i podjęcia skutecznych działań, aby przestały być jedynie etycznymi wskazówkami, lecz stały się powszechnie obowiązującym prawem.
Coraz wyraźniej widać, że problemem stało się konstruowanie globalnej listy praw człowieka, umieszczanie na niej konkretnych zapisów. Także takich, które np. w świetle chrześcijańskiego sumienia trudno w ogóle uznać za jakiekolwiek prawa, a tym bardziej powszechnie obowiązujące prawa człowieka. Co więcej, w świetle zdrowego rozsądku sprzecznych z innymi ogólnoludzkimi prawami, od dawna uznawanymi.
Bez abstrakcji
We wspomnianym wyżej wystąpieniu, wygłoszonym podczas 46. posiedzenia Rady Praw Człowieka ONZ, abp Gallagher nie ograniczył się tylko do kwestii wolności sumienia i wyznania. Dotknął spraw elementarnych. Stwierdził jednoznacznie, że prawdziwe promowanie podstawowych praw człowieka zależy od fundamentu, z którego się one wywodzą. Chodzi o to, że traktowanie ich w sposób abstrakcyjny, w oderwaniu od istniejących wcześniej oraz uniwersalnych wartości, grozi podważeniem ich racji bytu. Przy takim podejściu prawa człowieka stają się podatne na panujące mody lub ideologie. I – trzeba dodać – na manipulacje.
To zastanawiające, ale i niepokojące, że np. w polskojęzycznej wersji najczęściej dzisiaj używanej internetowej encyklopedii, która milionom ludzi zastępuje dawne książkowe publikacje, same prawa człowieka kilka razy nazywane są wprost „ideologią”. Ich krytyka (zarówno ze strony całkowitych przeciwników ich uznawania, jak i dotycząca poszczególnych zapisów) przedstawiona jest właśnie wyłącznie w aspekcie ideologicznym.
Faktyczne oderwanie
Szczególnie drastycznym przypadkiem ideologicznych nacisków i wpływów na listę praw człowieka jest kwestia ludzkiego życia. Jest czymś oczywistym, że prawo do życia to jedno z fundamentalnych praw, które dotyczą każdego człowieka na podstawie samego faktu, że nim jest. Jak zwrócił uwagę szef watykańskiej dyplomacji, treść tego prawa była stopniowo w międzynarodowych dokumentach rozszerzana. Najpierw o przeciwdziałanie aktom tortur i karze śmierci. Potem poprzez ochronę osób starszych, migrantów, dzieci i macierzyństwa. Obydwie te zmiany są rozsądnym rozszerzeniem prawa do życia, ponieważ wynikają z jego fundamentalnej podstawy – z dobra, jakim jest życie.
Jednak później doszło do faktycznego oderwania kolejnych zapisów od tej podstawy i pojawiło się realne ryzyko podważenia wartości, którą ma ono chronić. Fatalnym precedensem tego rodzaju okazały się opublikowane w 2018 r. uwagi Komitetu Praw Człowieka, dotyczące prawa do życia.
Nic dziwnego
Zawarte w nich sformułowania są, jak wskazał abp Gallagher, „dalekie od ochrony życia ludzkiego i jego godności, wypaczające jego znaczenie, zezwalające na wspomagane samobójstwa i odbieranie życia nienarodzonym dzieciom”. M.in. do praw człowieka dopisują one prawo do aborcji. Doszło do paradoksu, w którym w ramach przynależnego każdemu człowiekowi prawa do życia umieszczono również prawo do jego odbierania. Przede wszystkim doszło do relatywizacji najbardziej podstawowego z praw człowieka, prawa, bez zachowania którego wszystkie inne tracą sens.
W grudniu 2018 r., z okazji 70. rocznicy uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, papież Franciszek stwierdził, że jeśli są one łamane w stosunku chociażby do jednego człowieka, to są deptane w stosunku do całej ludzkości. Pandemia uwypukliła zjawiska, które w tej sferze miały miejsce już wcześniej. Skoro można instrumentalnie traktować prawo do życia, to nic dziwnego, że i prawo do wolności sumienia oraz wyznania może łatwo ulegać lekceważeniu i ograniczeniom.