Francuski duchowny Philippe Barbarin w 2005 r., po śmierci św. Jana Pawła II, wymieniany był wśród „papabili”, czyli tych, którzy mają realne szanse zostać następcą św. Piotra. Miał wtedy 56 lat. Od trzech lat był arcybiskupem Lyonu, od dwóch kardynałem. Wszystko wskazywało na to, że odegra w Kościele we Francji i nie tylko znaczącą rolę. Nawet przeżyty w 2013 r. (w drodze na Światowe Dni Młodzieży w Rio de Janeiro) zawał serca spowolnił go tylko na krótko. Jego działania w obronie małżeństwa i rodziny były imponujące. Porywał pomysłami, inicjatywami zarówno w swej diecezji, jak w skali światowej. Słynął m.in. z umiejętności prowadzenia dialogu międzyreligijnego.
Dzisiaj, piętnaście lat później, już po raz drugi oczekuje na decyzję papieża Franciszka po złożonej na jego ręce rezygnacji z kierowania archidiecezją. Mówi, że popełnił błąd, że zabrakło mu determinacji i odwagi. Dodaje, że choć został zrehabilitowany jak obywatel, dla opinii publicznej na zawsze pozostanie tym, który nie poinformował wymiaru sprawiedliwości o straszliwych przestępstwach popełnionych wobec dzieci przez podległego mu duchownego, a może nawet je tuszował. Co się stało i jak do tego doszło?
Domniemanie niewinności
Niespełna rok temu, w marcu 2019 r., kard. Barbarin został skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu za niedoniesienie o wykorzystywaniu seksualnym małoletnich, jakiego dopuścił się jeden z księży jego archidiecezji. 30 stycznia br. został uniewinniony przez sąd apelacyjny od zarzutu ukrywania pedofilii swojego podwładnego. Mimo to ponownie podał się do dymisji. Pierwszy raz zrobił to po ogłoszeniu wyroku skazującego. Wtedy Franciszek jej nie przyjął. Powołał się na „domniemanie niewinności”, wskazując, że przeciwna decyzja mogłaby zostać zinterpretowana jako potwierdzenie przez Stolicę Apostolską winy francuskiego kardynała.
Papież zasugerował jednak, aby znany purpurat wycofał się na jakiś czas z kierowania diecezją. Kard. Barbarin tak zrobił. Początkowo zastępował go wikariusz generalny ks. Yves Baumgarten, jednak w czerwcu ubiegłego roku papież mianował administratora apostolskiego sede plena archidiecezji, którym został bp Michel Dubost, emerytowany ordynariusz diecezji Évry-Corbeil-Essonnes. Taki administrator kieruje diecezją w okresie poważnej, lecz w założeniu tymczasowej, przeszkody w sprawowaniu urzędu przez ordynariusza.
Komentator pontyfikatów
Kim jest Philippe Barbarin? Urodził się w Rabacie w Maroku w roku 1950. W wieku 23 lat uzyskał doktorat z filozofii na Sorbonie. Dopiero wtedy wstąpił do seminarium duchownego prowadzonego przez karmelitów. Święcenia prezbiteratu otrzymał w roku 1977. Został inkardynowany do podparyskiej diecezji Créteil. Przez siedem lat pracował w liceum w Vincennes, potem przez cztery był duszpasterzem w Saint-Maur. Przez kolejne trzy lata w Boissy-Saint Léger. Od 1994 r. wykładał w Wyższym Seminarium Duchownym w Fianarantsoa na Madagaskarze. W roku 1998 został proboszczem w Bry-sur-Marne. 1 października tego roku otrzymał od Jana Pawła II nominację na biskupa diecezji Moulins. W jego biogramach można przeczytać, że wkrótce potem zwrócił na siebie uwagę opinii publicznej, gdy w jednym z wywiadów podał w wątpliwość obowiązek celibatu księży. Nie przeszkodziło mu to otrzymać kolejnych nominacji. 16 lipca 2002 r. został mianowany arcybiskupem Lyonu, honorowym Prymasem Galii. 21 października 2003 r., na ostatnim konsystorzu Jana Pawła II, otrzymał kardynalski biret.
Nie stroni od mediów. Można powiedzieć, że stał się komentatorem wyjaśniającym pontyfikaty poszczególnych papieży. To on w 2011 r. w Krakowie powiedział, że Miłosierdzie Boga jest złotą nicią pontyfikatu św. Jana Pawła II. Rok później w Wiedniu tłumaczył, że teologię Josepha Ratzingera/Benedykta XVI przenika „wiatr wolności”. Mówiąc o Franciszku, wskazywał, że jest to papież dla ubogich, papież misjonarz, papież radości, który żyje Słowem Bożym i daje je innym.
Diagnozy i dialogi
Zasłynął jako zdecydowany obrońca małżeństwa (jako związku kobiety i mężczyzny) i rodziny, a także jednoznaczny przeciwnik legalizacji eutanazji. Już w roku 2012 przestrzegał przed „demokracją absolutną”, która chce zmieniać definicję kobiety, mężczyzny i małżeństwa. Pięć lat później, w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, mówił wprost, że mamy obecnie do czynienia z demokracją, „która zwariowała”, która traci rozum i dryfuje kierowana przez afery i media. Przekonany o dekadencji obecnego okresu, nie krył nadziei, że chrześcijaństwo może być tą siłą, która spowoduje odrodzenie.
Znany jest ze swej aktywności ekumenicznej i międzyreligijnej. To on informował Benedykta XVI o zgłoszonej przez patriarchę Bartłomieja I, duchowego zwierzchnika prawosławia, propozycji utworzenia wspólnej rady wszystkich Kościołów chrześcijańskich Europy. Napisał książkę wspólnie z wielkim rabinem Francji, Gillesem Bernheimem, poruszając w niej najważniejsze kwestie, jakie stoją przed ludźmi naszej epoki, zarówno wierzącymi, jak niewierzącymi. Z grupą katolików i muzułmanów pielgrzymował po Algierii. Ma bardzo dobre relacje z wieloma wyznawcami islamu. Imam z Wielkiego Meczetu w Lyonie przyznał kard. Barbarinowi odznaczenie, mówiąc: „Monsignor, jesteś bratem!”.
Nawet drobny błąd
Pierwsze oskarżenia wobec kard. Philippe Barbarina zostały nagłośnione w roku 2016. Zarzucano mu, że chociaż wiedział o wykorzystywaniu seksualnym małoletnich przez ks. Bernarda Preynata, to jednak nie złożył doniesienia do organów śledczych. Dwa śledztwa w 2016 r. badające winę kard. Barbarina zakończyły się umorzeniem. Przyjęto wyjaśnienia arcybiskupa Lyonu, pokazujące rzeczywisty stan jego wiedzy na ten temat. Jednak stowarzyszenie ofiar „La Parole libérée” w maju 2017 r. skierowało sprawę do sądu poprawczego w Lyonie, który zajmuje się wykroczeniami. To ten sąd 7 marca 2019 r. skazał kard. Barbarina na sześć miesięcy w zawieszeniu za niepoinformowanie wymiaru sprawiedliwości o tym, że kapłan z jego diecezji dopuszczał się molestowania skautów. Wyrok wywołał szok w wielu środowiskach. Dopiero proces apelacyjny, który rozpoczął się pod koniec listopada ubiegłego roku, przyniósł uniewinnienie duchownego.
Sprawa kard. Philippe Barbarina pokazuje, jak bardzo w kwestii nadużyć seksualnych w Kościele istotne są wszystkie decyzje, drobne gesty i pojedyncze słowa. Nie ma nieważnych. Wszystkie mają znaczenie. Nawet drobny błąd może spowodować tsunami, które niszczy pojedynczych ludzi i powoduje ogromne cierpienie całych wspólnot. Nie chodzi o złamanie dobrze rozwijającej się kariery, ale o coś znacznie ważniejszego.
Nowy powiew
Metropolita Lyonu, gdy w latach 2007–2008 dowiedział się o postępowaniu ks. Preynata, uznał, że sprawa została skutecznie rozwiązana przez jego poprzedników. Był przekonany, że „duchowny zerwał ze swą przeszłością” i potwierdził go w funkcji, którą pełnił z nominacji poprzednich arcybiskupów. Dopiero stowarzyszenie ofiar uświadomiło mu ciężar czynów i krzywd wyrządzonych przez kapłana, który teraz jemu podlegał.
W 2016 r. kardynałowi wymknęły się słowa dotyczące sprawy ks. Preynata: „Większość faktów uległa, dzięki Bogu, przedawnieniu”. Dopiero później zdał sobie sprawę, jak bardzo takie podejście może ranić osoby pokrzywdzone i ich bliskich. Po wyroku skazującym przyznał, że bardzo zabolało go zdanie, które usłyszał od jednej z ofiar podczas procesu: „Żalicie się, że męczycie się z tą sprawą od trzech, czterech lat, a czy zdajecie sobie sprawę, że my cierpimy z tego powodu od lat czterdziestu?”. Stwierdził, że dla niego to były straszne słowa. Spowodowały, że myśląc o cierpieniu ofiar i cierpieniu swojej diecezji z tego powodu, uznał, że nadszedł czas, aby zamknąć ten rozdział. „Potrzeba nowego powiewu, aby po tym czasie wielkiej próby dla wszystkich, nie tylko dla mnie, rozpoczął się nowy etap. Z takim wizerunkiem ciężko żyć, nie tylko mnie, ale przede wszystkim mojej diecezji. Chcę, by mogli rozpocząć na nowo w wolności. Mam nadzieję, że Pan da im tę wolność” – powiedział wtedy.
Mimo uniewinnienia zdania nie zmienił. Ponownie złożył na ręce papieża Franciszka rezygnację. Co będzie robił, jeśli zostanie przyjęta? Czas pokaże.