Obrońcy życia i osoby opowiadające się za pełną prawną ochroną życia od momentu poczęcia, nie kryją satysfakcji i słów uznania wobec tak jednoznacznej i bezkompromisowej postawy sędziów Trybunału: polska konstytucja wyklucza dyskryminację poczętych dzieci podejrzanych o chorobę i to dyskryminację skrajną, bo pozwalającą odebrać życie takiemu dziecku, podczas gdy życie zdrowego dziecka rozwijającego się w łonie matki jest prawnie chronione.
Brak rzeczowej dyskusji
Obrońcy życia widzą w wyroku uwieńczenie dwudziestoparoletnich wysiłków i działań na rzecz prawa do życia dla tych dzieci. Pod kolejnymi projektami obywatelskimi w tej sprawie zebrano miliony podpisów, podkreślano głęboką niesprawiedliwość takiej dyskryminacji, wskazywano na dramat zabijanych dzieci, które, zdarzało się, przeżywały aborcję i pozostawiane same sobie konały w mękach. Podkreślano też dramat matek czy rodziców uśmiercanych dzieci, którzy często nie tyle odczuwali ulgę, ile wyrzuty sumienia i zmaganie się z powracającym pytaniem: czy dziecko rzeczywiście byłoby chore, a nawet jeśli, to dlaczego nie pozwoliliśmy mu żyć?
Środowiska feministyczne i liberalno-lewicowe nie kryją oburzenia, a nawet wściekłości, na fakt ograniczenia możliwości aborcji. Swoją agresję i skrajnie wulgarny przekaz kierują w stronę nie tylko sędziów Trybunału, ale rządzącej koalicji i Kościoła katolickiego, obwiniając ich o wszelkie nieszczęścia, które rzekomo spadną na kobiety, zmuszane do rodzenia chorych dzieci. Swoją postawą wywołują wśród wielu kobiet strach i negatywne emocje, co w rezultacie doprowadziło do histerii na niespotykaną dotąd skalę.
Czy jest możliwy jakikolwiek dialog czy rzeczowa dyskusja na argumenty pomiędzy tymi dwoma stronami konfliktu? Wydaje się, że nie, bo strategia, jaką obrały środowiska feministyczne i lewicowe, polega na rozkręceniu emocji do granic możliwości, obrzucaniu obelgami i wulgaryzmami myślących inaczej i niedopuszczaniu do świadomości racjonalnych argumentów. Na groteskę zakrawa fakt, że postępują tak środowiska, które na co dzień domagają się tolerancji i przestrzegania konstytucji.
Oprócz przekonanych do konieczności ochrony życia z jednej strony i ich zaciekłych przeciwników z drugiej, jest wielu, którzy próbują znaleźć racjonalną odpowiedź na pytanie, czy prawo do życia dziecka poczętego da się pogodzić z prawem do decydowania o sobie kobiety? Czy wyrok TK zburzył tak zwany kompromis aborcyjny? I właśnie z tymi chcącymi myśleć i rozstrzygać niełatwe przecież dylematy ludźmi warto rozmawiać i zwracać uwagę na dużo szerszy aspekt problemu, z którym się zmagamy.
Problem jest głębszy
Warto zacząć od postawienia, może trywialnego, ale zasadniczego dla całej dyskusji pytania: skąd się bierze ciąża, szczególnie ta niechciana. Słuchając wypowiedzi feministek, można uznać, że przyjmują one założenie, że ciąża spada na kobietę zupełnie nieoczekiwanie i niezależnie od jej woli. Dlatego zmuszanie jej do urodzenia dziecka jest pogwałceniem jej wolności i prawie do decydowania o macierzyństwie. Ten sposób myślenia, niestety rozpowszechniany od dziesięcioleci przez większość kanałów społecznej komunikacji, od rozrywki poczynając, a na reklamie kończąc, został głęboko zakorzeniony w świadomości, szczególnie młodszego pokolenia. Prawda o niemożliwości wykluczenia prokreacji z aktu seksualnego, ze wszystkimi tego faktu konsekwencjami, została wyparta ze świadomości. Głoszone powszechnie prawo do nieskrępowanej realizacji swoich potrzeb seksualnych przesłoniło fakt, że w wyniku współżycia, jakkolwiek byśmy się nie zabezpieczali, może pojawić się nowy człowiek. Dlatego tradycyjne wychowanie mówi o konieczności kształtowania odpowiedzialności za podejmowane czyny seksualne i świadomości, że mogą one doprowadzić do poczęcia nowego człowieka. I że ten nowy człowiek ma też prawo do życia, bez względu na to, czy jest chłopcem czy dziewczynką, czy ma oczy niebieskie czy czarne, czy będzie zdrowy czy chory. I właśnie na bezwzględnej miłości i akceptacji dla nowego, poczętego życia, które powstało ze świadomie i dobrowolnie podjętego współżycia, zasadza się nasze człowieczeństwo i cała cywilizacja, której spadkobiercami jesteśmy. Tymczasem rozpowszechniony, niczym nieskrępowany konsumpcjonizm sprowadza sens życia do maksymalizacji przyjemności bez względu na innych. Nie ma tu miejsca na poświęcenie czy ofiarę z własnego czasu czy wygody. Jest to bardzo wypaczony, ale niestety mocno zakorzeniony sposób postrzegania świata.
Problem jest szerszy
Drugim ważnym zagadnieniem jest pytanie o rolę państwa, jego praw i obowiązków wobec obywateli. Zgodnie z przedstawioną wyżej, hedonistyczną wizją świata, zadaniem państwa jest dbać o dobrostan obywateli i usuwać (najlepiej na koszt podatnika) wszelkie przeszkody, które nieskrępowaną konsumpcję mogą ograniczać. Stąd roszczeniowa postawa i obarczanie rządzących za wszelkie nieszczęścia. Jest to postawa irracjonalna, niestety często akceptowana także przez samych rządzących. Stąd pogląd, że kobieta ma prawo żądać, aby państwo zapewniło jej dostęp do legalnej i bezpłatnej aborcji – czyli terminacji ciąży, choć za zaistnienie tej ciąży odpowiedzialne nie jest państwo, a rodzice dziecka. W tych roszczeniach zapomina się całkiem o tym, że ktoś te aborcje musi przeprowadzać, a jest to dla personelu medycznego często przeżycie traumatyczne, tym bardziej że aborcje eugeniczne mogły być dokonywane do 24. tygodnia życia dziecka.
Problem jest bardziej skomplikowany
Kolejnym ważnym problemem, z którym musi się zmierzyć osoba poszukująca prawdy, jest pytanie o to, czym różni się dramat urodzenia dziecka, które zgodnie z lekarską diagnozą umrze po narodzinach, od dramatu aborcji, która przecież zostawia głęboki ślad także na zdrowiu i psychice kobiety. A co ze świadectwami wielu matek, które wbrew jednoznacznym diagnozom, że dziecko umrze niedługo po porodzie, urodziły zdrowe dzieci? Trzeba mieć świadomość, że wiedza o rozwoju embrionalnym człowieka wciąż jest niekompletna i pełna tajemnic. Jedną z nich jest zdolność do samoleczenia płodu, stąd mówi się nie tyle o fałszywych diagnozach, ile o nie do końca poznanych mechanizmach, które potrafią pewne wady, także genetyczne, korygować. Należy też pamiętać, że polskie prawo nigdy nie karze kobiety za dokonanie aborcji, ewentualnej karze podlega lekarz wykonujący zabieg i asystujący personel. Może więc prawo chroniące życie dziecka poczętego nie jest wcale wymierzone w kobietę, ale przeciwnie, chroni ją i jej trudne macierzyństwo?
Pierwszy krok
Powyższa krótka analiza problemu pokazuje, że lepsza prawna ochrona życia poczętego, gwarantowana wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, jest bardzo ważnym, ale dopiero pierwszym krokiem na drodze budowania cywilizacji życia. Kolejne kroki to opracowanie i wdrożenie programów wsparcia dla matek, rodzin i instytucji opiekujących się dziećmi specjalnej troski. Cieszy fakt, że odpowiedzią na decyzję Trybunału Konstytucyjnego jest deklaracja rządu o wzmocnieniu programu „Za Życiem”. Potrzebne są też programy lokalne, samorządowe, także wsparcie dla tzw. hospicjów prenatalnych.
Potrzebna jest też wielka praca edukacyjno-formacyjna. Na tym polu powinny współpracować zarówno publiczne radio i telewizja, Kościół, organizacje pozarządowe, szkoła, różne agendy rządowe. Chodzi o przełamanie konsumpcyjnego stylu życia i przywrócenie sensu takim słowom jak solidarność, odpowiedzialność, ofiarność. Chodzi też o ukazanie wartości małżeństwa i rodziny i unikalnej wartości każdego człowieka, który ma do odegrania w społeczeństwie rolę nie do zastąpienia. To wielkie i trudne zadanie, ale bez jego podjęcia skazani jesteśmy nieuchronnie na łamanie obowiązującego prawa, a w końcu jego zmiany w kierunku legalizacji aborcji.