Logo Przewdonik Katolicki

Katolickość w odkrywaniu

ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny
fot. Ksenia Shaushyshvili

Tylko papież daje gwarancję, że idąc razem, z poczuciem niedoskonałości poszukiwań i rozwiązań bieżących, idziemy naprawdę razem i że razem szukamy dróg na przyszłość

Kto okazuje posłuszeństwo władzy Piotrowej, ten zawsze pełni wolę Boga” – powiedział w minioną niedzielę w sanktuarium maryjnym w Górce Duchownej abp Stanisław Gądecki. Trzeba przyznać, że to stwierdzenie przewodniczącego Episkopatu jest bardzo jednoznaczne i zarazem stanowcze. Tym bardziej jego homilia na temat następcy św. Piotra tak właśnie wybrzmiewa, im bardziej weźmie się pod uwagę, jak wiele jest dzisiaj środowisk katolickich w Polsce, które nauczanie Franciszka z trudem akceptują. Z tego powodu, szczególnie w czasie obecnego pontyfikatu – co nie jest jednak aż taką nowością w historii Kościoła – na nowo rozgorzała dyskusja wokół rzeczywistej konieczności posłuszeństwa katolików wobec papieża. Ta wątpliwość rodzi się przynajmniej wtedy, gdy papież nie wypowiada się z użyciem formuły nieomylności, nazywanej fachowo wypowiedzią ex cathedra. Choć tego akurat papieskiego uprawnienia nikt wśród katolików raczej nie podważa. Dyskutuje się raczej o tym, czy konkretna wypowiedź papieża już jest, czy jeszcze nie, taką właśnie wypowiedzią nieomylną. Oczywiście przy bardzo jasnym założeniu, że nauczanie papieża tylko wtedy za nieomylne można uznać, kiedy dotyczy ono tematów wiary i moralności. Papież nie może pretendować do nieomylności w kontekście nauk przyrodniczych czy rozstrzygnięć czysto politycznych, które nie miałyby ścisłego związku z jakąś wartością moralną. Czego zresztą żaden z papieży ostatniego stulecia nawet nie sugerował. A nawet więcej, jeśli któryś z jakiegoś powodu uznał za stosowne odwołać się do najwyższej rangi autorytetu następcy św. Piotra, to zrobił to zaledwie jeden raz. Nieomylnie ogłosił dogmat o wniebowzięciu Maryi papież Pius XII w 1950 r. W kontekście moralnym do najwyższego autorytetu władzy papieskiej odwołał się Jan Paweł II, wskazując na konieczność obrony życia nienarodzonych od poczęcia (zgodnie z aktualnym stanem wiedzy naukowej na ten temat).
Wątpliwość dotycząca posłuszeństwa Franciszkowi wydaje się więc uzasadniona. Obecny bowiem papież nigdy nie powiedział w sposób formalny: moja nauka jest nieomylna. Co z kolei rodzi słuszne pytanie, czy dystans wobec stosowania tej formuły nie daje katolikom przyzwolenia, aby przynajmniej w niektórych sprawach się z papieżem nie zgadzać. A jeśli tak, to czy tak mocne zdanie abp. Stanisława Gądeckiego nie jest przypadkiem powiedziane na wyrost? 
Nie jest, jeśli je dobrze rozumieć. Przede wszystkim papież w ogóle mówi o wielu sprawach – tak zresztą jak wszyscy jego poprzednicy – które tak ściśle wiążą się z nieomylnym fundamentem nauczania Kościoła, że nie trzeba za każdym razem przywoływać autorytetu nieomylności, aby je za takie uważać. Każdy ksiądz mówiąc homilię, i to za każdym razem, odwołuje się do prawd wiary uznanych przez Kościół za niezmienne, choć są one połączone z wypowiedziami subiektywnymi. Da się jednak dość jasno jedno od drugiego odróżnić i to daje nam wszystkim poczucie, że nawet jeśli mamy ochotę jako wierzący katolicy z księdzem podyskutować, to nie o prawdach wiary, o których mówił, ale ewentualnie o sposobie ich rozumienia i praktykowania w życiu. Nawet więc kazanie, które może kogoś zbulwersować, nie pozbawia liturgii niezmiennego fundamentu wiary Kościoła. Nie odbiera też temu zaniepokojonemu katolikowi gwarancji, że uczestniczy w czymś, co przekracza opinie poszczególnych wiernych, księży, a nawet biskupów czy papieża. 
Przewodniczący Episkopatu nie powiedział niczego na wyrost, również dlatego, że papież nie reprezentuje tylko samego siebie, ale mówi w imieniu Kościoła. Jeśli coś jest tylko jego prywatną opinią, nie jest to zwykłe nauczanie Kościoła i to również da się łatwo wychwycić. Z pewnością więc, i w sposób zupełnie oczywisty, abp Gądecki nie bronił nieomylności papieskich opinii na każdy temat. 
Jest jeszcze trzecia kategoria zdań: nie tych, które są wypowiedziane formalnie czy mniej formalnie jako nieomylne, i nie tych, które są prywatnymi opiniami papieża. Są też te niejako pośrodku, które są zwykłym nauczaniem papieża. Te zdania tworzą nauczanie, które podlega rozwojowi w czasie, a nawet pewnej korekcie. I to również papież Franciszek kilka razy sam przypomniał. I znowu ktoś zapyta: no właśnie, muszę więc być posłuszny temu „środkowemu” nauczaniu papieża, jeśli może ono ulec jakiejś ewolucji w przyszłości?
Na to pytanie abp Gądecki odpowiedział: „Papież nie ma takiej władzy, aby coś wymusić na człowieku wierzącym. Jego «siła» polega na przekonywaniu ludzi, aby zrozumieli, że jesteśmy na właściwej drodze i że jesteśmy razem”. Zwróciłbym uwagę na dwa ważne aspekty tej wypowiedzi: „jesteśmy na właściwej drodze” i „jesteśmy razem”. Papież, nawet wtedy, gdy nie wypowiada się nieomylnie, daje nam pewność wspólnej drogi i to drogi bezpiecznej dla naszej wiary, bo we wspólnocie Kościoła. Nikt z ludzi nie zna wszystkich odpowiedzi na wszystkie pytania. Nawet papież nie może uważać siebie za kogoś, kto zawsze wszystko rozstrzyga najlepiej. Ale tylko papież daje gwarancję, że idąc razem, z poczuciem niedoskonałości poszukiwań i rozwiązań bieżących, idziemy naprawdę razem i że razem szukamy dróg na  przyszłość. Podważanie tej roli papieża prowadzi do chaosu w Kościele. Bo kto będzie chciał, aby łączyły nas w Kościele tylko nieomylne dogmaty, a nie wspólna i czasami bardzo trudna droga, ten prowokuje egoistyczną anarchię: każdy powie i zrobi, jak mu się wydaje. Przed taką postawą przestrzega przewodniczący Episkopatu. I w tym sensie jest to wyraźne przypomnienie, że konieczne jest zaufanie wobec wspólnej drogi, na której potrzebne są rozmowy i spory, potrzebne są synody i zbieranie opinii wiernych całego Kościoła. Konieczne jest też pokorne zaufanie do pewnych konkluzji, które Kościół w jedności z papieżem przyjmuje na pewnym etapie drogi, na przykład wtedy, gdy kończą się synody, Stolica Apostolska i papież publikują dokumenty końcowe. Taka postawa jest sprawą posłuszeństwa wobec Boga, który takiego Kościoła chciał: boskiego i ludzkiego, posiadającego fundament prawdy i poszukującego wciąż na nowo nowych dróg życia Ewangelią. Ale poszukującego tych dróg razem, a nie w egoistycznym rozproszeniu.
Oczywiście nie oznacza to zamknięcia wszelkich dyskusji w Kościele. Także tych, które podejmują świeccy katolicy w różnych gremiach. Także w mediach. Nie oznacza to też braku możliwości stawiania papieżowi poważnych pytań lub nawet wyrażania wątpliwości wobec niektórych punktów jego nauczania. Jeśli jednak robią to katolicy, duchowni czy świeccy, to zgodnie z tym, co powiedział abp Stanisław Gądecki, powinni oni pamiętać, że urząd papieski nie służy tylko zachowaniu poprawności doktryny, ale także jedności Kościoła. 
To, co przewodniczący Episkopatu nazwał wspólną drogą, jest więc tutaj sprawą najważniejszą: rozmawiajmy, ale nie tak, aby tworzyć atmosferę wielu alternatywnych dróg w Kościele. Jeśli zarzuty wobec papieża są poważne, to  należy je przedstawiać z wielką dyskrecją i to najlepiej w węższym gronie osób, które powinny się o tych zarzutach dowiedzieć. Taka postawa wypływa bowiem ze słusznego założenia, że nikt w pojedynkę nie może być pewny swojego zdania, nie może z pychą twierdzić, że jest ono nieomylne, a tym bardziej jeśli jest ono sprzeczne ze zwykłym nauczaniem papieża. Przekonanie, że ktoś na pewno wie lepiej od papieża i oznajmia to szeroko w mediach, jest brakiem pokory wobec prawdy, która przekracza zdolności rozeznania pojedynczego człowieka. Podkreślam, że chodzi o sprawy poważne. Ale to też nie oznacza, że ktoś, kto takie wątpliwości wyraźnie odczuwa, z gruntu nie musi mieć racji. Chodzi o to jedynie, aby sposób przedstawienia tej poważnej racji był dyskretny, nienaruszający jedności wspólnoty. Żeby przy tej okazji nie dochodziło do podważania fundamentu wzajemnego zaufania. Tej wzajemnej więzi przynależności, która daje poczucie pokoju, że idziemy wspólną drogą, i to nawet wtedy, gdy nasze poszukiwanie coraz głębszego rozumienia Ewangelii wymaga nieustannego stawiania kroków naprzód i korygowania niektórych rozstrzygnięć z przeszłości. 
Jestem przekonany, że to, na co zwrócił uwagę abp Stanisław Gądecki, jest dzisiaj dla jedności Kościoła rzeczą fundamentalną. Wypowiedź przewodniczącego Episkopatu idzie w poprzek narastającej także w naszej ojczyźnie mentalności, jakobyśmy mogli w Kościele dowolnie krytykować papieża, a nawet tworzyć własne środowiska katolickie, stawiające siebie w wyraźnej opozycji do oficjalnego nauczania Kościoła. Oczywiście, że w praktyce jest to możliwe. „Papież nie ma takiej władzy, aby coś wymusić na człowieku wierzącym” – powiedział abp Gądecki. Ale właśnie dlatego, każdy powinien siebie zapytać, czy to, co robi rzeczywiście, służy Kościołowi. Czy daje ludziom poczucie, że jesteśmy na jednej drodze. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki