Księża nie ukrywają, że okres Triduum Paschalnego i Wielkanocy, gdy ludzi w kościołach jest więcej i są bardziej ofiarni, to spory zastrzyk finansowy. Ich nieobecność mogła doprowadzić do tego, że parafie, które utrzymują się jedynie z ofiar, nie miały środków finansowych na opłacenie podstawowych rachunków. Szczególnie dramatyczna wydaje się sytuacja żeńskich klasztorów kontemplacyjnych. Siostry żyją bardzo skromnie, lecz pomimo wielu wyrzeczeń nie są w stanie utrzymać klasztorów.
W refleksji, którą w tych dniach prowadzimy we wspólnocie, zastanawiając się, „co dalej i jak to wszystko nadal utrzymać?”, powracają słowa zachęty papieża Franciszka, jakie przedstawił w swoim planie wskrzeszenia, aby traktować ten czas jako czas łaski i odczytać go jako „tchnienie Ducha, który otwiera nowe horyzonty, budzi kreatywność i odnawia nas w braterstwie, aby móc powiedzieć «oto jestem» i stanąć wobec ogromnych i pilnych zadań, które na nas czekają i które Pan pragnie zrodzić w tym konkretnym momencie historii”.
W podobnym tonie wypowiedział się również wenezuelski kardynał, arcybiskup Méridy, Baltazar Enrique Porras Cardozo: „Jeśli Kościół po koronawirusie pozostanie taki sam jak przed epidemią, to nie ma przed sobą przyszłości. Obecny czas jest kairosem, który musi zainicjować «nawrócenie duszpasterskie». Jeśli całe społeczeństwo musi «przeprojektować» swoją politykę, ekonomię, gospodarkę, struktury społeczne itp., to Kościół nie może być wyjątkiem. My także musimy «wypracować na nowo» naszą strukturę eklezjalną...”.
Nie oszczędzać na ubogich
Przyszło mi pełnić rolę przełożonego wspólnoty zakonnej w Cochabamba w Boliwii. Mieszkamy w przepięknym, w stylu baroku kolonialnego, klasztorze z końca XVI w. Jest to też dom formacyjny naszych franciszkańskich studentów filozofii i teologii, dzięki czemu wszystkie prace związane z utrzymaniem budynku możemy wykonywać praktycznie sami. Zatrudniamy tylko trzech świeckich pracowników. Prowadzimy jednak spore Centrum Pomocy Społecznej dla ludzi najuboższych, ze stołówką, gabinetami lekarskimi i świetlicami. Utrzymujemy się praktycznie bez wsparcia z zewnątrz, dzięki pomieszczeniom wynajmowanym na sklepy (wpływy z wynajmu to około 70 proc. kosztów naszego utrzymania) oraz dzięki ofiarności wiernych i mojej pensji na uczelni. Jako wspólnota mamy pod opieką dwie wspólnoty sióstr klauzurowych i dlatego wiem, z jakimi problemami się teraz borykają. Obecny kryzys na pewno odczujemy (i to poważnie), ale uważam, że jakoś z niego wyjdziemy. Oczywiście nie ma mowy, aby za ten czas pobierać opłaty za wynajem pomieszczeń (ze sklepów, które nie mają obecnie żadnych wpływów). Nie możemy też w tym czasie oszczędzać na najuboższych.
Nie jesteśmy kustoszami muzeum
Być może rzeczywiście stajemy wobec niepowtarzalnej szansy, aby na poważnie potraktować wezwanie do duszpasterskiego nawrócenia i potraktować puste i zamknięte kościoły w tych dniach jako proroczy znak, który może zaprowadzić nas do głębokiej przemiany w Kościele. Zmartwychwstanie, które celebrujemy, nie jest przecież powrotem do tego, co było, ale radykalną przemianą. O potrzebach zmian mówi się w Kościele od dawna, ale często te zmiany sprawiają wrażenie jedynie przesuwania mebli na Titanicu.
Stawiam sobie zatem odważne pytania, patrząc na budynek, w którym mieszkam: Czy nadal jest sens w nim trwać i go utrzymywać? Czy nie stajemy się – mówił o tym papież Franciszek – strażnikami popiołów? Jestem liturgistą i wiem, jak bardzo ważna jest tradycja i że należy ją pielęgnować, ale... czy za wszelką cenę? Być może obecny czas to wspaniała okazją ku temu, aby przemyśleć, czy jest sens kontynuować nasze duszpasterskie formy w takiej formie, jak to czyniliśmy do tej pory? Czy możemy też liczyć na nowe powołania, jeśli przed kandydatem lub kandydatką do zakonu otwieramy jedynie perspektywę bycia stróżami pięknych zabytków z przeszłości? Czy powołaniem księdza, brata zakonnego lub siostry jest być kustoszem muzeum? Czy możemy oczekiwać od współbraci i sióstr, aby myśleli jedynie o zdobywaniu środków na zapłacenie rachunku za prąd lub ogrzewanie? Są to pytania trudne, ale nie bójmy się ich postawić.
Duch zamyka drzwi?
Musimy się otworzyć się na nowe, bo być może sam Duch Święty zamyka przed nami stare drogi, aby otworzyć te zupełnie nam jeszcze nieznane. Naszą prawdziwą przegraną byłoby próbować walczyć z Duchem Świętym. Kiedy On zamyka nam drzwi, my staramy się je za wszelką cenę na powrót wyważyć. Ile energii, ile środków tracimy, aby utrzymać dawne struktury.
W Watykanie odbyła się niedawno konferencja o losie zamykanych kościołów. Sam jestem w prowincji zakonnej członkiem komisji restrukturyzacji. Zastanawiamy się, na co przeznaczyć te domy, których z powodu braków personalnych nie jesteśmy już w stanie utrzymać. Struktury są ważne i konieczne. Gwarantują one realizację dzieł ewangelizacyjnych. Jednak błędem jest, jeśli całą naszą energię tracimy jedynie na utrzymanie struktur. Dzisiaj w Kościele potrzeba mniej cementu, a więcej fermentu.