Logo Przewdonik Katolicki

Pandemia i trzy problemy katolickich mediów

ks. Artur Stopka
fot. EpiskopatNews

W sprawie niedawnych błędnych wypowiedzi ks. prof. Tadeusza Guza pilnego rozwiązania wymagają dwa problemy. Ale jest też problem trzeci. Chyba najważniejszy.

Dokładnie w tegoroczną uroczystość Zwiastowania Pańskiego gościem „Rozmów niedokończonych”, flagowego programu Radia Maryja i Telewizji Trwam, był ks. prof. Tadeusz Guz. Jest on aktualnie pracownikiem Wydziału Nauk Ścisłych i Nauk o Zdrowiu na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jego publiczne wypowiedzi w ostatnich kilku latach wywołały liczne kontrowersje, sprzeciwy, protesty, a także decyzje o charakterze dyscyplinującym. Mimo to wciąż jest aktywny w sferze publicznej i w mediach. To, co powiedział we wspomnianej, długiej audycji pod koniec marca, stoi w rażącej sprzeczności nie tylko ze stanowiskiem polskich biskupów wobec ostatnich wydarzeń związanych z pandemią, ale również z elementarnym nauczaniem Kościoła katolickiego na temat Eucharystii. Podobne treści znalazły się w wywiadzie z nim, opublikowanym przez „Nasz Dziennik” 2 kwietnia br. Nic dziwnego, że i tym razem pojawiły się bardzo ostre reakcje odbiorców. Pytanie jednak, czy podjęte zostały decyzje wystarczające w zaistniałej sytuacji. I nie chodzi tylko o decyzje odnoszące się do osoby KUL-owskiego pracownika naukowego.
 
Bez cytatów i kwalifikacji
Nie ma sensu cytowanie błędnych i nieprawdziwych tez wygłoszonych przez ks. prof. Guza. Rozpowszechnianie ich w jakiejkolwiek formie mogłoby przynieść szkody i pogłębić zamieszanie. Warto jednak zauważyć, że w całej sprawie istnieją co najmniej dwa problemy. Jednym jest sam ksiądz profesor i wygłaszane przez niego poglądy. Drugim są media, które bezkrytycznie jego wypowiedzi kolportują i powielają, udzielając mu czasu antenowego lub miejsca w gazecie. Jest też trzeci problem, kto wie, czy nie najważniejszy w zaistniałym kontekście. To problem zasad i sposobów funkcjonowania w Polsce mediów uznawanych za katolickie, w tym również tych, które w różnych formach są własnością różnych podmiotów kościelnych, np. diecezji lub zakonów.
Wygłaszanie przez ks. prof. Guza błędnych i nieprawdziwych stwierdzeń spotkało się z reakcją. Najpierw głos zabrała uczelnia. Jej rzeczniczka prasowa wydała oświadczenie, w którym władze KUL zapewniają, że według ich wiedzy ks. prof. Guz nie posiada kwalifikacji naukowych, aby wypowiadać się na tematy dotyczące medycznych aspektów epidemii, w szczególności sposobu rozprzestrzeniania się koronawirusa i rozwijania się epidemii.
 
Mieszanie i kroki
Wkrótce odezwała się też lubelska kuria. Jej wicekanclerz poinformował, że wypowiedzi duchownego z KUL na antenie TV Trwam stoją w sprzeczności z katolicką nauką o przeistoczeniu oraz stanowiskiem Episkopatu Polski. Przypomniał, że Hostia, która jest prawdziwym Ciałem Pana Jezusa, zachowuje wszystkie fizyczne właściwości chleba. Wyjaśnił, że właśnie dlatego w czasie epidemii Episkopat zobowiązał kapłanów do przestrzegania zasad higieny, mycia i dezynfekcji dłoni oraz zachowania wszystkich środków ostrożności. „W teologii nie można mieszać porządku łaski i natury. Łaska nie niweluje natury” – podkreślił. Dodał, że metropolita lubelski wezwał kontrowersyjnego teologa, aby jak najszybciej sprostował wypowiedzi niezgodne z katolicką nauką o Eucharystii.
Gdy to wezwanie zostało przez ks. Guza zignorowane, ten sam wicekanclerz lubelski powiadomił media, że abp Stanisław Budzik podjął wobec niego urzędowe kroki. Jakie będą ich efekty, czas pokaże (doświadczenia ostatnich kilku lat podpowiadają duży sceptycyzm co do skuteczności środków administracyjnych), ale ważne jest, że wobec duchownego rozgłaszającego pod szyldem Kościoła nieprawdę, podjęte zostały działania. Co istotne, poinformowano o nich wiernych. Tak wygląda sytuacja  odniesieniu do pierwszego z wymienionych problemów.
 
Potrzebny stanowczy głos
Zupełnie inaczej rzecz ma się w kwestii drugiego z zasygnalizowanych wyżej kłopotów. Na próżno szukać jakichkolwiek śladów reakcji Kościoła katolickiego w Polsce wobec mediów, które nie tylko bezkrytycznie dopuściły kontrowersyjnego księdza do głosu, ale jego błędne wypowiedzi pozostawiły bez słowa komentarza. Co więcej, gdy już wiadomo było, że spotkały się one ze sprzeciwem ze strony władz kościelnych, nadal były przez jedno z tych mediów powielane i promowane. Powiększyło to zamęt i zamieszanie w Kościele w Polsce.
Zamieszanie w obecnej trudnej sytuacji wywołanej koronawirusem niebezpieczne dla zdrowia tysięcy ludzi. Ostra reakcja na takie działania uznawanych za katolickie i kościelne środków społecznej komunikacji wydaje się nie tylko oczywista, ale bardzo pożądana. Biorąc pod uwagę zasięg tych mediów, odzew na niewłaściwą i groźną dla wiernych aktywność powinien nastąpić również na poziomie ogólnokrajowym. Najprostszym wyjściem wydaje się stanowczy głos i jednoznaczne decyzje Konferencji Episkopatu Polski.
 
Chodzi o odpowiedzialność
Nie byłoby to nic nowego. W pierwszej dekadzie trzeciego tysiąclecia i na początku drugiej polscy biskupi zajmowali się w czasie swych plenarnych spotkań sprawami medialnego koncernu związanego z redemptorystami. W 2002 r. powstał funkcjonujący do dziś Zespół Biskupów ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja. Dziesięć lat później Episkopat ustanowił też swego delegata ds. Telewizji Trwam. Bardzo krytycznie mówił o tych mediach przed kilkunastu laty ówczesny nuncjusz apostolski w Polsce.
Jak donosiły media, w 2007 r. kard. Stanisław Dziwisz, wówczas metropolita krakowski, mówił na spotkaniu biskupów diecezjalnych, że należy zdecydowanie zażądać od ojców redemptorystów, aby sprawa Radia Maryja została ustawiona według myśli Kościoła i ku dobru i jedności jego wiernych. „Chodzi o naszą odpowiedzialność za duszpasterstwo, które stopniowo wymyka się spod kontroli biskupów i przechodzi w inne ręce” – alarmował. Domagał się ustanowienia nowego zarządu toruńskich mass mediów. W tym samym czasie krytykował ich działanie również abp Szczepan Wesoły, zajmujący się duszpasterstwem Polonii na całym świecie.
 
Zespół życzliwego dialogu
W ostatnich latach tego typu głosów ze strony polskich biskupów nie słychać. Czy sytuacja uległa tak zdecydowanej poprawie, że problem przestał istnieć? Na stronie episkopat.pl można przeczytać, jaki jest cel Zespołu ds. Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja. Jest nim troska o to, aby Radio Maryja pełniło wychowawczą misję w stosunku do swych słuchaczy, a treści duszpasterskie, które przekazuje rozgłośnia, były zgodne z nauczaniem Kościoła i z bieżącym programem duszpasterskim Episkopatu Polski. „Celem pracy Zespołu jest współpraca w oparciu o życzliwy dialog, a nie sprawowanie nadzoru cenzorskiego”. Przypadek ks. prof. Guza pokazuje, że ów „życzliwy dialog” jest zdecydowanie niewystarczający.
W cytowanym sformułowaniu zawarta została fałszywa alternatywa. Pomiędzy „życzliwym dialogiem” a cenzurą jest ogromne pole do działania na rzecz przekazu przez związane z redemptorystami środki społecznej komunikacji prawdziwej nauki Kościoła. Bez błędów i prywatnych nadinterpretacji. Narzędzie w postaci Zespołu istnieje. Pora go zdecydowanie i skutecznie użyć.
 
Bolesny brak koncepcji
W tle sprawy rozpowszechniania pod szyldem katolickich i kościelnych mediów błędnych wypowiedzi ks. prof. Guza stoi trzeci problem. Przez ostatnie trzy dekady trudno w historii Kościoła katolickiego w Polsce wypatrzyć próby nie tylko znalezienia dla niego korzystnego rozwiązania, ale w ogóle zmierzenia się z nim. Tym problemem jest brak nie tylko jakiejkolwiek strategii funkcjonowania w Polsce mediów katolickich i kościelnych, ale przede wszystkim brak koncepcji uwzględniającej potrzeby wiernych na terenie całego kraju. Wciąż mamy do czynienia z szeregiem zatomizowanych inicjatyw i znikomej współpracy. Sprawa jest trudna, wymaga odważnych decyzji. Pokazują to podejmowane podczas pontyfikatu Franciszka działania zmierzające do racjonalizacji i uporządkowania działań watykańskich mediów.

Czas epidemii boleśnie zweryfikował dotychczas realizowane sposoby istnienia i działania będących (na różne sposoby) w dyspozycji katolików środków społecznego komunikowania. Niewątpliwe bogactwo narzędzi, jakimi są mass media, okazało się chwiejne i nieodporne na poważne wstrząsy. Nieobecność wiernych w kościołach postawiła pod znakiem zapytania istnienie wielu z nich. Z drugiej strony, w sytuacji gdy konieczny jest jasny i jednolity głos Kościoła w żywotnych kwestiach wiary i egzystencji milionów wiernych, dochodzi do takich ekscesów, jak przypadek KUL-owskiego księdza profesora. Skutki pandemii w sferze mediów (nie tylko katolickich i kościelnych) będą drastyczne. Kościół musi pilnie odnaleźć się w nowej sytuacji.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki