Zdecydowaliśmy o powołaniu państwowej komisji. Jej działania obejmą wszystkich, nie wykluczając Kościoła – mówił w maju premier Mateusz Morawiecki. O potrzebie stworzenia komisji poświęconej temu problemowi mówiło się w Polsce od dawna, głównie w związku z ujawnianymi także w naszym kraju przypadkami nadużyć seksualnych duchownych katolickich wobec dzieci. Niespełna trzy miesiące później, po burzliwej nocnej debacie w Sejmie, projekt ustawy przewidujący utworzenie Państwowej Komisji ds. wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego poniżej lat 15, został skierowany do dalszych prac w komisji ustawodawczej.
– Komisja zbada wszystkie te przypadki, nie ograniczymy się do jednej grupy zawodowej, czy społecznej, jak chcieliby niektórzy – przekonywał sekretarz stanu w kancelarii premiera Łukasz Schreiber, prezentując projekt w parlamencie. Poseł PO–KO Borys Budka apelował, aby nie traktować problemu w kategoriach, że „to jest sprawa jakiejkolwiek formacji politycznej”. Jego zdaniem projekt ws. powołania komisji powinien być już dawno wdrożony. Rządowy projekt ostro skrytykowała posłanka Teraz! Joanna Scheuring-Wielgus, przekonując, że rządzący chcą „utopić problem pedofilii kościelnej w morzu nadużyć...”.
Bardzo dużo zadań
Zgodnie z rządowym projektem, do zadań komisji będzie należało m.in. wydawanie postanowień o wpisie do Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym i zawiadamianie odpowiednich organów o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pedofilii oraz o przypadkach niezawiadomienia właściwego organu o podejrzeniu przestępstwa pedofilii. Ma się również zajmować identyfikowaniem zaniedbań i zaniechań w sferze wyjaśniania przypadków nadużyć seksualnych. Pod tym kątem badane będą działania organów państwa, organizacji pozarządowych, podmiotów i instytucji prowadzących działalność edukacyjną, wychowawczą, opiekuńczą, kulturalną i związaną z kulturą fizyczną, wypoczynkiem oraz leczeniem, a także samorządów zawodowych, Kościołów oraz związków wyznaniowych, w tym kościelnych osób prawnych oraz osób prywatnych.
Jak podała Polska Agencja Prasowa, komisja ma być organem niezależnym od innych organów władzy państwowej. Będzie liczyć siedmiu członków. Trzech z nich powoła Sejm większością trzech piątych; jednego powoła Senat w taki sam sposób. Po jednym członku powołają do komisji prezydent RP, premier i rzecznik praw dziecka. Mają to być „osoby o najwyższym stopniu wiedzy merytorycznej oraz bogatym doświadczeniu zawodowym”. Kadencja komisji trwać będzie siedem lat. Jej przewodniczącego ma wybierać Sejm zwykłą większością głosów. Według założeń, oprócz wyjaśniania przypadków nadużyć komisja miałaby prowadzić także działalność edukacyjną i prewencyjną.
Wątpliwości i kontrowersje
Już po skierowaniu rządowego projektu do dalszych prac w komisji ustawodawczej pojawiły się w niektórych mediach głosy wskazujące związane z nim problemy. Zwracano m.in. uwagę na nieprecyzyjne sformułowania i używanie określeń, które aktualnie w polskim prawie karnym nie istnieją. Alarmowano również, że w postępowaniu przed komisją nie będzie miała zastosowania zasada domniemania niewinności i że będzie ona mogła do swojego jawnego rejestru wpisać osoby, które ani nie zostały skazane, ani nie orzeczono wobec nich warunkowego umorzenia. Kontrowersje wzbudziła również informacja, że komisję ma obsługiwać specjalnie powołany do tego nowy urząd z rocznym budżetem szacowanym na 12 mln zł. To więcej niż roczny budżet urzędu Rzecznika Praw Dziecka.
Sam rzecznik praw dziecka w sejmowej debacie wyrażał nadzieję, że na sali nie ma nikogo, kto kwestionuje zasadność tej komisji, „bo kwestionowałby też ból i cierpienie pokrzywdzonych dzieci, może już teraz dorosłych osób”. Apelował jednak do parlamentarzystów o „wnikliwą analizę” projektu oraz do „strażników praw obywatelskich (...) i strażników judykatury Sądu Najwyższego”, aby „zgłosili teraz swoje ewentualne uwagi; żeby te opinie nie były post factum, kiedy prawo już będzie ustalone, uchwalone i działające”.
Co jest najważniejsze
Komentatorzy odnoszą polski projekt komisji do podobnych instytucji, które zostały powołane w innych krajach. Jako inspiracja najczęściej wskazywane są rozwiązania zastosowane w Niemczech. O. Adam Żak SJ, koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży z ramienia Konferencji Episkopatu Polski i dyrektor Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii „Ignatianum” w Krakowie, niespełna rok temu w wywiadzie zwracał uwagę, że Niemcy nie skupili się tylko na skandalu w Kościele katolickim, lecz wykorzystali go, by zmierzyć się z problemem społecznym. „To prawda, że w pierwszym momencie media zajęły się skandalem w Kościele. Dziesiątki tysięcy katolików opuściło Kościół katolicki. Ale eksperci i fachowcy oraz niektórzy politycy doskonale wiedzieli, że nie jest to tylko problem Kościoła, lecz jest to zjawisko społeczne” – wyjaśniał. Zwracał jednak uwagę, że rozwiązanie niemieckie jest „wynikiem wypracowanej kultury współpracy instytucjonalnej między rządem a organizacjami społecznymi, w tym z Kościołami”. W Polsce Kościół jako instytucja nie uczestniczył w pracach nad rządowym projektem, nie był również w tej sprawie oficjalnie konsultowany. Żaden Kościół ani związek wyznaniowy nie znalazł się również wśród podmiotów, które mogą zgłaszać kandydatów do siedmioosobowej komisji państwowej.
Zaledwie kilka dni przed ogłoszeniem rządowej decyzji o powołaniu państwowej komisji prymas Polski abp Wojciech Polak pytany w telewizyjnej rozmowie, czy powinna powstać niezależna komisja, która by zbadała wszystkie przypadki pedofilii w polskim Kościele, odpowiedział: „Dla mnie ważniejszą rzeczą na dzisiejszym etapie niż zewnętrzna komisja, jest konkretne zastosowanie tego prawa, które Ojciec Święty Franciszek od nas oczekuje”. W maju papież ogłosił „List apostolski motu proprio Vos estis lux mundi w sprawie postępowania odnośnie przestępstw związanych z wykorzystaniem seksualnym”. Zawarte w nim unormowania obowiązują od 1 czerwca i również w Polsce przyniosły już konkretne, wymierne efekty.